Zwolenników PiS, podobnie zresztą jak innych partii, można z grubsza podzielić na dwie grupy. Pierwsza to ludzie podchodzący z dystansem do przekazu otrzymywanego ze strony polityków, nawet tych ulubionych. Takie osoby popierają Prawo i Sprawiedliwość, ale potrafią wskazać co ta partia robi źle.
Drugą grupę stanowią ludzie o mentalności piłkarskich kiboli. Ich drużyna jest najlepsza, choćby popełniała największe błędy, a na wszelką krytykę wobec idoli reagują agresją.
Tym politycznym kibolom dedykuję mój wpis.
***
Kilka moich ostatnich wpisów spowodowało, iż pojawiła się grupa osób zarzucających mi otwartą niechęć do Prawa i Sprawiedliwości. Szczerze mówiąc nie rozumiem, co może powodować ludźmi uważającymi, że krytyczne myślenie i analizowanie rzeczywistości taką jaka jest – to zdrada.
Jedyne wyjaśnienie poglądów wygłaszanych tutaj przez niektórych to ich ogromna naiwność i nie zrozumienie czym jest polityka. Moi krytycy uważają najwyraźniej, iż polityka jest realizacją zamierzeń partyjnych liderów, którzy posługują się do tego celu kadrami pozbawionych wolnej woli wykonawców. Partia, a zwłaszcza PiS, ma być monolitem złączonym jedną myślą.
Tak oczywiście nie jest, nie było i nigdy nie będzie. Polityka to gra, w której aktorzy polityczni walczą o władzę i realizację swoich interesów. To, że czasem wspólnota celów jednoczy ich w partię nie oznacza automatycznego stworzenia monolitu.
Podobnie jest w przypadku Prawa i Sprawiedliwości. To partia braci Kaczyńskich, ale nawet oni nie stworzyliby jej bez pomocy wielu innych ludzi. A współpracownicy Kaczyńskich bynajmniej nie popierali ich ze względu na altruizm (bo czegoś takiego w polityce nie ma). Patrzyli na swoje własne interesy – akurat w dużym stopniu zbieżne.
Gdy tylko pojawiają się różnice w celach politycy PiS postępują tak jak wszyscy inni – walczą o swoje (czego najlepszym przykładem jest Marek Jurek). Jestem przekonany, iż takie starcie interesów trwa w partii bez przerwy. Nie wiemy o nim, bo jest maskowane przez taktykę, jaką jest tworzenie wizji monolitu.
Ja sam również walczę o własne interesy, to fakt. A są one ściśle związane z grupą do której przynależę – młodych Polaków wchodzących właśnie w dorosłe życie (nie rozróżniam – z miast czy wsi, wykształceni, czy nie). I rzecz w tym, że PiS robi mało dla tej grupy, mimo iż deklarował bardzo dużo. Zamiast tego partia woli na przykład wychowanków Rydzyka. A ja nie czuje żadnego związku z Radiem Maryja, sojusz z Rydzykiem budzi moją niechęć. Nie dlatego, że gardzę „moherami”. Po prostu nie mam z nimi żadnych wspólnych interesów.
Mógłbym oczywiście udawać, że bardzo mi się podoba udawany katolicyzm PiS, polityka socjalna partii lub koalicja z Samoobroną. Ale, prawdę mówiąc, nie miałbym z tego żadnych korzyści. Po co więc mam tłamsić swoje poglądy całkiem za darmo?
Zawsze wydawało mi się, że w mych kolejnych wpisach dosyć jasno wykładam swój sposób myślenia, ale niektórzy tego chyba nie czytali. Albo nie zrozumieli. Jednakże nie jestem bynajmniej na nich zły. Ludzie kierujący się stereotypami, schematami myślowymi, narzuconymi opiniami – tacy ludzie są potrzebni. Bez nich nie dałoby się prowadzić polityki. Dziękuję, że jesteście, drodzy naiwni.
Inne tematy w dziale Polityka