Właśnie przeczytałem ostatnią notkę FYM-a dotyczącą katastrofy smoleńskiej i naszła mnie pewna myśl. Jako że jakiś czas temu zostałem zbanowany przez niego za moją nieśmiałą próbę wyprowadzenia Go ze ślepej uliczki hipotez, w którą wprowadził Go jakiś gośc nie znający dobrze języka rosyjskiego, muszę się zwracac do FYM-a z własnego bloga. Otóż drogi FYM-ie! W Twojej notce pojawia się słowo "awaria" w odniesieniu do katastrofy polskiego samolotu w takim oto kontekście: W pewnym momencie odebraliśmy („my” tzn. kto? – przyp. F.Y.M.) telefon od Marcina Wierzchowskiego, który był na lotnisku. Mówił, że coś jest nie tak, że była jakaś awaria. Pamiętam swoją pierwszą myśl, że samolot nie zmieścił się w pasie, nie wyhamował, zjechał z niego – tak sobie tę „awarię” wyobraziłem. (…)
Rzeczownik "awaria" w j. polskim oznacza usterkę techniczną, zepsucie się jakiegoś urządzenia, nikt nie nazywa wypadku czy katastrofy awarią. Natomiast w języku rosyjskim "awaria" to właśnie wypadek, np. samochodowy czy lotniczy. Oznacza to, że informacja o wypadku samolotu z Prezydentem pochodziła w tym przypadku (i we wszystkich podobnych przypadkach, kiedy ktoś z Polaków posługiwał się tym rzeczownikiem) od Ruskich, czyli nie była "źródłowa". Może warto prześledzic, kto z polskich dziennikarzy i polityków używał wtedy tego rusycyzmu?
Pozdrawiam i zyczę dalszych sukcesów w odtwarzaniu prawdziwego przebiegu tego strasznego wydarzenia.
Inne tematy w dziale Polityka