Dubaj to fatamorgana. Miraż, rysowany w piaskach pustyni palcem unurzanym w ropie. Gdy skończy się ropa, ułuda zniknie. Zostanie piasek.
Brytyjczycy opuścili ten kraj na początku lat 70., gdy w Dubaju mieszkało 60 tysięcy ludzi. Ropa płynęła coraz szerszą i gęstszą strugą, jej cena rosła, pieniędzy przybywało. Potem pieniądze z ropy zaczęły przyciągać pieniądze ze spekulacji i piękna bajka trwa. Pieniądz przyciąga wydarzenia kulturalne, konferencje, szczyty. Interes się kręci. Można powiedzieć: finansowy pępek świata.
Pępek świata to enklawa zbudowana w zabójczym klimacie. Przejście trzystu metrów sprawia, że spływasz potem i dyszysz. Podobno poza klimatyzowanymi pomieszczeniami da się żyć zimą. Podobno.
U podnóża drapaczy chmur
Widok setek urozmaiconych architektonicznie drapaczy chmur zapiera dech w piersiach, obezwładniając skalą. Króluje oczywiście Burdż Chalifa, bezczelnie wbijający się w niebo na prawie kilometr Ale są inne skupiska wysokościowców: Marina, Jumeirah Lake Towers, Dubai Media Citi, Dubai Internet Citi...
Burdż Chalifa to nie tylko najwyższy budynek świata, pod którym znajduje się największy mall świata, w którym znajduje się największe akwarium świata. To potężny kompleks wielu budynków, kilometry ulic, hektary wody i spektakularne pokazy “woda, światło, dźwięk” co pół godziny. Po kryzysie 2008 roku, który sprawił, że miasto opustoszało, a większość inwestycji stanęła, budowę drapacza zwanego wtedy jeszcze Burdż Dubaj, skończył prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Szejk Chalifa ibn Zaid an-Nahajan.
Ogranicza ich tylko fantazja. Pieniędzy tyle, że się w kieszeniach nie mieszczą, a intencje szejkówsą proste: budujemy coś niewiarygodnego, zapierającego dech w piersiach, tworzymy finansowe imperium, a gdy skończy się ropa, żyjemy ze spekulacji finansowych, handlu, usług, i turystyki.
Dubaj dla turystów
Na czołowym miejscu każdej listy 10. rzeczy, które koniecznie należy zrobić, będąc w Dubaju, jest wizyta w centrach handlowych. Które tym różnią się od naszych, że są większe. No i że zbudowano je w Dubaju.
Dubai Mall jest największy.Mall of the Emirates słynie ze stoku narciarskiego pod dachem, który to stok ma co prawda ledwie 400 metrów, ale budzi wiele emocji ze względu na klimat otoczenia. Wafi Mall wzniesiono pod hotelem w piramidzie. Dubai Outlet Mall jest pełen outletów, natomiast Ibn Battuta Mall charakteryzują sekcje tematyczne: a to wielki słoń indyjski, a to arabski podróżnik Ibn Batutta, a to chiński statek.
Poza centrami handlowymi mamy hotele. Klimatyzowane, ociekające luksusem, marmurami, alabastrami, złoceniami. Gęste od służby, która otworzy drzwi taksówki, zabierze i zaniesie walizkę, uśmiechnie, pytając, co jeszcze może zrobić. Tak naprawdę tu się nie obsługuje, tu się służy.
Symbolem hotelowego luksusu jest Burdż al-Arab, Wieża Arabów, hotel – żagiel. Wysoki na ponad 300 metrów i pełen absurdalnego przepychu. Cena za noc od 5 tys. złotych wzwyż. By dostać się do środka trzeba przejść dwie kontrole oraz być gościem, członkiem klubu, albo mieć wykupioną jakąś usługę. Przed budynkiem czekają na gości samochody: Rollsy, Bentleje, Lambo i inne Ferrari.
W Dubaju obowiązkowa jest wycieczka łodzią wzdłuż wybrzeża. Komu mało, może sam popływać łódką po kanałach, bowiem niedaleko Burdż al-Arab zbudowano “Wenecję Dubaju”. Dużo ciekawszy wydaje się stary port, pełen poobijanych, drewnianych statków, wyładowanych piramidami kartonów. Te drewniane statki rozładowują wielkie statki, które nie mieszczą się w porcie.
Ze sztucznych wysp na dziś nie ukończono żadnej. Palma Dżamira jest prawie skończona, ale wiele jeszcze na niej placów budów. Robi wrażenie wielkością i ilością apartamentowców.
Plaża jest nowa, lecz smażenie się w równikowym słońcu i kąpiel w gorącej morskiej zupie doprawdy trudno zaliczyć do atrakcji.
Kolejną jest wycieczka na pustynię. Co ciekawego czeka turystę na pustyni? W każdym razie wycieczka należy do kanonu, podobnie jak wyprawa na Gold Souk czyli targ złota, poza złotem pełen podróbek zegarków, torebek i sprzętu elektronicznego.
Jakieś lokalne specjały? Bez żartów. W tej części świata produktami regionalnymi są ropa, piasek, dzikie osły, dromadery i kozy. Breloczki, obrazki, koszulki z symbolami Dubaju, pochodzą z Chin.
Restauracje wedle gustu i zasobności portfela. Ekskluzywne w hotelach i na najwyższych piętrach wysokościowców, na mieście sieciówki znane także u nas oraz lokale z kuchnią z różnych stron świata. Z dostępem do alkoholu nie ma w Dubaju problemu. Hotele, restauracje i bary mają koncesje, chociaż ceny są wysokie. Można nabyć alkohol w rozsądnych cenach na lotnisku, a stały imigrant może wykupić indywidualną licencję na dostęp do licencjonowanych sklepów.
Obywatele i pracownicy
Dubaj jest zróżnicowany narodowościowo, rasowo i kulturowo. Kraj muzułmański, muzułmańskie prawa, ale to nie jest typowe arabskie miasto. Czysto i bezpiecznie. Tolerancja religijna. Europejki i Amerykanki z odsłoniętymi włosami, bez biustonoszy pod koszulką. Tubylców wyróżnia strój. W przypadku mężczyzn wykrochmalony, biały fartuch, czysta ścierka na głowie i klapki na bose stopy, a w przypadku kobiet czarny płaszcz od stóp po czubek głowy, ze szczeliną na oczy. Natomiast dzieci ubierane są na modłę europejską.
Językiem oficjalnym jest w teorii arabski, a w praktyce angielski. Wszystkie napisy po arabsku i angielsku, ale rozmawia się po angielsku.
Dubaj to miasto dla posiadaczy samochodów, chociaż na krótką metę wystarczą taksówki. Tanie i powszechnie dostępne. Drogi nowe i szerokie, estakady wysokie, metro nad ziemią i bez maszynistów, przystanki autobusowe klimatyzowane (komunikacją miejską jeżdżą robotnicy i służba).
Przystanki klimatyzowane miejscowo, lecz osiedla centralnie. W Polsce mamy centralne ogrzewanie, w Emiratach centralne chłodzenie. Zimną wodę rozprowadza się rurociągami.
Na stacji 1,70 zł za litr paliwa. Ropa i gaz kosztują tyle co nic, więc energia elektryczna kosztuje tyle co nic. A gdy energia elektryczna kosztuje tyle co nic, to energochłonne odsalanie wody morskiej kosztuje tyle samo co nic. Innej wody tu nie ma.
Wystarczy urodzić się obywatelem Emiratów, by móc nazywać się szczęściarzem. Prąd, woda, mieszkanie, szkoła dla dzieci, opieka medyczna dla rodziny na najwyższym poziomie. Za darmo. Do tego nieoprocentowane kredyty. I żadnych podatków. Kasa od szejka na rozkręcanie interesów, bo szejk swoich poddanych kocha jak ojciec i chce, żeby im działo się jak najlepiej. Tu nie ma firm innych niż spółki, w których udziałowcem jest przynajmniej jeden obywatel Emiratów. Dotyczy to każdej firmy, w tym wielkich światowych koncernów.
Ilu obywateli Emiratów jest w Dubaju, metropolii zamieszkałej przez prawie 2,5 miliona ludzi? Ze 300 tys.A reszta? Reszta to nie obywatele. To pracownicy z zagranicy. I żaden z nich nigdy obywatelem Emiratów nie zostanie. Ale pracować może i nie płacić podatków również.
Imigranci z ubogich krajów Azji i Afryki pracują na budowach i w usługach za niewielkie pieniądze, chociaż ze swoich zarobków utrzymują całe rodziny w krajach, z których pochodzą. Ale potrzebni są wszyscy. Inżynierowie, menadżerowie, księgowi, finansiści, technologowie, technicy. Najwięcej jednak jest służby. Co to za biuro, w którym nie ma człowieka od serwowania gościom napojów? Co to za sprzątanie, gdy jest po prostu czysto i sprzątającego nie widać? Jak ma być sprzątane, to on ma po tej błyszczącej podłodze zasuwać z mopem bez przerwy!
Bańka mydlana
Dziś dubajski luksus dostępny jest ludziom bogatym. Ja byłem tam służbowo i trochę mu się poprzyglądałem. Gdy skończy się ropa i darmowa energia, inwestycje utkną, a luksus stanie się dostępny wyłącznie bardzo, bardzo bogatym. Wiele budynków już teraz stoi pustych, choć w ramach bańki inwestycyjnej wciąż buduje się na wyrost. Opustoszeją do końca, gdy opuszczą je pracownicy i służba. Po finansowym centrum zostaną puste biurowce, bo spekulacje oraz usługi nie istnieją bez pieniądza pochodzącego z realnej gospodarki. A tej nie będzie w Emiratach bez ropy.
Na razie w Dubaju dominuje zieleń. Jest w parkach i na skwerach. Ale gdy pompy staną, a woda przestanie płynąć, miejsce zieleni znowu zajmie żółty, trzeszczący w zębach pył.
Tekst opublikowany w "Tygodniku ciechanowskim" nr 38/2012
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości