COŚ DLA GARKOTŁUKÓW
Dwadzieścia jeden lat temu
Po „Zupie z gwoździa” otrzymałem listy, ale najbardziej usatysfakcjonował mnie telefon Czytelniczki z Zielonej Góry, która powiedziała, że jest ZWYKŁYM GARKOTŁUKIEM, ze czyta i wycina moje felietony, żeby je później rozpowszechniać wśród znajomych. To dla mnie najwyższa NOTA. Los garkotłuka jest dziś nie do pozazdroszczenia. Kolejki, drożyzna. Spróbuj wziąć garkotłuka do teatru. A to sukni nie ma odpowiedniej, a to butów, zaś torebka z epoki Gierka, biżuteria z epoki pieców, jeśli się coś uchowało. Nie ma też co prowadzić garkotłuka do kawiarni. Garkotłuk jest częścią składową rodziny. Ci, którzy domagają się bezczelnie, żeby garkotłuk był jednocześnie matką i kochanką, są nieuleczalnymi utopistami. Garkotłuk nosi pod fartuszkiem nierzadko apetyczne ciało, stęsknione za lepszym bytem. Garkotłuk lubi wyglądać oknem, wystawać przy piaskownicy. Tyle ma z życia. Wiele bym dał za takiego garkotłuka, który przy tym wszystkim czyta jeszcze gazetę.
Jest mnóstwo problemów, że nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć. Mój idol zdrowego rozsądku red. Zygmunt Szeliga w niedzielnej „Rzeczpospolitej” pisze, że KOŚCIÓŁ nigdy kultu pracy nie szerzył. Tymczasem do dobrobytu doszły te narody, których kult pracy, szerzony także przez religie wszystkich wyznań zreformowanych, miał odniesienie do osobistego powodzenia. SZELIGA ma zawsze RACJĘ. Maleje natomiast prestiż Krystyny Zielińskiej. Włoski parlament ma swoją Cicciolinę, ale tamta przy każdej okazji pokazuje lewą pierś. Gdyby red. Zielińska zaczęła robić to samo – ożywienie byłoby absolutne. Nie tylko w SEJMIE.
Stwierdzam, ze największą poczytnością cieszą się teksty, które są polityczne, komunalne i osobiste jednocześnie. Moi drodzy, niełatwo robić taką sieczkę. Prezydenta Gorzowa Krzysztofa Spychaja, któremu kiedyś jak był jeszcze prokuratorem Międzyrzecza, podarowałem moją powieść „Drugi brzeg miłości” proszę, aby zainteresował się blokiem przy ul. Sportowej 5 w Gorzowie. Jak długo będzie tam trwało ocieplanie ścian? To co pisze Czytelniczka (nazwisko znane redakcji), nie nadaje się do druku, bo kompromituje miasto nad Wartą, które naprawdę kocham. Dla mnie Gorzów ze swoją urodą jest jak Kalkuta Ziem Odzyskanych.
Telewizja mówi, że porody mają się znów odbywać w domach. Tylko nie w MOIM. Jerzy Kosiński, Żyd Polski z Nowego Jorku, wytrawny pisarz powiedział, że Polska jest krajem tysiącletniego chrześcijaństwa i polskiego żydostwa, lumpenproletariatu, krajem spowiedzi, krajem zastaw się a postaw się. A czym jest AMERYKA? Red. Jan Kolasiński, znawca szarego życia, który przez całe lata kierował działem łączności z czytelnikami, obecnie emeryt ciągnący nadal robotę, napisał w artykule „Prostowanie błędów”, że w Sulęcinie, gdzie na wykupionym przez jednego z tamtejszych mieszkańców miejsca na cmentarzu pochowano innego zmarłego, odbędzie się ekshumacja. Jest to dla mnie kwintesencja rodzącej się praworządności absolutnej. Mimo to nie chciałbym, żeby moje zwłoki poniewierano w ten sposób.
Chwilami zastanawiam się, czy warto BŁAZNOWAĆ za parę groszy? Należę do osób jak najgorzej poinformowanych. Nie mam dostępu do biuletynów specjalnych i innych memoriałów. Dosłownie NIC NIE WIEM. Prócz tego co widać na samym dole. Ostatnio obserwowałem naczelnika pewnego miasta. Stał przy biurku. W lewej ręce trzymał słuchawkę jednego z sześciu aparatów. Rozmawiał z GÓRĄ. Lewą stopą drapał się w prawą łydkę. Prawą ręką podpisywał przydział mieszkania z ruchu ludności. Jednocześnie kończył żucie pierwszego śniadania po godzinie trzynastej. Administracja ma teraz mnóstwo roboty. Za żadne skarby nie chciałbym być NACZELNIKIEM miasta i gminy.
Telewizja jest dla mnie nadal i ukojeniem i źródłem nerwów. Kto długo żyje ten wie, że wszystkie wyświetlane ostatnio filmy widział w kinie. Na przykład tego „GAMONIA”. Za chwilę będą „PTAKI” itd. Doszedłem do wniosku, że weterani muszą żyć według własnego repertuaru. Powoli zmienia się piękna twarz Halszki Wasilewskiej. Wódko pozwól Żyć! Halszko – pozwól żyć! Obejrzałem też przegląd telewizji satelitarnych. I cóż pokazali? NAGOŚĆ? Dobrze znane każdemu ruchy. Myślę, że to nie szkodzi socjalizmowi. Jednak większe wrażenie wywarły na mnie w piątek sklepy w Międzychodzie. Wszędzie był żółty ser, paczkowany twarożek, dwa gatunki margaryny. W Międzychodzie mieszkają poznaniacy przefarbowani na kolor gorzowski. Taka jest prawda.
Ale wróćmy do garkotłuków. Dla nich domem kultury jest właśnie RYNEK. Tam odbywają się najciekawsze prelekcje. Żadna też nie potrafi tak wiernie kochać jak garkotłuk. Kto o tym wszystkim pamięta – ma unormowane życie rodzinne. Mam małe uszy, ale dobrze słyszę. Pojawiły się jakieś nowe pieniądze RAZY. Na deptaku jedna dziewczyna spytała drugą - ile dałaś za ten turecki płaszcz? Dwa RAZY. Że też zawsze napatoczę się na SAMO ŻYCIE.
Zbigniew Ryndak
4.V.1988 Gazeta Lubuska
Z książki „Karawana idzie dalej”.
Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka