Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
103
BLOG

Bez złudzeń

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Polski premier zastosował w Strasburgu wobec Komisji Europejskiej, której przewodniczącą jest Niemka zasadę właśnie niemieckiego marszałka Carla von Clausewitza, który mawiał: „Najlepszą obroną jest atak”. Nie tłumaczył się, tylko sam zaatakował. Było to chyba dość zaskakujące dla eurodeputowanych unijnego mainstreamu i samej przewodniczącej KE, bo raczej spodziewano „ściany płaczu”, tłumaczenia się i prób łagodzenia. Nic takiego nie nastąpiło. Szef rządu RP w swym wystąpieniu, które wyjątkowo przeczytał – bo zawsze mówi „z głowy” – precyzyjnie obnażył unijną hipokryzję i unijne podwójne standardy. Inne dla Polski i niektórych krajów naszego regionu, a inne dla dawnej „Piętnastki” czyli EWG.

Duża część osób była zaskoczona, że opowiadający bajki o Putinie szef Europejskiej Partii Ludowej Martin Weber, z tej samej zresztą formacji, co Ursula von der Leyen (CDU-CSU) dostał kontrę, „w punkt” odnośnie Nord Streamu i tego, jaki kraj spośród krajów UE za tym stał. Po tej kontrze puściły nerwy pani przewodniczącej KE: spodziewała się potulnego barana (baranka) z Polski, a okazało się, że Polak nie chce, mówić językiem pałkarskim: „odstawiać nogi” – czyli po prostu walczy.

Tekst ten zatytułowałem „Bez złudzeń”. Adekwatnie do sytuacji. Ja tych złudzeń nie mam. Konflikt między Rzeczpospolitą a strukturami UE (no, może poza Radą Europejską!) wydaje się być permanentny. Mieliśmy przecież poczucie deja vu, bo 5,5 roku temu na miejscu Mateusza Morawieckiego stała Beata Szydło i w zasadzie słyszeliśmy ten sam stek kłamstw, pomówień, przeinaczeń i unoszące się nad salą zdziwienie, że jak ta Polska śmie, jak może, czego jeszcze chce, skoro dostaje pieniądze i powinna siedzieć cicho i potakiwać. Ten dysonans poznawczy trwa i nie łudźmy się, że nagle nastąpi „breaking point”, jakiś przełom i okaże się, że między Warszawą i Brukselą, niczym w czasach średniowiecza nastąpi – „Treuga Dei” („Pokój Boży”). O pokoju mowy nie ma, a o Bożym Pokoju – tym bardziej. Przeciwnie: nastąpi eskalacja, bo przecież było wyraźnie widać, że sama von der Leyen jest atakowana przez europosłów socjalistycznych, komunistycznych czy Zielonych mających pretensje, że już dawno Komisja Europejska powinna wytoczyć najcięższe działa finansowe i Polaków skarcić. Te ataki na KE były też podszyte kuluarową groźbą złożenia wniosku o odwołanie Komisji Europejskiej. W realu to mało prawdopodobne, ale zawsze rzecz dla niemieckiej przewodniczącej Komisji – nieprzyjemna. Spodziewam się więc eskalacji konfliktu: UE zaostrzy i retorykę i działania, a Polska nie uklęknie i nie rzuci ręcznika na polityczny ring na znak poddania się. Obie strony wiedzą – choć tego nie mówią – że chodzi Brukseli (Berlinowi, Paryżowi) o powrót do sytuacji, kiedy Warszawa politycznie je z ręki Unii i jej największych państw. A jak Warszawa nie chce, to trzeba zmienić rząd w Warszawie. Nawet demokratyczny rząd i nawet wbrew większości Polaków…

*tekst ukazał się na portalu gpcodziennie.pl (22.10.2021)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka