Tea Leoni znów wyszła za mąż za Tima Daly. Znów, bo przecież byli małżeństwem na ekranie w iluś tam sezonach amerykańskiego serialu „Madame Secretary”. Tam ona była panią sekretarz stanu McCord, a on jej mężem- profesorem religioznawstwa na uniwersytecie, byłym pilotem wojskowym, a od pewnego momentu również pracownikiem amerykańskich służb. Filmu streszczać nie będę , choć pewnie niektórzy z państwa oglądali to i wiedzą że Mrs McCord zostaje wreszcie prezydentem. Serial generalnie, niczym w pigułce, pokazuje głębokie amerykańskie przeświadczenie o wyższości USA nad resztą świata i bije z niego uczucie poświęcenia Ameryki w walce z ociepleniem klimatycznym oraz wojnie na wielu frontach o prawdziwą demokrację i pokój. Oczywiście pokój, który powinien być „Pax Americana”. Świat jest na krawędzi wojny nuklearnej między Indiami a Pakistanem, ale Waszyngton zaprasza prezydentów obu państw do siebie i wymusza na nich zawarcie bezkrwawego pokoju. Biały Dom dla dobra ludzkości dogaduje się z Rosjanami, którzy czasem nie są tacy źli ( tak jest w filmie) czy Chińczykami. AKAPIT. Tea i Tim poznali się na planie filmowym, gdzie przez wiele lat odgrywali małżeństwo. W filmie zagrała zresztą dwójka dzieci Daly’ego. Byli ze sobą już ponad dekadę, a teraz wzięli cichy ślub.
Nie chodzi zresztą o streszczanie filmu, który skądinąd musiał być dla Polaków kontrowersyjny, bo jedna z rzeczywiście istniejących prawicowych partii w naszym kraju zostaje tam przedstawiona jako faszystowska, a wśród terrorystów są też Polacy ( z Białorusią w tle). Takie dyrdymały uchodzą przemądrzałym amerykańskim elitom płazem ,ale z boku wygląda to z jednej strony komicznie, a z drugiej strony po prostu nóż otwiera się w kieszeni.
W filmie terrorystami są też Amerykanie. Oczywiście ze skrajnej prawicy ,do tego jeszcze nawiedzonej religijnie. Nawet łączą swoje siły z... terrorystami islamskimi. Oczywiście Kapitan Ameryka, przepraszam, establishment amerykański zawsze jest górą. Do tego jeszcze pomaga biednym afrykańskim krajom, a to pomocą humanitarną, a to medyczną, a to zastąpieniem dyktatora innym, już „swoim”, „lepszym” dyktatorem. Niemal w każdym odcinku występuje jakiś okropny republikański kongresmen, który powodowany niskimi pobudkami chce wstawiać kij w szprychy prezydenta - Demokraty. Tak się robi propagandę czy może raczej autopropagandę w USA. Tylko żeby autorzy filmu w kolejnych sezonach zrobili lepszy „research”. Oto bowiem w jednym z odcinków pałac prezydenta RP jest podpisany jako... Kwatera Główna NATO !
*Artykuł ukazał się na portalu "Inna Polityka"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka