1 listopada 2014 - Krypta Prezydencka na Wawelu
1 listopada 2014 - Krypta Prezydencka na Wawelu
echo24 echo24
1706
BLOG

Czemu to, co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski?

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 35

UWAGA! CIĘŻKI PRZEKAZ TYLKO DLA INTELIGENTNYCH!

Wczoraj moja wieloletnia Komentatorka pisząca pod nickiem "ASTURIA" zadała mi pytanie, cytuję:

"Czy w dalszym ciągu uważa Pan, że lepszym kandydatem na prezydenta byłby Pan prof. Andrzej Nowak i czy wygrałby z Komorowskim?...", koniec cytatu.

Komentatorka ta nawiązywała do mojej notki pt. "Polityk, czy mąż stanu? Oto jest pytanie!" - vide:  
http://salonowcy.salon24.pl/614972,polityk-czy-maz-stanu-oto-jest-pytanie .

Więc pragnę pani ASTURII wyjaśnić, iż tytuł „Polityk, czy mąż stanu? Oto jest pytanie!” dotyczył nie tyle mojego zdania o bohaterach notki profesorze Andrzeju Nowaku i doktorze Andrzeju Dudzie, co hamletowskiego dylematu, kogo Jarosław Kaczyński powinien wystawić jako kandydata na prezydenta? Sprawnego prawnika Andrzeja Dudę, czy doświadczonego historyka Andrzeja Nowaka?

Myślałem o tym już w dniu Wszystkich Świętych 2014, kiedy na Wawelu składaliśmy kwiaty od Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) u stóp sarkofagu Lecha i Marii Kaczyńskich w Krypcie Prezydenckiej na Wawelu. Stałem wtedy pomiędzy Mamą Andrzeja Dudy i dzisiejszym Prezydentem Elektem, a tuż obok stał profesor Andrzej Nowak (patrz zdjęcie nad notką), który wygłosił wtedy krótką, lecz według mnie dziejową mowę, cytuję fragmenty:

Jesteśmy tu, kiedy wydaje się, że trudno już złożyć na nowo ten polski dom tak psuty od środka i tak atakowany od zewnątrz (...) Myślę, że to, co zrobił śp. Lech Kaczyński by przywrócić nam poczucie dumy, by przywrócić nam tę postawę wyprostowanych wśród tych, którzy upadli na kolana nie przed Bogiem, ale przed bożkami i przed bożkiem siły przede wszystkim. Że to, co zrobił śp. Prezydent Kaczyński jest dla nas dzisiaj natchnieniem najbardziej aktualnym, byśmy się nie poddawali, byśmy nie upadli.

Kiedy spotykamy się tutaj w tym nielicznym gronie myślę, że może za rok będzie tutaj tłum, bo zmieni się koniunktura polityczna. Może za pięćdziesiąt albo sto lat będą tu znowu nieliczni ludzie, ale niezależnie od tego ilu ludzi będzie tutaj przychodziło, to ten obowiązek płynący z dzieła życia śp. Prezydenta Kaczyńskiego i jego Małżonki, z dzieła życia tych wszystkich duchów wielkich Polaków które znajdują tutaj swój ziemski spoczynek będzie dla nas siłą, która nie pozwoli Polsce upaść, jak długo będzie tutaj chociaż jeden Polak przychodził, by czerpać siłę do niesienia tego, co Zbigniew Herbert tak pięknie w swoim wierszu nazwał po prostu miastem, państwem miastem, Polską…”, koniec cytatu. Na szczęście zachowało się nagranie całej unikatowej mowy pana profesora, którą nagrał prywatnie pan Janusz Opiła z krakowskiego AKO – vide: https://app.box.com/s/9yojtvc4dcxyraa908av .

Wtedy nie wiedziałem, że stoję obok przyszłego prezydenta RP, ale czułem, że coś bardzo ważnego się dzieje w Krypcie Prezydenckiej na Wawelu.

Zaś notkę pt. „Polityk, czy mąż stanu? Oto jest pytanie!” napisałem bezpośrednio po tym, jak Jarosław Kaczyński zgłosił kandydaturę Andrzeja Dudy.

Faktycznie napisałem wtedy, cytuję:

"Przyznaję, że moim faworytem był prof. Andrzej Nowak, który ma wszelkie cechy jakie powinien posiadać mąż stanu, jakim powinien być prezydent RP…”, koniec cytatu.

Ale proszę zważyć, że w tej samej notce napisałem także, cytuję:

"Pan profesor Andrzej Nowak to moim zdaniem urodzony mąż stanu, który o Rzeczpospolitej wie, jeśli nie wszystko to prawie. Moim zdaniem to człowiek klasy Ignacego Jana Paderewskiego, w chwilach ważkich, jak powietrze potrzebny Polsce. Ale być może to jeszcze nie ten moment (...)

Zaś pan poseł Andrzej Duda to tylko, a może na dzień dzisiejszy aż, uzdolniony polityk potrzebny Polsce w trybie awaryjnym, by zrobić porządek w kraju, gdzie zdeptano polityczny obyczaj. A żeby tego dokonać trzeba mieć przede wszystkim prawniczą przebiegłość, grubą skórę i silne łokcie. Być może Jarosław Kaczyński namaścił właśnie jego przeczuwając, iż wrażliwość i subtelne wnętrze pana profesora Andrzeja Nowaka może prostactwa III RP po prostu nie wytrzymać...", koniec cytatu.

Na szczęście Jarosław Kaczyński wątpliwości nie miał i postawił na Andrzeja Dudę. Dziś, po tym, co się działo w kampanii wyborczej wiem, że prof. Andrzej Nowak nie wygrałby z Bronisławem Komorowskim i przyznaję, że choć go znałem osobiście to jednak nie doceniałem wówczas umiejętności Andrzeja Dudy.

Wiedział i docenił je jednak pan Prezes. I na tym właśnie polega geniusz polityczny Kaczyńskiego i Jego bezcenna praca dla Polski. No cóż! Nie każdy może wiedzieć to, co Jarosław Kaczyński.

Wspomniana Komentatorka miała też do mnie żal za notkę pt. „Kogo prof. Andrzej Nowak chciał ugryźć w d…” – vide: http://salonowcy.salon24.pl/633405,kogo-prof-andrzej-nowak-chcial-ugryzc-w-d , w której podkreśliłem nieocenioną wagę kontrowersyjnego listu prof. Andrzeja Nowaka napisanego na konwencję wyborczą Andrzeja Dudy. ASTURIA napisała mi wtedy, cytuję:

Chciałam jeszcze przypomnieć, że nie jestem pisowcem, ani ortodoksyjnym, ani żadnym.
PiS mnie interesuje wyłącznie ze względu na Pana Prezesa Kaczyńskiego, któremu ufam i życzę wszelkiej pomyślności w przywracaniu wolności naszej Ojczyźnie (…) Wg mnie, postronnego obserwatora, to Pan prof. Nowak zachował się jakby był ugryziony przez żubra. Jego list wystosowany na konwencję dr Andrzeja Dudy, był karygodny, tak co do treści, jak i czasu wysłania. Był to odzew okaleczonego w dumie człowieka, który miał już wydrukowane ulotki: "Profesor Andrzej Nowak - naszym prezydentem…
”, koniec cytatu.

Komentarz ten nawiązywał, do zacytowanego w mojej notce pt. „Kogo prof. Andrzej Nowak chciał ugryźć w d…” wywiadu, jakiego w sierpniu 2007 udzielił w Rzeczpospolitej Joannie Lichockiej pan Jarosław Rymkiewicz, który powiedział między innymi, cytuję:

Teraz wytłumaczę, dlaczego wszystko, co zrobił i jeszcze zrobi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Przypomnijmy sobie, jak to było w stanie wojennym i po stanie wojennym - Polska zapadła wtedy w głęboki sen. To było nawet coś więcej niż sen - rodzaj jakiegoś półomdlenia, półśmierci. Napisałem wtedy, w duchu trochę romantycznym, wiersz o Polsce ukrzyżowanej przez komunistów i złożonej przez nich do grobu. Był drukowany w jakichś podziemnych gazetkach. Było w takim ujęciu może trochę przesady, ale było i coś na rzeczy - bo to było umieranie. Historia Polski stanęła wtedy w miejscu, co oczywiście było na rękę i tutejszym kolaborantom, i ich rosyjskim mocodawcom. To trwało do roku 1989 i wtedy Polska trochę się poruszyła, ale tylko na chwilę. Jeszcze nie całkiem obudziła się z tego swojego strasznego wojennego snu i półśpiąca, półżywa, dotrwała do pierwszych lat obecnego wieku. Historia Polski w latach dziewięćdziesiątych dałaby się porównać do rzeki, która, owszem, gdzieś płynie, ale powoli, niechętnie, a jej meandryczny nurt wciąż tworzy jakieś za toki, rozlewiska, martwe wody - i nie może popłynąć do przodu, nie może, wśród rozlewisk, znaleźć swojej drogi, doliny, którą popłynie w przyszłość. Jarosław Kaczyński obudził Polskę i pchnął ją do przodu. Zrobił coś takiego, że Polska wstała na nogi i poszła naprzód. Przychodzi mi do głowy jeszcze takie porównanie. Polska to był taki wielki ospały żubr śpiący pod drzewem w Puszczy Białowieskiej. Zresztą Polska drzemiąca lub zabawiająca się pod drzewem, najlepiej pod lipą, to jest stary archetyp polskiej poezji - wymyślił go Kochanowski, pojawia się w "Epilogu", którym miał kończyć się "Pan Tadeusz", mamy go też w ostatnim przedwrześniowym wierszu Władysława Sebyły, w którym Polska zwraca w cztery strony świata swoje cztery posępne twarze Światowida i oczekuje nadejścia swoich dwóch wielkich wrogów. Słychać już "tupot nóg sołdackich", a Polsce marzy się "pod gałęziami lip biesiada". Piękny wiersz. Ale do rzeczy. Otóż ten wielki białowieski żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie. Ale galopuje, pędzi ku swoim nieznanym, dzikim przeznaczeniom. Polska poruszyła się, została poruszona - jest coraz inna i będzie jeszcze inna. To już nie jest sen pod lipą, to już nie jest podobny śmierci sen stanu wojennego, to już nie jest omdlenie lat dziewięćdziesiątych. Właśnie dlatego wszystko, co zrobił i co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre. Ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną…”, koniec cytatu.

Uważałem wtedy i nadal podtrzymuję swoje zdanie, iż wtenczas krzywdząco i niesprawiedliwie oskarżano prof. Andrzeja Nowaka o to, że powodem napisania jego pamiętnego listu na konwencję Andrzeja Dudy była urażona duma. Ja osobiście taką możliwość wykluczam, gdyż znam profesora Nowaka i wiem, że od początku popierał kandydaturę Andrzeja Dudy.

Powiem więcej. Jestem prawie pewien, że powodem napisania tego listu przez prof. Nowaka była rzucająca się w poprzednich latach w oczy ospałość stetryczałego i jajogłowego betonu Prawa i Sprawiedliwości, a dokładniej mówiąc zajmujących stanowiska na zasadzie zasiedzenia prominentnych posłów PIS, którym przez całe lata nie zależało na wygraniu wyborów, bo im było bardzo dobrze w opozycji. I udało się panu profesorowi, bo między innymi po tym liście PIS, jak nigdy przedtem, zmobilizował się wreszcie do działania, zwarł szyki, w końcu dał zielone światło uzdolnionym ludziom młodym i solidnie przypilnował wyborów. Ten konstruktywnie krytyczny list wstrząsnął PIS-em, ale moim zdaniem taki szok był konieczny by uśpiony PIS wybudzić z letargu.

I chyba nikt z tych, którzy znają całą treść owego listu, a nie tylko cytowane w mediach fragmenty nie wątpi, że profesor Nowak dobrze zrobił, bo w czasie kampanii wyborczej wcześniej senna posłanka Beata Szydło okazała się niespodzianie rześko energicznym politykiem i zadziwiająco sprawnym szefem sztabu. Cudowna metamorfoza? Moim zdaniem to właśnie list prof. Nowaka sprawił, że panią Szydło oddano w ręce fachowców od PR i sprawnego robienia kampanii wyborczych, którzy z niej zrobili wizerunkowo zupełnie inną osobę niż była w przeszłości.  

I ze wstydem przyznaję, że nie wierzyłem w Beatę Szydło, jako szefa Sztabu Andrzeja Dudy. Nie ja jeden zresztą.

Uwierzył w nią natomiast Jarosław Kaczyński i jeszcze raz powtórzę, że na tym między innymi polega Jego polityczny geniusz.

I na koniec jeszcze słowo do ASTURII. Szanowna Pani! Powodując się taką samą, jak prof. Andrzej Nowak troską o sprawy polskie pisałem moje konstruktywnie, powtarzam konstruktywniekrytyczne notki pod adresem PIS-u, które wywołały tyle kontrowersji wśród zwolenników Prawa I Sprawiedliwości, których nazywam „ortodoksyjnymi pisowcami”. Na szczęście byli w PIS-ie również tacy, którzy moją działalność docenili. I im wcześniej tym lepiej, z problemem nieprzyjmującej konstruktywnej krytyki radykalnej części swojej partii będzie musiał się uporać Jarosław Kaczyński przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Ale to już temat na odrębną notkę.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka