W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku, w obawie przed utratą władzy, władze PRL wprowadziły stan wojenny. Działalność Solidarności została zawieszona, a wielu działaczy internowano lub aresztowano. A czego żeście się spodziewali? Przecież wiedzieliście z kim macie do czynienia. Po coście w to leźli? Moskwa i tak by na to nigdy nie pozwoliła. Wiadomo, że nie mogliście i nie możecie nigdy nic wskórać. Nie lepiej byłoby po prostu wyciągnąć z tego najlepsze dla siebie, zamiast tak się miotać? I tak dalej w samej tonacji. Później tacy różni "realiści" i wszelkiej maści płatna pacyfa zarzucali Polakom w ogóle, a solidaruchom w szczególności brak rozsądku i przewidywali rozpad Związku co parę miesięcy. Cztery-pięć lat przed upadkiem PRL pojawiło się wytykanie znalezienia się w ślepym zaułku, ślepej uliczce lub zgoła oskarżenie o zapędzeniu samych siebie w "kozi róg". Teraz to samo spotyka Ukrainę. Przypadek? Paradoks? Nie sądzę!
Inne tematy w dziale Polityka
