Przez media przeszła niemal niezauważona informacja, że Jacek Prześluga, doradca propagandowy Janusza Palikota, nie tylko lobbował w Sejmie za własnym projektem ustawy, ale też został wczorajczłonkiem zarządu PKP SA i ma odpowiadać za remonty i modernizacje dworców, mimo że dotychczas nie miał z tym nic wspólnego. Wcześniej dorobił się milionów na zleceniach od samorządowców kontrolowanych przez rządzącą PO.
Nie chce mi się nawet myśleć, jaki jazgot zgotowałyby media, gdyby tak uczyniła konkurencja PO. Tymczasem sprawa jest dość poważna, bo pokazuje, jak łatwo manipulować polskim społeczeństwem. Widać też jak na dłoni, że idol niemałej części młodzieży jest obłudnym i bezwzględnym hipokrytą, który ma ją głęboko gdzieś.
Media nie zdobędą się jednak na napiętnowanie tej sytuacji tylko dlatego, iż Janusz Palikot jest dyżurnym błaznem, atakującym prezydenta i PiS oraz odwracającym uwagę od faktycznych problemów Polski. Wracamy zatem do punktu wyjścia, czyli do kompletnej mizerii braci dziennikarskiej i peerelowskich uwikłań jej znacznej części.
