Czas brukselskiego krzyku przedwyborczego mocno mnie bawi. Przyczyną jest zaś moje niezdecydowanie, czy ja chcę wysłać pod Manneken Pis tych, których lubię i szanuję, żeby budowali Unię w imię dobra wspólnego, czy tych, których można określić totalnymi ignoirantami w sparwach wszelkich i niech spadają jak najdalej oraz by szkód w kraju nie robili.
Druga opcja jest mi bliższa, chociaż ci drudzy jak na złość wyłażą mi codziennie z TV i ze stacji radiowych, narażając wrażliwych ludzi na stres przy porannej jajecznicy.
Tylko w takim razie jaki jest sens wyborów do Europarlamentu? Ja wysyłam takich przy urnie jednym krzyżykiem (za duże pieniądze państwa), żeby zwiedzali Heysel, a oni ciągle tu są. Ja wiem, że ten stadion nie jest już symbolem historii, ale zawsze można pojeść słynnych czekoladek, pojeździć na karuzeli w Bruparcku...
O! I Mini-Europe zobaczyć! To taki inny Legoland.
Byle nie zadeptać.
Inne tematy w dziale Polityka