Dosłownie na tydzień przed szczytem w Wilnie, na którym przewidywano podpisanie umowy stowarzyszeniowej UE – UA, przez polskie media przewinął się wywiad z synem ‘tego’ Szuchewycza, Jurijem. Na jednym z portali pojawił się komentarz, że oto UPA wydaje się negocjować z Polską. Taka interpretacja wydała mi się zupełnym nonsensem, ponieważ heroj Ukrainy powtórzył swoje upowskie credo i w żaden sposób nie wycofywał się z antypolskich działań podejmowanych niegdyś przez swojego ojca.
Ale Wilno skończyło się fiaskiem, a pojawił Majdan.
Od samego początku uważałem, że jedyną logiczną konsekwencją eskalacji tego ostatniego jest rozpad Ukrainy.
I tu zaczęło mi coś świtać. Czy ten Szuchewycz naprawdę czegoś nie negocjował?
Po dzisiejszej informacji o tym, że Lwów właściwie wypowiedział posłuszeństwo Prezydentowi, naszła mnie refleksja, że czego by o upowcach nie mówić, zjedli na polityce zęby i zdaje się już dawno analizowali scenariusz wykrojenia sobie własnego terytorium.
Rzeczywiście, Szuchewycz mógł już dawno testować polską reakcję na ewentualne powstanie Banderalandu.
No i sam jestem ciekaw, jaka by ona była.