Wszystkie polskie portale i serwisy informacyjne trąbią o rządowym projekcie zakazu hazardu. Projektu na stronach rządu nie ma. A jeszcze kilka dni temu media informowały, że przy okazji tej ustawy rząd zamierza stworzyć "czarną listę" witryn internetowych. "Czarną listą witryn zarządzałby Urząd Komunikacji Elektronicznej, a konkretne adresy internetowe wskazywałyby - oprócz Urzędu - policja, służby specjalne i Ministerstwo Finansów - dowiedział się Dziennik Gazeta Prawna". To było 4 dni temu. Projekt ustawy nie jest znany. Dziś w tekstach o tej ustawie mówi się tylko o "złu wcielonym" - hazardzie. Nic o "czarnej liście". Liczą na to, że przeciętny tzw. obywatel nie pamięta co czytał parę dni wcześniej.
Premier przedstawiając założenia projektu zapowiedział, że będzie rekomendował posłom i senatorom przeprowadzenie prac nad nim "bez poprawek w trybie natychmiastowym. - Każdy tydzień zwłoki, to dawanie szansy tym, którzy chcą wywrócić idee delegalizacji "twardego hazardu" - powiedział premier.
Moim zdaniem słowa premiera można tłumaczyć tak: Każdy tydzień zwłoki to dawanie szansy wolnemu przepływowi informacji. Bezkrytyczne poparcie dla projektu przez wszystkie kluby parlamentarne to oczywisty dowód na nieistotność różnic pomiędzy partiami obecnymi w parlamencie.
Branża hazardowa jest ofiarą złożoną na stosie przez wrogów wolności. Afera mogła zostać wywołana tylko w jednym celu: stworzenia "czarnej listy". Przecież cel uświęca środki.
Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka