Skoro już tak się rzeczy mają, że jesteśmy kondominium niemiecko-rosyjskim, chciałbym zapytać zwolenników Prezesa Kaczyńskiego o kilka szczegółów odnośnie tej formy zwierzchności nad naszym krajem. Chętnie bym zapytał samego Prezesa, ale, jak wiadomo, nawet eurodeputowani jego partii miewają niemałe problemy z uzyskaniem u szefa osobistego posłuchania, i próbują konwersacji za pomocą listów otwartych, z niewesołym dla siebie skutkiem.
Chciałbym zatem zapytać zwolenników Prezesa Kaczyńskiego, jak konkretnie realizuje się owa dualistyczna dependencja? Czy to terytorialny podział stref wpływów, czy kompetencyjny? Czy obie ościenne potencje dzielą się wpływami po równo, czy też jedna ma wyraźną przewagę? A jeśli to drugie, czy dzieje się tak za zgodą mniej znaczącego kondominatora, czy też w perspektywie rysuje się rosyjsko-niemiecki konflikt o panowanie nad naszą ziemią żyzną i ludem pracowitym? Czy władające z obcego nadania siły kolaboranckie są bardziej agenturą Moskwy, czy Berlina, a może to słudzy dwóch panów, Komorowski człowiek ruski, a Tusk pruski?
Proszę o bliższe wyjaśnienie kwestii rzeczonej kondominacji, gdyż nie taję, że wolałbym żyć pod rządem pruskim, nie ruskim. Prusacy zostawili nam Rechtstaat, rozbudową infrastrukturę transportową, rozwinięty przemysł, wysokotowarowe rolnictwo, likwidację analfabetyzmu. Od Rosjan dostało się nam wszystko na odwrót, plus korupcyjne nawyki. To i nic dziwnego, że zdecydowanie preferuję zwierzchność niemiecką. Może by tak oficjalnie wytyczyć linię podziału stref wpływów, by obywatele mogli dokonać świadomego wyboru dominialnej przynależności?
Inne tematy w dziale Polityka