Kamil Sasal Kamil Sasal
384
BLOG

Do Prezydium PIS

Kamil Sasal Kamil Sasal Polityka Obserwuj notkę 5

Kiedy spostrzegam ogólną linię komentarzy w mediach na temat PIS, szczególnie po tzw. expose prezesa Jarosława Kaczyńskiego, to po obydwu stronach można mówić o medialnym magicznym zaklęciu - konsekwencja. Skutki wystąpienia z podanymi propozycjami są raczej dobroczynne dla tej partii. Kluczowa staje się dyscyplinautrzymywania kolejnego, nowego języka PIS, który będzie atakowany, jako kolejny zabieg ocieplania wizerunku. Czy Jarosław Kaczyński wytrzyma? Partia ta ma słabość przemawiania do ludzi zajętych bardziej swoimi problemami niż polityką. Nawet jeśli taki wyborca głosuje, to na partię bez skrajności językowych. Może nie tylko dlatego, że nie rozumie politycznych niuansów i problemów kraju, jest to zupełnie inny powód. W mojej ocenie ten elektorat odrzuca winę PO, gdyż Polska kojarzy się z pewną bylejakością. PO pasuje do tej formuły, czyli ludzie głosują niestety na podobnych do siebie, lub przynajmniej wolą ładne opakowanie, nie ważne z jaką zawartością. Nie jest to moje oskarżenie w stronę moich rodaków. Jest w tym logika:

Partia, która uderza słowami największego radykalizmu w oponenta, zarzucając mu, że takim Amber Gold odpowiada za wszelkie problemy, nie jest wiarygodna. Przynajmniej nie dlatego, że wina PO jest mała, to efekt zaniechań i sztuczności jaka panuje na szczeblach władzy - obliczonej na trwanie. Jest to świat przyjaźni państwa z wielkimi, a nieufności wobec małych, pozostawionych samym sobie. W takim razie skąd zarzut niemożności wykorzystania retoryki przeciw rządowi po sprawach Elewaru, czy Amber Gold? Taka retoryka choćby słuszna, nie trafia do ludzi, oni widzą w tym łatwą chęć podniesienia sobie poparcia. Przykładowo. W bloku cieknie dach, a najbardziej rozgadany sąsiad oskarża o to prezesa spółdzielni, mówąc to wszystko jego wina - bo jeździ świetnym samochodem, ma masę pieniędzy i wykorzystuje jeszcze mieszkańców bloku. To, co mówi ten swarliwy sąsiad, może być powodem do przyznania mu racji, ponieważ prezes ma się dobrze, nie interesując się warunkami w jakich mieszkają lokatorzy. Tylko, co jeśli za tymi słowami stoi chęć zostania przewodniczącym wspólnoty mieszkaniowej?

Obecnie wizerunek Jarosława Kaczyńskiego jest szeroko rozpowszechniony, i jest to najbardziej negatywna forma jaka może być. Negatywny wizerunek odebrał liderowi opozycyjnej partii skuteczność słów. A w polityce słowa zawsze są najważniejsze, kluczowe i dosłownie stanowiące o być lub nie być dla polityka. Jest chorym paradoksem, że cokolwiek słusznego powie J.K, to będzie jak ten swarliwy sąsiad - jemu chodzi tylko o władzę. Ktoś mi powiedział pewne przysłowie - mali ludzie patrzą z góry. Jarosława Kaczyńskiego zredukowano do chorego z ambicji na władzę, tak jakby sam Donald Tusk nie miał podstawowej motywacji do utrzymania fotela premiera.

Skąd się bierze taka reakcja? Niedopasowanie ostrych słów do rzeczywistości. Nawet tak wielkimi sprawami jak Amber Gold nie obali się rządu. PIS musi pokazać, że ma rozwiązania, które dotykają każdego człowieka w tym kraju. A problemy rozwiązuje się od podstaw, a najlepiej od samych fundamentów. Taki język trafia do wyborcy. Gdzie zamiast krzyku jest inny język, przemawiający do obywateli - wprost do nich. Nie mówiący Donald to taki, a taki. Czy nepotyzm w jakiejś  instytucji rządowej jest wyłączną winą premiera. Nawet jeśli, to jak to udowodnić? Samo mówienie, o tym nie wystarczy. Trzeba pokazać możliwość systemowych zmian - to czego nie zrobiła IV RP. Zaczęliście od góry, zapomnieliście od szarakach na dole.

Jak można to zmienić?Jest taki pogląd mówiący, że sukces pretendenta do zwycięstwa w wyborach zależy też od tego, jak wiele uściśnie dłoni na swoich spotkaniach, czy konwencjach.

Wizerunek polityków dla obywateli stał się zbyt makiaweliczny, a ocieplanie zbyt sztuczne. Przykładowo. Zetknąłem się z plakatem wyborczym posłanki PIS. Kobieta ma już swoje lata, w rzeczywistości jest starsza niż na tym kawałku papieru. Była wyśmiewana za tak udaną próbę odmłodzenia. Problem tylko w tym, że widząc ją w realnym świecie zastanawiałem się w konfrontacji z ulotką wyborczą, czy to ta sama osoba? Tak, to była ta osoba. Ulotka wprowadzała w błąd, dla kogoś kto lepiej znał z widzenia kandydantkę na posła. Jaka z tego jest nauka? Prezes PIS musi być sobą, musi pokazać, że próba ocieplenia jego osoby nie jest oderwana od niego samego. Lepiej byłoby jakby zaangażował się w przekonanie dlaczego jest sobą - zbliżył się do wyborcy. Zrezygnował z czegoś co staje się domeną każdego lidera politycznego - utraty złudzeń do ludzi. Warto byłoby żeby znów w nich uwierzył. Tu nie jest potrzebna prosta, wyświechtana jak z poprzednich kampanii kilkuminutowa sesja prezesa w ekranie telewizora na tle książek. Z pełną autentycznej dumy i przekonania o predestynacji do władzy. Na ludzi już to nie działa, co najwyżej na twadry elektorat. W takim razie co? Zamiast rezyserki, potrzebny jest prezes na żywo. Wytrzymały na docinki, na niespodziewane słowa i żale. Pewny, że człowiek ma prawo go nie rozumieć, ale bez sztucznego uśmiechu. Jakie to mogą być przykłady:

- prezes chodzi z wolontariuszami swojej partii i rozdaje ulotki, ale nie wyborcze, mogły by to być zaproszenia na zbliżające się rekolekcje do kościoła lub na badania diagnostyczne,

- odwiedza chorych w szpitalu, ale nie raczy ich tym jak naprawi system, rozmawia z każdym osobiście, chyba ma w tym wprawę? ktoś powie co ja bredzę, tylko nikt jakoś nie zastanawiał się nad pokładami empatii tego człowieka, skoro często dba o schorowaną matkę. Czy ktoś kto rozumie cierpienie nie mógłby znaleźć wspólnego języka z podobnie nękanymi bólem? Jest tylko ważną kwestią do kogo iść, osobiście wolałbym małych pacjentów, dzieci szybko odgadują nawet dorosłego człowieka, to najbardziej wymagający wyborca,

- pokazywać realne problemy, przejechać się na prowincję, pokazać to prawdziwe życie bez codziennego widoku w TVN warszawki,

- wybrać się do wielu małych miasteczek i dużo rozmawiać, pokazać szczere zainteresowanie, dopytywać się, ale nie w sposób fałszywy, gdzie o dostępie do polityka decydują podstawiani przez sztab wyborczy ludzie,

Czy to trudne? To wszysko jest bardzo trudne, za tym musi stać autentyczność. Jeśli Jarosław Kaczyński umie z pasją mówić o problemach dużych, niech zejdzie na pułap niższy. Gdzie nie dociera rząd, a powinien. Gdzie losy ludzi są zależne od nich samych. Pokazać ich trud. Dowartościować samo społęczeństwo, które ma nad sobą szklany sufit - przez ten sufit mogą tylko przechodzić wybrani. Dla szarej większości zostają odpadki. To powinno być przesłanie - czy Polska ma byc krajem wybranych? gdzie lepiej powodzi się kołom wzajemnej adoracji? gdzie schorowany człowiek lub uczący się jest obciążony bardzo wysokimi kosztami... Słyszą ciagle, że musimy zaciskać pasa. Jak mamy zaciskać jeszcze bardziej ten pas? Mi się już powoli zaczyna otwierać scyzoryk w kieszni jak to słyszę......

Jarosław Kaczyński nie musi tego robić. Może zostać na swojej pozycji. Może być tam, gdzie jest. Po co ma pokazać siebie, po co pokazać czemu warto być sobą? Takie trwanie też jest dobre, pokazuje potencjał w jednej i tej samej roli. Lecz polityka jest dynamiczna, nie znosi przetartych schematów. I ten brak dostoswania się będzie wypełniał media w pogoni za utrzymaniem Donalda Tuska przy władzy. Kiedy ja już powoli widze w ludzkich oczach coś więcej, zmienia się coś w ich zachowaniu. W tych oczach widzę pociski.

pozdrawiam

SCHUMI

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka