Wywiad ciekawy i materiału do przemyśleń bardzo dużo (źródło na końcu). Nie zaskakuje fakt, że niedoszły premier wykorzystany przez Tuska poważnie zraził się do powrotu na polityczną scenę (szczegółów jest sporo). Oczywiście w rozmowie Rokity z dziennikarzem jest to potwierdzenie jego dalszego zainteresowania polityką. Inaczej nie byłoby tego wywiadu. Fragment dotyczący zniesmaczenia innych polityką uważam za bardzo istotny. Dobra diagnoza fałszu w ustach tych, którzy na polityce wieszają psy. Choć jak żyć bez polityki? Polityka, a raczej jej brak to cel utopistów/socjalistów, by powstało społeczenstwo apolityczne. Jedna zwarta masa. I coś dzisiaj jest na rzeczy, aby nierozumienie pewnych rzeczy było powszechne. To nadzwyczaj wygodne dla partii masowych.
Z drugiej strony Rokita wskazuje, że dzisiejsza walka między PO i PIS jest walką przeciwnych sobie plemion. Co w moim odczuciu bardziej przypomina spór religijny, choć w istocie jest pędem ku władzy. Gdzie zwolennicy i przeciwnicy byliby w stanie się może nawzajem pozabijać? Czy jego argument, że oskarżanie przez Kaczyńskiego o morderstwo samego Tuska faktycznie przysparza widocznych rezultatów? Wylicza większą ilość zwolenników Kaczyńskiego, co miałoby potwierdzać, że jaskrawość sporu jeszcze mocniej angażuje obywateli. Te emocje polityka rozpala gwałtownie.
W innym miejscu dość cynicznie kreuje wrażenie, że Polacy chcieli coraz sprawniejszych kampanii politycznych, a nie bardziej ideowo nastawionego państwa. Ładnego spektaklu okłamywania:
- Rokita -"Ja w każdym razie mam dziś takie przekonanie, że wtedy myliłem się niemal we wszystkim, co myślałem. Polacy ani nie chcieli reform, ani lepszego ustroju, ani już w szczególności wyższych standardów. Chcieli natomiast profesjonalnych kampanii reklamowych polityków i partii. No i wpadli w prawdziwy zachwyt, kiedy politycy zaczęli im fundować profesjonalne seanse partyjnej nienawiści."
Nie twierdzę, że społeczeństwo w swej masie zamiast działać, jak sprawna demokracja, w istocie czasami działa niczym wyrachowana gównokracja. Ale taki wniosek wiele upraszcza. Odnowa jaka miała się dokonać w wyniku IV RP miała zmienić fundamenty. A te się robi czyniąc zmiany konstytucyjne i poważne refomy. Mediom zaś dano polityczne kąski. Mam wrażenie, że PIS w tamtym czasie bardziej skupił się na karmieniu mediów. Niż przekonywaniu ludzi do swoich racji. I dlatego Rokita słusznie mówi o projekcie IV RP, jako działaniu marketingowym. Z drugiej strony przyznaje, że efektem rządów PIS była epoka prosperity, która załamała się po 2008 roku w wyniku kryzysu światowego. To, że ludzie nie łączą sukcesu własnego portfela z rządzącym ugrupowaniem nie jest nowością. Platformie w moim odczuciu udało się wykorzystać piętę achillesową powyższego projektu - szukanie układu przez Kaczyńskiego - w sytuacji, kiedy układy są wszędzie.
W innym miejscu Rokita porównuje straszenie władzy Kaczyńskim, do retoryki tego samego o braku niepodległości - "Tamta argumentacja jest warta drugiej, w sensie intelektualnym. Ale obie mają służyć mobilizacji społecznych emocji, a nie opisowi rzeczywistości." Tym czego nie widzą politycy to krótkowzroczej formy działania na emocje. Wynika to z niechęci przed rozwiązywaniem prawdziwych problemów. Dlatego przewiduję, że spór światopoglądowy będzie się zaostrzał. Gdyż dla obywdu plemion jest to walka na śmierć i życie. Człowiek nie walczy za 2+2=4, ale o konkretne wartości. I o nie potrafi czynić najgorsze. Jednak spowoduje to jeszcze większy brak zainteresowania polityką. Frekwencja wyborcza będzie się obniżać - aż demokracja dotknie dna.
W takim razie, czy przewidywanie Rokity, że strategia Kaczyńskiego sie powiedzie - jest słuszne? W pewnej mierze tak. Kaczyński prędzej, czy później dojdzie do władzy. I tego jako mechanizmu demokracji nie można się obawiać. Jego powszednie liberalne reformy w gospodarce świadczą o możliwym przygotowaniu do właściwego postrzegania realiów gospodarki. Tylko, czy do tego czasu problemy nagromadzone przez dzisiejsze państwo nie będą swego rodzaju bombą zapłonową?
Na koniec. Nie chce sie podejmować zadania opisu całego wywiadu. Byście sami przeczytali go w całości i dołożyli więcej niż ja. Ale w moim odczuciu najważniejszy cytat. Gdyż sam wywiad uważam z bardzo wartościowy.
- Rokita - "Na tym polega profesjonalizm. Jak propagandyści PiS-u mówią o utracie niepodległości, to nie mają na myśli prawdziwej utraty niepodległości, tylko chcą wzmocnić poczucie zagrożenia i wspólnoty antytuskowego elektoratu. Jak Platformersi straszą dyktaturą PiS-owskich ciemniaków, to nie dlatego, że uważają Kaczyńskiego za Łukaszenkę, tylko chcą utrzymać strach przed rządami PiS, który jeśliby zniknął, spowodowałby nieuchronną klęskę wyborczą PO. Jeżeli chce się serio rozmawiać o takich technologiach politycznych, to nie należy sobie zawracać głowy upowszechnianymi treściami, a zajmować się funkcjami, jakie maja one pełnić."
- Rokita - "Te dwie doktryny nie służą temu, ażeby opisywać prawdziwy świat, tylko temu, żeby perswadować, podniecać, budzić złe emocje. Czyli – mówiąc językiem polityki – utrzymywać stan mobilizacji społecznej. Rozmawiając o nich na serio, jako o diagnozach rzeczywistości, popadamy w kompletną ułudę. To tak jakbyśmy żyjąc w latach trzydziestych, pod wpływem tego co usłyszeliśmy od Goebbelsa, zaczęli zastanawiać się nad tym, czy nad naszym życiem nie panuje czasem żydostwo. To jest absurd. Nie należy dać się zwodzić."
Zachęcam do przeczytania (źródło):
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/wywiady/rokita-strategia-oskarzania-tuska-o-zdrade-doprowa,1,5381417,wiadomosc.html
pozdrawiam
Kamil Sasal
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka