Kamil Sasal Kamil Sasal
1127
BLOG

"Bez znieczulenia" po polsku

Kamil Sasal Kamil Sasal Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Konflikt polityczny w Polsce jest normalnym zjawiskiem w demokratycznym państwie, które umożliwia działalność wielu organizacjom politycznym oraz stowarzyszeniom. Wszyscy możemy według własnych zdolności intelektualnych i możliwości ekonomicznych artykułować swoje poglądy. Szczególna odpowiedzialność spoczywa na politykach, dziennikarzach i naukowcach za sposób, w jaki posługują się słowem. Demokracja jest jednak systemem zastępującym fizyczną konfrontację – walką na słowa – z tego też powodu każdy jest jej częścią. Czy jesteśmy w stanie uszanować przeciwnika w sytuacji skrajnej niezgody z jego poglądami?


Opublikowany przez dziennikarzy Andrzeja Stankiewicza i Bartosza Węglarczyka dla onet.pl krytyczny artykuł o polskiej polityce zagranicznej wskazywał na bardzo poważne napięcia pomiędzy polską a amerykańską dyplomacją. Autorzy powoływali się na niejawne notatki MSZ, tym samym prowokując rząd do ostrej reakcji. Z jednej strony debaty publicznej obaj dziennikarze uzyskali sporo aprobaty po stronie środowisk mocno nieprzychylnych partii Jarosława Kaczyńskiego. Druga strona uznała to za atak i próbę dalszego oczerniania Polski, którego inspiratorem ma być niemiecki kapitał będący właścicielem powszechnie znanego portalu informacyjnego. Nie negując kwestii wpływu pochodzenia kapitału na rzetelność w działalności informacyjnej, bankowej lub przemysłowej, należy zadać sobie pytanie, czy pomimo tego nadal jesteśmy w stanie myśleć w kategoriach dobra wspólnego i działaćw ściśle określonych ramach demokratycznych np. akceptacji wolności słowa? To istotne pytanie odnosi się do naszych najgłębszych predyspozycji dofunkcjonowania w wolnym społeczeństwie.


Zacznijmy od jednej z podstawowych cnot kardynalnych, jaką jest umiarkowanie w wielu aspektach naszego życia. Mając na uwadze użyty przeze mnie tytuł artykułu „Bez znieczulenia” (1978 r.); chciałbym tym samym odwołać się do znanego filmu Andrzeja Wajdy, w którym bohater – znana postać świata dziennikarskiego i wykładowca naukowy – traci wszystko. Przyjeżdża do kraju i dowiaduje się, że żona go porzuciła dla innego. Wszyscy się od niego powoli odwracają. To, co zaskakuje w tym filmie to bardzo trafna uwaga jednej z postaci, że żona zostawiła go dla mężczyzny, który okaże jej mniej wyrozumiałości. Miłość, o którą nie trzeba już zabiegać, bo mąż zawsze wróci i on tu zawsze będzie, to życie pozbawione ekscytacji dla pewnych kobiet. Wszystko wydaje się poukładane, gdyż całość dotyczy człowieka, który osiągnął szczyt, by dowiedzieć się, że nienawidzą go za jego intelekt. Paradoks polega na tym, że prymitywizm często ma związek z siłą. A my żyjemy w czasach przeciążenia informacyjnego, wobec czego prawie każdy chce być kimś i uchodzić za osobę wyrażającą konkretne poglądy. To trochę, jak z tą znudzoną żoną, ona nie chce już rozmów na wyższym poziomie intelektualnym, pouczeń i wiedzy kogoś kto stoi ponad nią. I to nawet, jeśli ta osoba kieruje się miłością. Trzeba też pamiętać, kto kocha - ten karci. Jednak ona pragnie czegoś znacznie bardziej brutalnego i z grzeczności nie będę pisał czego, by dać większe pole dla wyobraźni czytelników. Tak ukazał to wieloaspektowy film Andrzeja Wajdy. W pewnym stopniu analogicznie jest z naszym obecnym traktowaniem demokracji. Ona jest po prostu zbyt wymagająca i narzuca rozwiązania, których stosowanie zmusza do rozkładania wielu aktywności długofalowo. Jest to trudne do zaakceptowania dla ludzi pragnących szybkich i brutalnych działań.


Umiar powściąga destrukcyjne emocje. Z umiarem we własnym postępowaniu wiąże się także cierpliwość oraz oszczędność w gospodarowaniu swoim majątkiem. Znacznie trudniej jest tak postępować, kiedy się chce być kimś więcej niż się w rzeczywistości jest. Bardzo łatwo o popadnięcie w skrajności. To domena ludzi niedojrzałych, ale niekiedy też społeczeństw, które doznały wiele krzywdy i chciałyby sprawiedliwości, a ta znajduje się poza ich zasięgiem z powodu pewnejbrutalnej kwestii. Mianowicie takiej, że historię piszą zwycięzcy.


Powstają dwie alternatywy, z których pierwszą jest umiar i delikatne postępowanie, a na drugim biegunie wykorzystanie siły. Brutalizacja życia publicznego poprzez szafowanie wyrokami, kto jest wrogiem, zdrajcą, kłamcą i wiele innych określeń to droga na skróty. Tworzą one czytelne etykiety i szereg symboli usytuowanych w obozach poszczególnych ugrupowań. Na mikro przykładzie kryzysu małżeńskiego, łatwo możemy przenieść tego typu historięna szerszą płaszczyznę życia społecznego, ponieważ bardzo często nie bierze się pod uwagę faktu, że losy pojedynczych jednostek w zderzeniu z innymi to relacje powodujące konkretne konsekwencje, których suma pokazuje przekrój społeczeństwa i jego najbardziej powszechne problemy. Jeżeli zjawisko kryzysu między A i B doprowadza do sekwencji konfliktów, których finał oznacza koniec ich wzajemnego pożycia, to mamy do czynienia z upadkiem pewnego systemu zależności. W świecie nieskrępowanej wolności i pragnień, jakakolwiek relacja zmiennej podległości jest przedstawiana, jako szalenie niepasująca do postępu. Czyż nie lepiej jest dwóm, niż jednemu? Ale jeśli ten jeden, nie idzie z drugim, ale wybiera jeszcze kogoś innego, to dochodzimy do poczucia braku sensu jakiejkolwiek relacji. Pewne podobieństwa możemy dostrzec w polityce, ponieważ w działalności politycznej zaufanie, przyjaźń nie istnieją. Funkcjonuje nadrzędna zasada interesu i eliminacji przeciwnika. Małżeństwo w kryzysie to bardzo często konflikt na wyniszczenie. To, co miało być dobre, jest okazją do wzajemnych oskarżeń. Społeczeństwo staje się ofiarą upadku racjonalnej polityki oraz podstawowych relacji uczuciowych, a to kosztuje, gdyż rozwód to przeniesienie intymnych faktów życia na scenę widoczną dla obcych ludzi, którzy w ramach obowiązujących przepisów mają zakończyć przegraną relację wydaniem werdyktu.


Niestety, polska polityka i stosunek zwykłych ludzi do innych przybiera postać trwałego rozwodu w imię coraz bardziej radykalnych poglądów jednej i drugiej strony. Całość nie doprowadzi do niczego pozytywnego z powodu stawki, o jaką toczy się gra. Jest nią zdominowanie i trwałe upokorzenie, które przekreśla możliwość uzgodnienia kompromisu. Tak zajęte pozycje we wzajemnym przetargu na posiadanie racji są długotrwałą wojną pozycyjną na wyniszczenie. Proste relacje szacunku i umiaru schodzą na dalszy plan - liczy się wyrazistość. I to dlatego mamy tak ostry konflikt na linii elity opiniotwórcze a prosty lud. Obie strony są do siebie trwale wrogo nastawione, zaprzeczając ogólnemu sensowi całego konfliktu. Dzięki niemu nie będzie sprawnego państwa, ale złudna wiara, że osiągnęliśmy krótkotrwałą przewagę. Trochę jak z rozwodem, wielu go tak na prawdę żałuje. Wchodzą w nowe relacje, a tam także występują problemy, tylko inne i mające odmienną amplitudę. Uwikłaliśmy się w konflikt, który nie ma sensu. Wzajemny brak szacunku mógłby go zmniejszyć, ale przejawy rozsądku są traktowane niczym objawy słabości.


Problem ma związek z jeszcze jedną sprawą związaną z relacjami na linii elity a zwykli ludzie. Nie szanujemy ludzi o wyższym statusie zawodowym, czego dowodem jest coraz bardziej powszechna niechęć do ekspertów. Zwykli ludzie traktują ich jak zło konieczne, dążąc do wykluczenia ich narracji. Elity z kolei czują się tym oburzone, co zresztą same wypracowały – niechęć do autorytetu i jego stałe podważanie. Przypominając to skonfliktowane małżeństwo z filmu Wajdy. On, intelektualista traci w ochach żony nie dlatego, że źle postępuje, ale dlatego, że wymaga od niej czegoś więcej. Oboje nie łączą swoich sił w pożytecznej egzystencji dla dzieci i nadawania sensu życiu poprzez szacunek i miłość. Wykorzystuje to ten trzeci. Ciekawe jak bardzo stawiamy się w podobnej sytuacji, jako większa zbiorowość. Upadek Polski ma szerszy wymiar moralny. Jesteśmy wściekli na siebie, bo nie potrafimy kochać miłością bezinteresowną tylko szukamy własnej korzyści. W tym lub innym ugrupowaniu, w tym lub innym obrażaniu, by poczuć złudną przewagę. Ona jest dzisiaj, jutro jej nie będzie, aż przyjdzie właśnie ten trzeci.






Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo