SDP SDP
743
BLOG

O wyroku ws. antykomor.pl i o prowokacji GPC

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Z Dominiką Bychawską-Siniarską z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o wyroku w sprawie portalu Antykomor.pl i prowokacji dziennikarzy „Gazety Polskiej Codziennie” rozmawia Andrzej Kaczmarczyk

 

Dominika Bychawska-Siniarska. Prawnik, absolwentka Kolegium Europejskiego w Natolinie, pracowała w kancelarii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w latach 2005-2006 współpracownik Programu Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, obecnie Dyrektor Merytoryczny „Obserwatorium wolności mediów w Polsce” oraz koordynatorka projektu „Europa Praw Człowieka".

 

Za co dokładnie sąd skazał twórcę strony Antykomor.pl?

Sąd przeprowadził dosyć dokładną analizę zarówno zdjęć, jak i gier funkcjonujących na stronie. Uznał, że bloger dopuścił się znieważenia głowy państwa, rozpowszechniając na swojej stronie obrazki z wykorzystaniem wizerunku Prezydenta RP oraz gry „strzelanki”, w których wizerunek Bronisława Komorowskiego był celem. Jednocześnie sąd uznał, że dwa inne obrazki nie wypełniają znamion znieważenia konstytucyjnego organu państwa (dotyczyły one okresu, gdy Bronisław Komorowski pełnił funkcję głowy państwa jeszcze jako marszałek Sejmu). 

Sąd uznał za dopuszczalny fotomontaż przedstawiający mężczyznę z doklejoną głową Prezydenta RP, który przykłada sobie wiertarkę do głowy i drugie podobne zdjęcie z mężczyzną w szlafroku. Inaczej jednak odniósł się do dwóch innych zdjęć, które miały kontekst seksualny, erotyczny. Sąd wskazał, że zdjęcia te nie mają związku z publiczną funkcją pełnioną przez Prezydenta. Analizując gry, w których możliwe było strzelanie do Prezydenta sąd uznał, że przyczyniają się do „propagowania przemocy w cyberprzestrzeni”.

Jeżeli nawet zgodzimy się z sądem, że prawo zostało złamane, czy to nie za wysoki wyrok?

Sąd skazał twórcę portalu na karę 10 miesięcy ograniczenia wolności w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Jednakże ze względu na pozostałe zarzuty (drobne fałszerstwa dokumentów, które znaleziono u niego podczas przeszukania) będzie musiał pracować społecznie 40 godzin w miesiącu przez rok i 3 miesiące. To nie jest mała kara. Może ona wywoływać tzw. „skutek mrożący" i powstrzymywać przed jakąkolwiek działalnością satyryczną w stosunku do głowy państwa w przyszłości. Przecież na co dzień w wielu czasopismach, nie mówiąc o sieci, możemy podziwiać obrazki z udziałem głowy państwa, które mają charakter satyryczny, a większość zawartości Antykomor.pl już wcześniej funkcjonowała w sieci.

Mam wrażenie, że nadal jest problem ze zdefiniowaniem przestrzeni jaką jest Internet i zaakceptowaniem, że może w Internecie można pozwolić sobie na więcej. Myślę, że w tej sprawie już prokuratura powinna zaprzestać ścigania ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu.

Czy ten wyrok obroni się w wypadku odwołania do Trybunału w Strasburgu?

Już podczas postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, który w lipcu 2011 r. uznał art. 135 par. 2 za zgodny z polską Konstytucją wskazaliśmy w naszej opinii przyjaciela sądu, że przepis ten budzi nasze zastrzeżenia, w szczególności w kontekście orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które nasz ustawodawca, jak i sądy powinny brać pod uwagę. Trybunał w Strasburgu wielokrotnie podkreślał, że granice krytyki w stosunku do polityków są szersze niż do osób prywatnych. Jeszcze słabszej ochronie podlega rząd lub inne instytucje władzy państwowej. Przedstawiciele władzy, muszą tolerować krytykę wyrażoną w formie uwag prowokacyjnych, obraźliwych, oburzających, a także krytykę przybierającą postać satyry.

Czy w innych krajach europejskich też zapadają skazujące wyroki za znieważenie głowy państwa?

Niestety w wielu krajach europejskich (np. Niemczech, Danii, Holandii, Hiszpanii) utrzymywane są przepisy o znieważeniu głowy państwa i zdarzają się w nich przypadki skazań. Natomiast dobrym przykładem jest Wielka Brytania, w której o krytykę monarchy nikogo nie oskarżono od 1715 r. Instytucja „lese majesty", chroniąca głowy Państwa jest archaiczna, nie ma potrzeby jej utrzymywania, gdy podobnie jak w naszym prawie karnym, są ogólne przepisy dotyczące znieważenia (art. 216 Kodeksu karnego). Ten pogląd podziela też Trybunał w Strasburgu. Mnie najbliższe jest podejście amerykański. Tam wolność słowa opiera się na zasadzie, że wolno wszystko prócz gróźb i wezwania do przemocy. Taka groźba czy wezwanie musi być „clear and present", tj. oczywista i realna.

Utajnienie procesu spowodowało, że de facto nie wiemy za jakie publikacje skazano Frycza, a sprawa dotyczy oskarżenia publicznego a nie prywatnego, i urzędu a nie osoby fizycznej. Jako obywatele zainteresowani sprawą nie mamy podstaw, by mieć własną opinię. Czy to nie ograniczenie wolności słowa lub dostępu do informacji?

Ogłoszenie wyroku jest publiczne, każdy mógł więc pojawić się w sądzie i wysłuchać uzasadnienia sądu. Ponieważ było ono dosyć obszerne można z niego wnioskować o jakie publikacje chodziło i jakie materiały. Zapewne wersja pisemna wyroku wraz z uzasadnieniem zaraz po publikacji pojawi się w sieci. Z kolei dziennikarze, zainteresowani sprawą, już na etapie wniesienia aktu oskarżenia do sądu mogli zwrócić się do Prezesa Sądu o dostęp do akt sprawy. Oczywiście decyzja o udostępnieniu akt pozostaje w gestii sądu.

Inną sprawą jest ocena czy wyłączenie jawności w tej sprawie rzeczywiście było uzasadnione ochroną dobrych obyczajów, czy też ważnego interesu prywatnego Prezydenta. Myślę, że ze względu na specyfikę art. 135 par. 2 k.k. i na ochronę symboliki narodowej jaką on wprowadza, procesy tego rodzaju powinny być publiczne. Przecież przepis niejako chroni wartości narodowych, czyli nas wszystkich.

Chciałem zapytać też o opinię w sprawie prowokacji „Gazety Polskiej Codziennie” wobec szefa gdańskiego sądu…

Nie chcę odnosić się do sprawy GPC, posiadamy wszyscy za mało informacji w tej sprawie, żeby się do niej kompetentnie odnosić.

Mogę jednak wskazać na pewne aspekty zagadnienia „prowokacji dziennikarskiej". W tym zakresie polecam opracowanie dr. Marka Palczewskiego „Journalistic provocation. Definition - legal and ethics aspects - typology". Dr Palczewski w ślad za prof. Lechem Gardockim czy też prof. Markiem Safjanem stara się wytyczyć granicę prawne i etyczne prowokacji dziennikarskiej. Wskazują oni, że prowokacja dziennikarska powinna być elementem dziennikarstwa śledczego i musi mieć na celu potwierdzenie pewnej wcześniej opracowanej tezy. Rzetelny dziennikarz nigdy nie powinien zaczynać swojego „śledztwa" od prowokacji, prowokacja powinna być jego zwieńczeniem.

Jaka więc prowokacje jest dopuszczalna?

W świetle kodeksów etycznych BBC, CBS, NBC, czy też SDP możemy wnioskować pewne zasady, jakimi powinna się rządzić prowokacja. Musi ona przede wszystkim być uzasadniona ważnym interesem społecznym, dotyczyć poważnych kwestii społecznych (a nie mieć na celu wywołanie sensacji), powinna mieć na celu wyjaśnienie jakiejś prawdy, a nie wytworzenie zdarzenia do opisania, lub pewnych faktów. Ponadto, uciekanie się do prowokacji przez dziennikarza może mieć miejsce tylko, gdy nie można potwierdzić czy uzyskać informacji w inny, tradycyjny sposób. Prowokacja musi służyć szeroko pojętemu interesowi społecznemu, a nie określonej partii czy opcji politycznej, ani żadnej grupie interesu. Najlepiej jeżeli jest ona uzgodniona z przełożonym dziennikarza oraz jak właściwe organy ścigania są o niej poinformowane. W tym samym kierunku idzie polskie orzecznictwo. I tak np. za społecznie uzasadnione możemy uznać śledztwo prowadzone przez dziennikarzy Polsatu i Wprost w głośnej sprawie gangu pedofilii, w tej sprawie nagrania pozyskane przez dziennikarzy posłużyły prokuraturze i doprowadziły do skazań członków gangu.

Premier komentując sprawę stwierdził, że w postępowaniu dziennikarzy „być może mamy do czynienia z przekroczeniem granic” i złamaniem prawa (powoływanie się na urząd i powoływaniem się na wpływy). Czy to nie są próby może miękkiego, ale jednak zastraszania dziennikarzy?

Niestety dosyć powszechne jest odwoływanie się do sankcji karnych w stosunku do dziennikarzy przez naszych polityków. Tu najlepszym przykładem jest częste straszenie „słynnym" art. 212 k.k. Świeży przykład z ostatniego tygodnia to straszenie tymże artykułem dziennikarzy „Kuriera Słupeckiego" przez Eugeniusza Grzeszczaka, wicemarszałka Sejmu. Przypomnieć należy, że w trakcie kampanii wyborczej PSL opowiedział się za zniesieniem tego artykułu. To tylko obrazuje podejście polityków do wolności słowa i postrzeganie dziennikarzy jako pewne zagrożenie.

 

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości