seafarer seafarer
171
BLOG

Święte oburzenie. Kaczyński odróżnia postkomunistów od lewicy.

seafarer seafarer Polityka Obserwuj notkę 43

To było chyba w kwietniu. Zima trzymała jeszcze w najlepsze a przez kraj przetoczyła się wiosenna burza. Akurat odbywał się kongres PiS-u i poseł Hoffman coś tam napomknął o możliwości ewentualnej koalicji z SLD. No i zaczęło się. Świętym oburzeniem zapłonęli tutaj na ‘salonie’ (i nie tylko tutaj) zwolennicy Platformy. Tak jak by nienaruszona polityczna cnota PiS-u była dla nich najważniejszą rzeczą na świecie. Oczywiście nie trzeba wielkiej przenikliwości, żeby się domyślić, że to ‘święte oburzenie’ nie było szczere. A mówiąc wprost było to oburzenie faryzejskie. I tym, którzy się tak bardzo oburzali wcale nie chodziło o dobro PiS-u a wręcz odwrotnie. Cały ten szum był po to żeby ludziom zohydzić PiS. Że się kuma z postkomunistami, że nie ma zasad i takie tam inne.

Po stronie zwolenników PiS-u też nastąpiło zamieszanie. Niektórzy naprawdę uwierzyli w tę ‘koalicję’. I również się oburzali, choć oni szczerze. Słychać było nawet głosy o pozostaniu w domu, gdy będą wybory.

A teraz mamy wybory, co prawda prezydenckie a nie parlamentarne. Ale sprawa relacji PiS a SLD znowu wraca. Jarosław Kaczyński w Radomiu, powiedział kilka słów o lewicy i postkomunistach. Sens tej wypowiedzi był taki, że już przyszedł czas, aby w stosunku do SLD odstąpić od używania określenia ‘postkomuniści’ a używać słowa ‘lewica’.

I znowu zapłonęło święte oburzenie. Szczególnie to ‘faryzejskie’. Znowu wracają oklepane już formuły. PiS jest żądny władzy. PiS dla władzy zrobi wszystko. Oburzenie to nazywam ‘faryzejskie’ bo przecież nikt ze zwolenników Platformy nie wyraża tak otwarcie i gromko oburzenia na głoszone przez Janusza Palikota projekty koalicji Platformy z SLD po wyborach prezydenckich i oferowanie Napieralskiemu stanowiska wicepremiera w nowym rządzie.

A i niektórzy zwolennicy PiS-u też się teraz oburzają. Choć oni - tak jak wtedy w kwietniu – zupełnie szczerze. Powstaje, więc pytanie. Dlaczego temat jakiejkolwiek współpracy z SLD jest tak bardzo drażliwy? Drażliwy chyba również dla zwolenników Platformy (choć ich ‘troska’ o PiS w tym kontekście w oczywisty sposób nie jest szczera).

Wyjaśnienie powodów tego oburzenia (szczerego czy też nieszczerego) jest jedna. W Polsce nie przeprowadzono dekomunizacji. I to pokutuje do dziś dnia. Gdyby tę sprawę załatwiono we właściwym czasie (chociażby w postaci ustawowego potępienia komunizmu i powiedzmy 10-letniej ‘kwarantanny’ dla prominentnych działaczy systemu komunistycznego, czyli tak jak to zrobiono w Czechach) dawno byśmy już zapomnieli o tym problemie. I prawdę mówiąc, SLD miałoby również łatwiej. Za Napieralskim nie ciągnąłby się teraz postkomunistyczny ogon.

Ale dekomunizacji u nas nie przeprowadzono. Takie są fakty. Niewątpliwie z tego powodu wyniknęło wiele szkody. Ale tego już się nie odwróci. I nie ma już realnej szansy na formalne jej przeprowadzenie. Ta dekomunizacja jednak, przez te lata które minęły, jakoś tam się odbyła w sposób naturalny. Bardzo ułomnie, ale się odbyła. Przede wszystkim w mentalności ludzi. Chyba nawet w mentalności dawnych komunistycznych aparatczyków też. A że oni wypinają teraz pierś i przypisują sobie nie swoje zasługi? Trudno, musimy już z tym żyć, (choć czasami, muszę przyznać jest ciężko to znieść).

Wróćmy jednak do sedna sprawy. Do wyborów prezydenckich i oburzenia, które wywołały słowa Kaczyńskiego o postkomunistach i lewicy. Przed nami druga tura wyborów prezydenckich. Zarówno Platforma jak i PiS, jeżeli chcą wygrać wybory prezydenckie muszą przeciągnąć wyborców Napieralskiego na swoją stronę. Nie ma w tym nic nagannego ani wstydliwego. Takie są reguły gry. Żeby wygrać wybory, potrzeba wyborców, którzy zagłosują. Proste i zrozumiałe.

Zobaczmy, więc co w tej sprawie robi Platforma. Platforma kaptuje polityków SLD (lub w jakiś sposób z SLD związanych). Marek Belka dostał stanowisko prezesa NBP, Cimoszewiczowi obiecują (czy też już obiecali) ministerstwo spraw zagranicznych po wyborach, Grzegorz Napieralski ma otrzymać funkcję wicepremiera, również po wyborach. Że to handel stanowiskami, że to niemoralne? Nie o to chodzi i wcale nie jestem taki pruderyjny żeby Platformie to zarzucać. Jak już poprzednio wspomniałem polityka ma swoje reguły gry. Chodzi natomiast o to czy to będzie skuteczne. Otóż nie sądzę żeby te zabiegi Platformy o elektorat Napieralskiego były skuteczne.

Dlaczego? Dlatego, że co innego są politycy a co innego wyborcy. Gdyby to chodziło o głosowanie w sejmie to tak. Posłów można związać dyscypliną partyjną, posłom można obiecać (lub nie obiecać) miejsce na liście przy nadchodzących wyborach. I to działa. Natomiast zwykli wyborcy to, co innego. Oni nie aspirują do żadnych stanowisk ani list wyborczych. Nawet jak Napieralski da się Platformie kupić, (w co wątpię, bo on w tej chwili gra o większą stawkę niż bycie wicepremierem u boku Platformy) i zaapeluje do swoich wyborców żeby głosowali na Komorowskiego to oni i tak za kotarą zagłosują po swojemu. Kierując się własnym rozeznaniem i własnym interesem. A jaki wspólny interes mają wyborcy lewicy z partią liberalną? Liberałowie stawiają na tych, którym w życiu się powidło, tych którzy odnieśli sukces. Owszem wśród postkomunistów jest takich wielu. I oni tak, odpowiedzą na apel Platformy. I zagłosują na Komorowskiego. Ale czy zrobią to ludzie, którym trudno związać koniec z końcem a którzy jednocześnie mają przekonania lewicowe i właśnie w lewicy upatrują poprawę swojego bytu? Nie sądzę a nawet jestem przekonany, że tego nie zrobią. I co ważniejsze jest ich o wiele więcej niż postkomunistów, czyli tych, którym się powiodło.

A teraz, co robi PiS i co robi Jarosław Kaczyński? Ani PiS ani Jarosław Kaczyński nie rozdają ani nie obiecują żadnych stanowisk postkomunistom. Jarosław Kaczyński w Radomiu jedynie powiedział, że ludzi o przekonaniach autentycznie lewicowych nie będzie już więcej nazywał postkomunistami. Czyli co zrobił? Otóż odróżnił lewicę [1](do której niesprawiedliwie przywarło, na skutek zaszłości związanych z brakiem dekomunizacji w Polsce, piętno postkomunizmu) od rzeczywistych postkomunistów. Co w tym złego i nagannego? Czemu tutaj tak bardzo się oburzać?

Wróćmy jednak do kryterium skuteczności, o którym mówiłem przy działaniach podejmowanych przez Platformę. Jarosław Kaczyński, zdejmując piętno postkomunizmu, z SLD odwołuje się do lewicowego wyborcy. Wprost i bez pośredników. I dobrze. Bo tylko takie działanie ma szanse na to, że ci lewicowi wyborcy, pozytywnie na ten apel odpowiedzą.

I jeszcze o jednym chcę powiedzieć. Mylenie pojęć socjalny i socjalistyczny. Ponieważ PiS w swoim programie kładzie duży nacisk na kwestie socjalne jest często oskarżany o socjalizm. Zupełnie bezpodstawnie. To nie jest tak, że tylko lewica ma monopol na wrażliwość społeczną. Można mieć poglądy konserwatywne, prawicowe i być wrażliwym na ludzką biedę. Na dłuższą metę to prawica lepiej rozwiązuje problemy socjalne ludzi. I taki jest program PiS-u: prawicowy, konserwatywny i socjalny. A oskarżanie o socjalizm to zwykłe i bezpodstawne pomówienia.

A że lewica też podejmuje kwestie socjalne. To jej się chwali. Przynajmniej pod tym względem mają trochę rozumu. A postkomuniści? Oni wrażliwością społeczną nie grzeszą. I Jarosław Kaczyński rozróżnił jednych od drugich. I o tym, że te dwie sprawy odróżnia powiedział wyborcom Napieralskiego. I mam nadzieję, że zrozumieli.

No więc co w tym nagannego i niewłaściwego? I o co znowu ta burza? I to święte oburzenie?


Tadeusz Hatalski

 [1]W okresie międzywojennym Polska Partia Socjalistyczna była partią lewicową a jednocześnie autentycznie patriotyczną i dbającą o narodowe interesy Polski.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka