Warburtonbridge
Warburtonbridge
seafarer seafarer
4947
BLOG

Kamil Stoch, Manchester, Elbląg i polski lotnik z dywizjonu 303

seafarer seafarer Rozmaitości Obserwuj notkę 31

Dzisiaj zakończenie Olimpiady. A ja przy tej okazji otrzymałem nieoczekiwane gratulacje. Podczas postoju w porcie Bayonne we Francji statek przechodził rutynową inspekcję. Po zakończeniu inspekcji, pracownik Port State Control, powiedział, że mi gratuluje. Zdziwiłem się nieco, bo inspekcję co prawda zaliczyliśmy, ale po jej służbowym przebiegu (wyjątkowo szczegółowa kontrola całego statku) gratulacji raczej się nie spodziewałem. I pewnie widząc moje zdziwienie, funkcjonariusz PSC wyjaśnił. Z okazji zdobycia złotych medali w skokach narciarskich w Soczi przez Kamila Stocha.

Miło było usłyszeć gratulacje, ale co mnie zaskoczyło jeszcze bardziej to fakt, że Francuz pamiętał nazwisko polskiego skoczka. Mając na uwadze megalomanię Francuzów, to zapamiętanie obcego nazwiska (nawet niezbyt trudnego) to rzecz niebywała.

A teraz trochę z innej ‘beczki’. Niegdyś Polacy byli znani z tego, że mieli fantazję. Potem za komuny gdzieś ta fantazja się zapodziała i ‘skapcanieliśmy’ mocno. I ten stan niskiej samooceny u wielu Polaków trwa do dzisiaj. Za wszelką cenę upodobnić się do reszty Europy, wtedy nas pochwalą (tak jak byśmy nie byli Europą od ponad tysiąca lat). Oto cel wielu naszych rodaków.

Ale dzisiaj ta nasza, polska fantazja chyba się odradza. Kamil Stoch zdobywając medale w kasku z biało czerwoną szachownicą to pokazał. I dzięki temu kaskowi (jak się dowiedziałem już w trakcie prywatnej rozmowy) zapamiętał ów Francuz nazwisko polskiego skoczka.

I w mojej pamięci przy tej okazji wróciła zupełnie inna historia.

To było dawno temu i miałem jechać na statek. W Morskiej Agencji w Gdyni otrzymałem informację, że mam okrętować w Manchesterze. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież Manchester leży w głębi lądu (nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się zawinąć statkiem do portu w  Manchesterze) Ale pomyślałem sobie, że pewnie chodzi o to, że samolot leci do Manchesteru i stąd to przekłamanie o okrętowaniu w Manchesterze. A w rzeczywistości z Manchesteru dojadę na statek cumujący w porcie w Liverpoolu (który leży w pobliżu).

Niemniej to, co powiedział pracownik agencji o okrętowaniu w Manchesterze, nie dawało mi spokoju. Gdy tylko po wylądowaniu na lotnisku w Manchesterze, znalazłem się w taksówce wiozącej mnie na statek, upewniłem się u kierowcy, że statek stoi w Liverpoolu i że tam właśnie jedziemy. Ale ku mojemu zdziwieniu kierowca zaprzeczył. I powiedział, że nie jedziemy do Liverpoolu, bo statek stoi w Manchesterze, a dokładnie przy nabrzeżu Cerestar w Manchester Ship Canal. I tam właśnie jedziemy.

Potem jeszcze wiele razy okrętowałem w Manchesterze. I statki, na których pracowałem pływały w górę i w dół kanału manchesterskiego. I już się nie dziwiłem, że okrętuję w porcie położonym w głębi lądu.

A droga wodna, która miastu Manchester dostęp do morza zapewnia, to właśnie Manchester Ship Canal. Kanał ten ma długości 30 mil morskich (57 km). Po drodze są cztery śluzy - Latchford, Irlam, Barton i ostatnia przed samym portem w Manchesterze – Mode Wheel. Każda z tych śluz podnosi, płynące do Manchesteru statki, średnio na wysokość ponad 4 metrów. W sumie statek cumujący w Salford Docks (port w Manchesterze) znajduje się 17 metrów nad poziomem morza.

Po drodze jest wiele nabrzeży, zarówno dla masowców, kontenerowców (dawniej drobnicowców) a także tankowców. W ubiegłym roku minęło 120 lat od ukończenia jego budowy. Budowę rozpoczęto w 1887 i zakończono 1893. Sto dwadzieścia lat temu, kanał o długości 57 kilometrów i różnicy poziomów 17 metrów wybudowano w ciągu 6 lat. I żegluga na nim trwa do dnia dzisiejszego. A po co ten kanał zbudowano? Ano Anglicy to naród racjonalny i zbudowali go po to, aby uniezależnić się od pływów na rzekach Mersey i Irwell a tym samym zapewnić miastu Manchester nieskrępowany dostęp do morza. I dzięki kanałowi, w 1901 r., czyli po ośmiu latach od jego zbudowania Manchester stał się piątym, co do wielkości przeładunków, portem w Zjednoczonym Królestwie.

Z jakiego powodu tak podkreślam, dlaczego i kiedy zbudowano kanał do Manchesteru? Otóż w Polsce mamy miasto Elbląg, które leży o wiele bliżej morza niż jest to w przypadku Manchesteru. Ale Elbląg dostępu do morza nie ma (ze względu na utrudnienia ze strony Rosji w żegludze na rosyjskiej części Zalewie Wiślanego). Nie tak dawno temu, w trakcie referendum w Elblągu i wyborów nowego prezydenta tego miasta, głośno było o przekopaniu Mierzei Wiślanej. Po to, aby się od dobrych czy też złych humorów Rosji uniezależnić (tak jak kiedyś Manchester uniezależnił się od pływów na rzece Mersey). Ale premier Donald Tusk niczym Kasandra przedstawiał wizje katastrof ekologicznych (Strach pomyśleć, cobędą chcieli przekopać,bieg, jakiej rzeki będą chcieli zmienić, jakie morze osuszyć), które PiS chce ściągnąć na kraj, aby tylko wygrać wybory w Elblągu.

A przecież kanał z Elbląga na pełne morze, gdyby doszło do przekopania mierzei, miałby długość około dwóch kilometrów. Natomiast kanał do Manchesteru, jak już pisałem, ma długość 57 kilometrów. I do żadnych katastrof ekologicznych tam nie doszło. Co więcej przyroda ma się tam całkiem nieźle. Co miałem okazję widzieć na własne oczy.

Otóż w dolnej części kanału, za wałem oddzielającym kanał od rzeki Mersey, znajdują się rozległe ‘marshes’, czyli porośnięte trawą podmokłe tereny. Na terenie tym żyją setki królików, o ile nie tysiące. I kiedyś w spokojne i słoneczne niedzielne popołudnie, płynąc statkiem w górę kanału, widziałem zabawną scenę. Otóż po brzegu kanału i bagnach spokojnie kicały króliki. Z kolei ścieżką pomiędzy bagnami i kanałem, leniwym truchtem biegł sobie lis. I wcale nie zwracał uwagi na znajdujące się w pobliżu króliki. Króliki przed biegnącym lisem też nie uciekały. Co więcej na pobliskim (suchym) drzewie siedział - drzemiący – jastrząb. I ani na króliki ani na lisa nie zwracał uwagi. Pełna idylla.

Ale to nie z powodu królików, lisa i jastrzębia przypomniał mi się kanał w Manczesterze, gdy od francuskiego pracownika Port State Control, usłyszałem nazwisko Stocha, zdobywającego złote medale w kasku z biało czerwoną szachownicą.

Otóż innym razem, wtedy dzień był pochmurny (widać to na zdjęciu) też płynąc górę kanału manchesterskiego, pilot prowadzący statek zwrócił mi uwagę na most Warburtonbridge. Zwykły most o stalowej konstrukcji, dość nisko zwisający na lustrem wody. Dokładnie na wysokości 22 metrów. Na kanale manchesterskim jest wiele mostów i niektóre z nich są bardzo atrakcyjne konstrukcyjnie. Zapytałem, więc co jest szczególnego akurat w tym moście.

I wtedy pilot, miejscowy Anglik wyjaśnił. Otóż w czasie ostatniej wojny, w pobliskiej bazie wojskowej w Barton, przez jakiś czas stacjonowali również polscy lotnicy. I tutaj - razem z angielskimi pilotami – szkolili się, aby wziąć udział w bitwie o Anglię.

I jeden z pilotów - polskich pilotów – z fantazją pokazał, że jest już gotowy stawić czoła niemieckim messerschmittom. Pokazał to przelatując pod mostem Warburtonbridge. Miał chłopak fantazję. I musiał to być wyczyn nie lada, jeżeli pamięć o tym zdarzeniu przetrwała wśród miejscowej ludności do dnia dzisiejszego - przez ponad 70 lat.

I wygląda na to, że ta polska fantazja powoli do nas wraca. Kamil Stoch o tym przypomniał.

Oby jeszcze wróciła racjonalność. I premier polskiego rządu nie straszył ludzi przekopaniem dwu kilometrowego kanału, umożliwiającego żeglugę do Elbląga. Blisko 80 lat temu, Polacy budując nowoczesny port, na piaskach i bagnach w pobliżu wioski rybackiej Gdynia udowodnili, że są racjonalni. Tak jak ów pilot, dokonując popisowego lotu po mostem Warburtonbridge pokazał, że mieli również fantazję.

Zobacz galerię zdjęć:

Warburtonbridge i rufa statku
Warburtonbridge i rufa statku
seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Rozmaitości