seafarer seafarer
1339
BLOG

Chamstwo schowane za nickiem

seafarer seafarer Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 180

Pisanie na blogu to wspaniała przygoda. Człowiek napisze co mu w duszy gra a potem kliknie dwa albo trzy razy i tekst jest na portalu. I wszyscy mogą przeczytać, co się napisało. Nie trzeba czekać aż wydanie tekstu ukaże się w druku. Nie trzeba uzgadniać z redakcją czasopisma czy też dziennika czy wydrukują czy też nie. Nie trzeba tekstu skracać albo wydłużać, żeby pasował do układu strony.  Jak już napisane, wtedy klik i wszystko załatwione. A jeszcze jak admini wstawią na SG to już pełna satysfakcja.

Co więcej, jest jeszcze inna satysfakcja, której nie dają teksty publikowane w druku. Otóż pisanie na blogu jest interaktywne. Czyli daje możliwość kontaktu z czytelnikami. Jeżeli temat, na jaki coś tam się napisało interesuje ludzi, to wtedy to, co się dzieje pod notką sprawia jeszcze większą radość. Niż napisanie i opublikowanie samej notki. Bo pod notką rozwija się dyskusja i ludzie piszą, co myślą. Jedni się zgadzają i zdarza się, że pochwalą. Co, nie powiem zawsze jest miło usłyszeć. I myślę, że wszyscy to mają. Że lubią jak ktoś inny się zgadza z ich opinią. Nie mówiąc o pochwałach. Z kolei inni czytelnicy się nie zgadzają i przedstawiają swój punkt widzenia. Czasami zaskakujący. Że człowiek się dziwi, jak różnymi drogami chodzą ludzkie myśli. Co jest kolejnym dowodem na to, że świat jest o wiele bardziej skomplikowany niż nam się to wydaje. I wtedy swoje racje, które przedstawiło się w notce, trzeba uzasadniać. I to dobrze uzasadniać. Bo każdy fałsz i błąd argumentacji zostanie bezlitośnie przez takich czytelników obnażony.

Często jest również tak, że czytelnicy dyskutują między sobą. Wtedy można śledzić dyskusję, która się toczy. Zazwyczaj wartko się toczy i z humorem między blogerami i blogerkami (I tutaj przepraszam za małą dygresję. Podobno na niektórych niemieckich uniwersytetach zadecydowano, że słowo ‘profesor’ jest rodzaju żeńskiego a nie męskiego i studenci mają się zwracać do mężczyzn profesorów ‘herr profesorin’ a nie ‘herr profesor’. A ponieważ poprawnomyślność szerzy się, jak kiedyś w dawnych czasach zadżumione ‘powietrze’ to może i my już wkrótce będziemy pisać tylko blogerki a nie jacyś tam blogerzy). I są blogerki oraz blogerzy (jeszcze), zarówno ci piszący jaki i dyskutujący tylko, którzy przedstawiają swoje racje w sposób zdecydowany i kategoryczny. Często również i dosadnie a nawet w dyskusji wzajemnie używając epitetów. Ale taka dyskusja i te ‘epitety ciągle mieszczą się w cywilizowanej normie. Można powiedzieć więcej, taka dyskusja jest barwniejsza niż wtedy, gdy tylko racjonalne argumenty są w dyskusyjnej ‘zabawie’. Takie ‘epitety’ nie obrażają a są takim, można powiedzieć żartobliwym przekomarzaniem się. I tacy dyskutanci są po obu stronach politycznej barykady. Spierają się i wymyślają sobie, ale nawzajem się nie obrażają. Co więcej czasami w takim towarzyskim przekomarzaniu, trafi się prawdziwa ‘perełka’ dosadnego określenia i poczucia humoru. Wtedy można szczerze się ubawić i pośmiać.

Ale są jeszcze inni blogerzy. Którzy w politycznej dyskusji i rozmowie nic do powiedzenia nie mają. I nie jest ważne, z której politycznej strony, oni są. Bo są po obydwu stronach. Jedyne, na co ich stać, to jest zwykłe, prymitywne chamstwo. Tak, jak by sobie za cel stawiali, nie rozmowę, nie dyskusję, nie wymianę poglądów, ale obrażanie innych. Być może, dlatego, że żadnych poglądów nie mają. A to, co mają, to żółć, złość i agresja.  Co objawia się tym, że wszystkich naokoło, w sposób prymitywny i chamski starają się obrażać.

Erupcję takiego chamstwa tutaj na Salonie, mogliśmy obserwować po modernizacji w ubiegłym roku. Kiedy przez krótki czas, autorzy blogów nie mieli możliwości banowania. Wtedy było, hulaj dusza piekła nie ma. I chamstwo tryumfowało. Na szczęście, jak już wspomniałem, przez krótki czas. Jednak ten krótki czas wystarczył, że wielu blogerów odeszło. Z chamstwem nie chcieli się szarpać (znamienna w tej sprawie jest emocjonalna notka pani Leonardy Bukowskiej z tamtego czasu, ale na szczęście pani Leonarda została).

Nie będę roztrząsał, skąd się bierze chamstwo w ludzkiej naturze. Ono po prostu jest. Było od zawsze. I myślę, że będzie też zawsze. Ale to nie znaczy, że mamy się z nim godzić. Że mamy chamstwo akceptować. I tutaj dochodzimy do momentu, skąd wzięła się ta moja notka o chamstwie schowanym za nickiem.  Otóż, w jednej z poprzednich notek zwróciłem uwagę pani Bognie Janke, że ukrywanie komentarzy (blogerów posługujących się wulgarnym językiem) pod czerwonym napisem ‘Wyjątkowo pokaż’ jest reklamą tych blogerów a nie ich ukrywaniem.  Pani Bogna zadziałała i czerwony napis znikł. Wulgarni blogerzy przestali być na Salonie reklamowani. Na skutki nie musiałem długo czekać. Przez jednego z blogerów (który chyba był tak zakryty a w rzeczywistości reklamowany) zostałem wyzwany od ‘ha’, choć muszę przyznać, że ‘ka’ mi oszczędził. Co więcej ów bloger oskarżył mnie, że dzięki mojej notce na Salonie wróciła cenzura. Otóż blogerski nick to anonimowość. Blogerski nick to swojego rodzaju kryjówka. I zdarza się tak, że z tej kryjówki ludzie mali, ludzie, którzy nic do powiedzenia nie mają, epatują tym, na co ich stać. Czyli chamstwem i obrażaniem innych.  Co więcej, pozostają w swoim prymitywnym przekonaniu, że jakakolwiek, próba ukrócenia chamstwa to cenzura.

A prawda jest taka, że z chamstwem dyskusja jest bezprzedmiotowa. Jeżeli ktoś jest chamem, to nikt i nic już go kultury nie nauczy. Jedyny sposób na chamstwo w necie to jest ban - czyli zakazać wstępu. Tak, jak ze wszystkim, co złe. I taki zakaz wstępu nie ma nic wspólnego z cenzurą.

Polska jest morskim krajem. Ale polskiej floty nie ma. Powiem wprost. Postkomuniści, którzy nadzorowali transformację ustrojową, dla własnych prywatnych interesów, się postarali o to, żeby jej nie było. A że polskich statków nie ma, to pracuję we świecie. I kiedyś zdarzyło mi się rozmawiać z Irlandczykiem. Nie o statkach, ale o wężach (no cóż zdarza się, że marynarze rozmawiają nie tylko o statkach i morzu). Otóż w Irlandii nie ma jadowitych węży. Legenda mówi, że św. Patryk je wyrzucił z Irlandii. Ów Irlandczyk, z którym rozmawiałem tak to ujął. He got banned them. Co po polsku znaczy - wypędził je, zakazał im wstępu. Czyli w języku blogerskim - zbanował.

Bo były jadowite i nie wnosiły nic dobrego. Tak jak chamstwo na blogerskim portalu.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura