seafarer seafarer
5406
BLOG

Timmermans nie będzie umierał za Warszawę dla Platformy

seafarer seafarer UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 244

Ostatnio o Timmermansie coś cicho. Nawet w stacji telewizyjnej co to całą prawdę całą dobę. Ale zanim powiemy, dlaczego, to będzie kilka słów w innej sprawie. Niemniej z Timmermansem jakoś tam związanej.

Naprzód pytanie za sto punktów. Co, normalnie w Zachodniej Europie, robi partia polityczna (lub partie polityczne w przypadku koalicji) jak przegra wybory? Ano, po pierwszym szoku, analizuje przyczyny porażki czy też klęski w przypadku przegranej niespodziewanie i drastycznie dużej.  Celowo napisałem po szoku. Bo taki szok po przegranej jest jak najbardziej zrozumiały. Przecież nikt nie lubi przegrywać. I każdy potrzebuje czasu, aby dojść do siebie w takiej sytuacji.

A więc, po przegranych wyborach, przywódcy partii politycznej, jak doszli już do siebie po tym zrozumiałym i w takiej sytuacji normalnym szoku, zbierają się i deliberują nad tym, dlaczego przegrali. Często zdarza się tak, że lider bierze na siebie winę za przegraną i rezygnuje z przywództwa. Taka rezygnacja lidera bywa dobrowolna, co zdarza się bardzo rzadko, albo też jest wymuszona. Ostatnim głośnym w Europie, przypadkiem takiej rezygnacji była rezygnacja premiera Dawida Camerona, po przegranym referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE.  D. Cameron zrezygnował zarówno ze stanowiska premiera jak i przywództwa Partii Konserwatywnej. Co prawda referendum to nie są wybory i D. Cameron nie musiał rezygnować. Niemniej rezygnację złożył. Czy była to rezygnacja dobrowolna czy też wymuszona (przez partyjne koleżanki i kolegów) pozostanie słodką tajemnicą Camerona, byłego premiera Jej Królewskiej Mości.

Tak się dzieje w krajach Zachodniej Europy, do której Platforma tak bardzo mocno aspiruje. I nie tylko aspiruje. Ale z pełnym przeświadczeniem przekonuje ludzi, że tylko Platforma, jako opcja polityczna, dochowuje europejskich standardów i jest w stanie wprowadzić Polskę na europejskie, demokratyczne salony. Natomiast PiS, oczywiście według PO, tych demokratycznych standardów nie dochowuje. Jak się zachowa PiS jak przegra wybory (po drugiej kadencji, bo te po pierwszej ma wygrane jak w banku) to dopiero zobaczymy. Natomiast jak się zachowuje Platforma to możemy obserwować od blisko trzech lat.

Każdy szok ma to do siebie, że trwa stosunkowo krótko. Toteż trzy lata szoku po wyborach to zdecydowanie za długo. Niemniej opozycja nadal zachowuje się jak w szoku. Żadnych analiz przyczyn przegrania wyborów. Żadnych programowych propozycji, alternatywnych w stosunku do tych, które propaguje i realizuje PiS. Jedyne na co było stać opozycję to hasło ‘ulica i zagranica’. Że niby demokratycznie wybrana władza zostanie obalona za pomocą wsparcia z Unii Europejskiej i demonstracji ulicznych. Ostatnio tutaj na Salonie przeczytałem, że dodatkowo wymyślili, aby obalić władzę za pomocą koszulek (sic!). Oczywiście koszulek z napisem ‘KONSTYTUCJA’ zakładanych na warszawskich pomnikach. Jednak litościwie spuśćmy zasłonę milczenia na te koszulki na pomniki. Wróćmy do zagranicy i ulicy.

Jak to się stało, że politycy chlubiący się tym, że realizują i wprowadzają europejskie, demokratyczne standardy, chcą powrócić do władzy zupełnie na przekór tym standardom? Wytłumaczenie jest jedno. Ludzie Platformy, zajmują eksponowane stanowiska we władzach Unii Europejskiej. Co więcej, pomiędzy politykami innych narodowości, też zajmującymi wysokie stanowiska w Unii, a politykami PO jest, nazwijmy to po imieniu, jedność ideowo-polityczna. Politycy kierujący Unią to w większości ludzie o poglądach liberalno-lewicowych. Tak jak ludzie Platformy. No więc nasi, krajowi politycy PO, wyobrazili sobie, że z pomocą swoich kolegów będących w Brukseli, spowodują, że Unia pomoże im w odzyskaniu władzy w Warszawie (mówię o rządzie w Warszawie a nie o samorządzie).

Myślenie co prawda nie boli, niemniej wymaga trochę wysiłku. Po co więc męczyć się nad alternatywnymi (do tych co proponuje i realizuje PiS) projektami gospodarczymi i społecznymi. Po co męczyć się nad przygotowaniem porządnego programu. Po co męczyć się nad tym, aby do tego programu przekonać wyborców. Wystarczy pojechać do Brukseli i pogadać. I wieczorem przy winie, opowiadać Timmermansowi czy też Junckerowi, jakie to straszne rzeczy w Polsce robi PiS. Że aż koszulki z napisem ‘KONSTYTUCJA’ trzeba zakładać na pomnikach.

Jest tylko jeden mały szkopuł. Timmermans pewnie lubi pogadać przy winie (że Juncker lubi, to co do tego nie ma wątpliwości). Ale za Warszawę dla Platformy, Timmermans nie będzie umierał. On ma swoje problemy. Wybory do PE już niedługo. Aby je wygrać, trzeba zadbać o popularność u siebie. A nie nadstawiać głowy dla (politycznych) przyjaciół z Platformy. I kompromitować się mówieniem, że się jedzie do Moskwy na rozmowy z polskim rządem. I nie ma co się mu dziwić. W polityce nie ma przyjaciół, są interesy. A wspieraniem Platformy w obalaniu, demokratycznie wybranego rządu, wyborów w Holandii nie wygra. I pewnie z tego powodu jakoś ostatnio cicho o nim. A Juncker? No cóż, rwa kulszowa go dopadła. A czy od wina czy też od czegoś innego, to już nie wiadomo. Ale też ostatnio jakoś przycichł.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka