Trzeba przyznać, że rozmach to Jarosław Kaczyński posiada, jak nie przymierzając jakiś Dżyngis Chan albo inny Stalin, żeby już pozostać w czasach nowożytnych. Za cokolwiek się lider PiS weźmie, to klękają całe narody. Nic więc dziwnego, że również jako zdrajca zostawił daleko w polu sławnych zdrajców znanych z podręczników historii. Taki Janusz Radziwiłł mógłby u niego terminować, a Radziejowski to już jawi się niczym klasowy skarżypyta.
Europosłanka Róża Thun (und Hohenstein) odsłoniła wątek kremlowski potrójnej zdrady Kaczyńskiego, opisany przez sławnego pisarza Tomasza Piątka z Gazety Wyborczej. Otóż okazuje się, że Rosjanie „przyjęli radośnie” decyzję rządu PiS o przekopie Mierzei Wiślanej. W ten sposób bowiem weszli w posiadanie pretekstu do rozbudowy bazy turystycznej po swojej stronie mierzei, co umożliwi im ukrycie obiektów wojskowych. Nigdy by na to nie wpadli, gdyby nie decyzja Kaczyńskiego. Napływ turystów zaś poszerzy bazę informatorów rosyjskiego wywiadu. Wiadomo jest bowiem, że sektor szpiegowski bardzo ucierpiał z powodu koronawirusa, więc przekop jest fantastycznym sposobem na odkucie się. Tyle mniej więcej Róża Thun (und Hohenstein) w temacie zmowy Kaczyńskiego z Kremlem. Przy czym na plus tej narracji należy dodać fakt, że gdyby natura chciała, żeby przekop był po polskiej stronie, a nie po ruskiej, to by był.
Natomiast na kierunku zachodnim zdrajca Kaczyński działa poprzez ustawę o zakazie hodowli norek oraz innych fretek na futra. To brzmi troszkę groteskowo, ale nic nie poradzimy, że właśnie taką sobie wybrał przykrywkę do zdrady polskich rolników. Otóż według futerkowego eksperta Radia Maryja PiS „dogadał się z niemieckimi mediami, aby zdradzić polskie rolnictwo”. Każdy prawdziwy Polak bez trudu wyciągnie wniosek, że mamy do czynienia ze spiskiem pisowsko-niemieckim na szczeblu najwyższym, bo kiedy mówimy o niemieckich mediach, to mamy na myśli niemiecki rząd. I słusznie zresztą. Natomiast zdrada polskiego rolnictwa oznacza pójście na rękę niemieckiemu rolnictwu, które przerzuci się na futra, bo natura nie znosi próżni. Futerkowy patriota apeluje w Radio Maryja do polityków PiS, żeby "nie niszczyli Polaków i polskich rolników", ale co tu pomoże apel do zdrajców bez czci i sumienia? Daremne żale, próżny trud, jakby to ujął poeta. Warto przy tym pamiętać, że to natura mimo wszystko chciała, aby Polacy wiedli prym w hodowli futerkowych, a nie Niemcy.
Z kolei ponurą rolę Kaczyńskiego na odcinku szeroko pojętej moralności odsłania nam Rafał Ziemkiewicz. Od niego dowiadujemy się o zdradzie prawicy przez Kaczyńskiego, który nie dość, że zdradza, to oszalał, „przyjmując agendę lewicy”. Ziemkiewicz o nic do Kaczyńskiego nie apeluje, chociaż miałby moralne prawo jako „rolnik z pochodzenia”. Przepowiada natomiast PiS-owi upadek, gdyż zmowa z lewicą w kwestii futerkowych to pętla na szyję, albowiem "imperialne państwa chcą nas w ten sposób skolonizować". Zaś w ostatecznym rozrachunku szaleństwa Kaczyńskiego „rolnictwo stanie się niemoralne”. Ten etyczny aspekt zdrady PiS poruszył Ziemkiewicz jako jedyny, więc moim zdaniem właśnie on dzierży palmę pierwszeństwa w odkrywaniu złowieszczej ewolucji PiS. Albowiem, owszem, kierunek kremlowski posiada większą wagę w sensie geopolitycznym, lecz w kontekście państwowotwórczym niemoralne rolnictwo to droga wiodąca naród na zatracenie.
Mnie osobiście najbardziej niepokoi jednak ta renesansowa wielokierunkowość zdrady Kaczyńskiego. Obawiam się, że na tych trzech kierunkach się nie skończy, co też zauważył zresztą Ziemkiewicz, twierdząc, że następne w kolejności do zakazu po zwierzętach futerkowych stoją zwierzęta hodowlane. Potem zabroni się hodowli roślin drzewiastych, domniemać można, że przyjdzie też kryska na byliny. Skończy się na tym, że nieparzystokopytne dostaną prawa wyborcze. No, ale z drugiej strony pamiętajmy, że gdyby natura nie chciała, to by Kaczyńskiego nie było…
