seaman seaman
4744
BLOG

Upadek sztuki ogłupiania

seaman seaman Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 114

Zdaję sobie sprawę, jak obciachowo to zabrzmi, ale zainspirował mnie lewicowo-liberalny dziennikarz tygodnika „Polityka”. Czasem miewam takie odpały, że sięgam do lewackich źródeł. Być może mój organizm potrzebuje takich wyzwań, aby okresowo przetestować swoją odporność na trujące miazmaty. Tej kwestii tu nie rozstrzygnę, ale faktem jest, że choć przypadkowo, to jednak z własnej i nieprzymuszonej woli zajrzałem na blog Adama Szostkiewicza.

Nie wiem, czy on jeszcze nosi ten kucyk, którym imponował stołecznym kelnerkom na przełomie wieków. Chyba już nie, zapewne czas wytrzebił mu fryzurę, ale ja go tak zapamiętałem. Otóż wygląda na to, że czas wytrzebił mu z głowy nie tylko włosy. Na tym blogu Szostkiewicz popełnił tekst traktujący o zaporze na granicy polsko-białoruskiej. Pod żenująco kiepskim tytułem Płot straszydło, Szostkiewicz potępia w czambuł budowę zapory, czemu rzecz jasna nie należy się dziwić. W tygodniku Polityka nic innego na ten temat raczej napisać nie można.

Przeciwko owemu murowi wytacza on jednak argument tak absurdalny, że normalny człowiek zaczyna się zastanawiać, czy Szostkiewicz nie postradał też zmysłów. Pisze mianowicie, że ów płot, jak go pogardliwie nazywa, nie daje gwarancji, że powstrzyma ewentualny napór wojsk Łukaszenki. Będzie stał jak bunkry graniczne budowane przez Niemców czy Sowietów podczas drugiej wojny światowej. Dosłownie przytaczam. Zakładając, że on nie pisze tego przecież do mnie, nieubłaganego pisowca, należy domniemywać, że pisze do swoich zwolenników. Dodatkowo zakładając, że Szostkiewicz jednak zmysłów nie postradał, należy z kolei przypuszczać, że on adresuje ten tekst do idiotów. Albowiem tylko idiota mógł sądzić, że ta zapora zagwarantuje powstrzymanie wojsk Łukaszenki.

I kiedy się zastanawiałem, kto tu jest idiotą, a kto tylko rżnie głupa, pojawiła się na blogu entuzjastyczna reakcja czytelnika: Wystarczy jeden czołg białoruski albo ruski, żeby tę blachę roznieść w minutę. Sytuacja zupełnie jak w tym powiedzeniu komunistycznego ideologa – ja rzucam myśl, a wy go łapcie. Szostkiewicz zatem tradycję tamtego ustroju godnie reprezentuje. Fakt, że trudno to nazwać sztuką, ale redaktor tak gra, jak mu publika pozwala. A że publika wybredna nie jest, więc argumenty absurdalne są na jej miarę.

Okazuje się jednak, że sztuka ogłupiania nie tylko w Polsce przeżywa kryzys, wręcz zanika także w Niemczech. Tamtejszy kandydat na prezesa Federalnego Trybunału Konstytucyjnego potrzebował tytułu profesorskiego, który ponoć był kluczowy dla objęcia tego stanowiska. Przyszły prezes bowiem był zwyczajnym adwokatem, a potem politykiem, szefem frakcji parlamentarnej, kiedy został wybrany do TK. Zatem szacowny Uniwersytet w Heidelbergu w swojej niezmierzonej mądrości mu ten tytuł przyznał, no bo ileż to roboty? Tymczasem rozpętała się medialna zadyma, ludzie domagają się ujawnienia nazwisk czcigodnych koryfeuszy nauki, którzy zdecydowali o dętym tytule dla prezesa. Ale heidelberska kuźnia intelektu idzie w zaparte i nie ujawnia nazwisk, mimo wyroku sądu nakazującego ujawnienie. Prawdziwie kowalska robota i przy tych Niemcach to nasz Szostkiewicz w zasadzie nie ma się czego wstydzić.

Gdzie te czasy, gdy premier Donald Tusk z Michałem Bonim przez lata pozorowali redukcję zatrudnienia w administracji publicznej o 10 procent, a co roku wychodził im wzrost zatrudnienia o podobny procent? I zakończyli  całość misterną ustawką z prezydentem Komorowskim, który redukcję utrącił jako niekonstytucyjną. W ten sposób Komorowski wyszedł na współczującego konserwatystę, a Tusk na miłośnika konstytucji. Chociaż ja zawsze podejrzewałem, że oni tę operację zakończyli w obawie, że na kolejnej konferencji prasowej poświęconej oszczędnościom w administracji po prostu nie wytrzymają i parskną śmiechem.

Donald Tusk zatracił gdzieś ten goebbelsowski dryg, którym uwodził lemingi za czasów swojego premierostwa. Teraz preferuje zwyczajny, prosty fałsz. Wciskając ciemnotę o chlebie za 30 złotych nie wysilił się na żaden kamuflaż. Nawet podał źródło, które literalnie zaprzecza jego tezom. Pozostaje pytanie, czy jego zwolennicy już tak ogłupieli, że może sobie na to pozwolić, czy po prostu on ma ich za totalnych głupców? To nie jest szekspirowskie pytanie, ale za to dokładnie na miarę obecnej kondycji Platformy Obywatelskiej. 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura