Bazyli1969 Bazyli1969
399
BLOG

Lisicki, Jakubiak, Gadowski i wojna na Ukrainie, czyli opary absurdu

Bazyli1969 Bazyli1969 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

Nikt nie patrzy na to, co jest u jego stóp; ale wszyscy patrzymy w gwiazdy
Cyceron
image

„Całkowicie przegrana przez Polskę wojna na Ukrainie…”. Tymi słowy jeden z Kolegów blogerów rozpoczął swoją ostatnia notkę. W oparciu o opinie komentatorów zamieszczonych pod tym wpisem mogę przypuścić - z wielkim prawdopodobieństwem - iż większość z nich, po zapoznaniu się z tym stwierdzeniem, biła brawo aż do opuchnięcia dłoni. Euforia! Jako że jesteśmy (jeszcze!) wolnym społeczeństwem takie podejście do problemu jawi się jako absolutnie dopuszczalne. Więcej! Jestem gotów bronić osobiście prawa do takiego odczytywania znaków, gdyż tylko swobodna wymiana myśli gwarantuje, że pozostaniemy wspólnotą z perspektywą na rozwój. Ale, ale…

To, że wygłoszenie tezy o polskiej klęsce w związku z konfliktem nad Dnieprem winno być słyszalnym i niecenzurowanym głosem pewnej części narodu, w żadnym razie nie oznacza, iżbym zgadzał się z takim postawieniem sprawy. Ba! Uważam tego rodzaju wnioski za błędne i nie mające umocowania w rzeczywistości. Dlaczego?

17 grudnia 2021 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych FR opublikowało komunikat, w którym poinformowało o przekazaniu stronie amerykańskiej memorandum zawierające spora liczbę postulatów, czy nawet kategorycznych żądań, dotyczących warunków jakie winien spełnić „Zachód” w celu uspokojenia „ADHD” Moskwy. Pośród nich znalazły się m.in. takie:


- wycofania wojsk sojuszniczych rozmieszczonych na terytoriach nowych państw członkowskich NATO po maju 1997 r.,
- wyznaczenia strefy buforowej wokół granic Rosji i jej sojuszników z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, gdzie niedozwolone będą ćwiczenia i inna aktywność wojskowa na poziomie brygady sił zbrojnych i wyższym,
- niedopuszczenia przelotów ciężkich bombowców i przepływu okrętów wojennych na obszarach, z których mogłyby one razić cele na terytorium Rosji (zwłaszcza na morzach Bałtyckim i Czarnym).

Przyznam otwarcie, że gdybym był Rosjaninem to w pełni popierałbym te postulaty. Problem w tym, że… nim nie jestem. Żyję tu, nad Wisłą, i moje postrzeganie świata jest znacząco odmienne od tego jaki prezentują mieszkańcy Wołgogradu, Moskwy, Omska, Kurska czy Królewca. To przecież oczywiste. Niby tak, ale… Są wśród nas tacy, którzy z olbrzymia pasją, a nawet zaciekłością, zwalczają słowem i czynem (brawo!) totalitarne zapędy Brukseli i teutońskie aspiracje Berlina, a jednocześnie z wielką pobłażliwością podchodzą do planów Moskwy. Jak to na zdrowy rozum pogodzić? No nie da się! Sensu trzeba szukać głębiej.

Miałem ostatnio trochę wolnego czasu i zanurzyłem się w głębiny Internetu. Rzecz jasna szukałem miejsc wartych odwiedzenia i natrafiłem na wywiady oraz prelekcje szanownych przeze mnie osób. M.in.: M. Jakubiaka, P. Lisickiego czy W. Gadowskiego. I – do jasnej ciasnej – odnalazłem to, czego pisemną emanacją są wpisy niektórych Szanownych Kolegów z s24. „Całkowicie przegrana przez Polskę wojna na Ukrainie…” – to hasło przewodnie. Aż ciarki przechodzą po grzbiecie. Wprawdzie nie ma żadnych podstaw, aby negować nasze naiwne (jako państwa) i niestety liczne zachowania względem Ukrainy i Ukraińców w dziedzinie pomocy społecznej, ekonomicznej, politycznej, a nawet – w jakimś stopniu – militarnej, lecz uderzenia w wielki dzwon trwogi wydaja się mi po prostu nadużyciem. 

Znaczna większość komentatorów i analityków prezentujących postawę totalnie krytyczną wobec naszego zaangażowania w wojnę na Ukrainie prawidłowo wskazuje na oddawania za tzw. bezdurno naszych zasobów Kijowowi, na kretyńskie i podłe zachowania władz ukraińskich wobec Polski, na realne zagrożenia wynikające z obecności elementów kryminalnych wnikających w granice Rzeczypospolitej po inwazji Moskali z lutego 2022 r., na widoczną bezczelność wielu Ukraińców czerpiących pełnymi garściami z dobrodziejstw udzielanych im przez Polskę i Polaków, na prowokacyjne epatowanie banderowskimi proporcami. Pełna zgoda. Jednak wypowiadanie na jednym oddechu takich twierdzeń z oświadczeniami, iż my, Polacy, przegraliśmy wojnę ukraińsko-rosyjską to intelektualne – pardon -  badziewie. Czemu?

image

Nie mam zdolności profetycznych, ale pewien, naturalny i powtarzany wielokrotnie w dziejach,  scenariusz potrafię sobie wyobrazić. Na przykład taki… Rosja w ciągu kilku tygodni czy kilku miesięcy pacyfikuje Ukrainę. Reakcja tzw. Zachodu jest standardowa, czyli petycje, wyrazy oburzenia, sankcje itp. Moskale – jak to mieli i mają w zwyczaju – przejmują się tym niczym zeszłorocznym śniegiem. Mają w swych łapach (spacyfikowaną i wyczyszczoną z oporu) wielką i zasobną krainę. Za jakiś czas, w ramach przywracania na Ojczyzny łono, zagarniają północne rubieże Kazachstanu, zamieszkiwane w ogromnej większości przez Rosjan. Czy Chiny zareagują? Może. Jednak współpraca Moskwy z Pekinem na niwie zwalczania Anglosasów jest dla nich znacznie ważniejsza niźli jakieś skrawki zapomnianego przez Boga i ludzi kraju. A potem? A potem szybka rewolucyjka na Białorusi i skuteczne połączenie pod wodzą W. Putina „Narodu Trójedynego”. Łukaszenka w tym samym czasie dusi się precelkiem. W ten sposób Rosja powiększa swój potencjał o terytoria, zasoby i ludzi w ten sposób, że staje się dwakroć bardziej niebezpieczna i… silna. Wystarczy wspomnieć, że władze na Kremu nie miałyby żadnych oporów (wbrew konwencjom międzynarodowym), aby do swojej (liczącej ponad 1 300 000 ludzi) armii włączyć ok. 800 tysięcy Ukraińców i jakieś 100 tysięcy Białorusinów. Po jakimś – raczej krótkim – czasie wybucha „powstanie” etnicznych Rosjan w Estonii. W sukurs „powstańcom” przybywa dziesięć brygad rosyjskich i w ciągu trzech dni zajmuję Narwę wraz z okolicą. Europa? NATO? Artykuł V? Wolne żarty! Blady strach pada na Łotyszy i Litwinów. Ich siły zbrojne wystarczą na dwa lub trzy dni oporu, a potem… A potem – jak wieszczył L. Kaczyński – przyjdzie czas na naszą Ojczyznę. Rząd warszawski (jaki by nie był) apeluje do sojuszników o pomoc. Francuz, Brytyjczyk i Niemiec (nie Amerykanin, bo w tym czasie flota ChRL paraduje na wodach tajwańskich) w imię zachowania pokoju apelują do władz polskich o rozsądek i wyrzeczenie się stosowania przemocy jako narzędzia w relacjach międzynarodowych. Kolejny przywódca Francji przybywa do Warszawy i podczas szeroko rozpropagowanych rozmów oznajmia, że demilitaryzacja, denazyfikacja i przyjęcie garnizonów rosyjskich to coś co warto zapłacić za pokój. Wszak przecież Francja oddała kiedyś Alzację i Lotaryngię… No dobrze… Przejdźmy do realu. A ten jest nad wyraz bolesny. 

Rosja to państwo, które hołduje ideom dawnych książąt moskiewskich. Za wszelka cenę trzeba zdobywać. Iść naprzód i niech nas się boją. W ten sposób Kreml pacyfikuje potencjalne ruchy wewnętrzne i odwraca uwagę od codziennych przywar życia w Chanacie Moskiewskim. Tak już jest. Niestety kraj ten ma wielki potencjał i z niezwykłą zręcznością potrafi stroszyć pióra. Nie rozumiem jednak: jak nasi, zdawać by się mogło, rozsądni obserwatorzy dają się nabrać na ten lep. Gdyby to były li tylko opinie zagubionych w czasoprzestrzeni to pół biedy. Najbardziej niebezpiecznym jest wszak to, że tego rodzaju opowieści starają się z całych sił sprzedać polskiemu narodowi. Jak bowiem nazwać głupoty propagowane przez posła Jakubiaka, który z miedzianym czołem opowiada, iż na Ukrainie żyje 10-12 milionów Ukraińców? Jak dopasować do polskiego interesu wtręty o tym, że akcja Moskwy na Ukrainie ma uzasadnienie, ponieważ żyjący na niej ludzie są Rosjanami? Itd. itp. W podobnym tonie wypowiadają się przywołani wyżej P. Lisicki i W. Gadowski. Moim zdaniem – żenada. I co najważniejsze. W wypowiedziach wszystkich tych panów oraz dziesiątek innych, prawie nie znajdziemy krytyki postępowania Rosji i W. Putina. Z jakiej przyczyny? Naiwność? Brak wiedzy? Nonkonformizm?

Wiem, że na naszym terytorium działają różne agentury. Niemieckie, rosyjskie, żydowskie, amerykańskie, ukraińskie itd. To, że nasze służby nie potrafią (czy nie chcą) skutecznie oraz bezlitośnie ich pacyfikować jest osobnym problemem. Nie rozumiem jednakże dlaczego całe legiony analityków, obserwatorów i komentatorów spoglądają na kwestie naszego bezpieczeństwa niczym koń z klapkami na oczach. To jest dla mnie nie pojęte. Nie podejrzewam, iżby P. Lisicki, M. Jakubiak czy W. Gadowski byli agentami obcych sił lub tzw. użytecznymi idiotami. Wiem jednak, że ich teorie i nieuzasadnione projekcje bardzo szkodzą naszym interesom, bo… Co by nie mówić i czego nie oczekiwać Ukraińcy zatrzymali Moskali tysiąc kilometrów od naszych granic. To oni, tracąc setki tysięcy zabitych i rannych, znacznie i boleśnie osłabili potencjał Rosji oraz zablokowali plan Putina w dążeniu do odrodzenia imperium. I choćby tylko z tego powodu należą się słowa pochwały. Dzięki nim zyskaliśmy trochę czasu. Jak go wykorzystamy zależy tylko i wyłącznie od nas. 

Mamy w Polsce nie jedną a kilka V Kolumn. Prócz „zawodowców” dążących za cudze pieniądze lub z nienawiści do dezintegracji państwa polskiego, mamy wśród nas mnóstwo osób – często kierujących się źle rozumianym interesem RP – tłukących w rzeczywistość młotem. Oni zdobywają poklask i brawa tłumów.  Problem w tym, że Polska ma dwóch odwiecznych i rzeczywiście groźnych wrogów. Rosję i Niemcy. I nikt tego nie zmieni. Dlatego twierdzenie, że przegraliśmy wojnę na Ukrainie, choć nie straciliśmy żadnego polskiego żołnierza a jednocześnie obróciliśmy w niwecz zamierzenia kremlowskiego gangu, jest nierozsądne i szkodliwe. Zapłaciliśmy de facto zbyt dużo, lecz – mówiąc brutalnie – to nie nasi bracia, synowie, mężowie i ojcowie ginęli i giną w obronie naszej cywilizacji, lecz tę ofiarę składają Ukraińcy (co do których  nie mam złudzeń).  I o tym musimy pamiętać. Bądźmy zatem jak Albion, który nie ma stałych sojuszy ale tylko interesy i niemal zawsze walczy o swoje rękoma obcoplemiennych wojaków. Realizm a nie słodkie czy łatwo sprzedawalne bajędy. Tak trudno to zrozumieć? 


PS Chciałbym zobaczyć tych wszystkich, nad wyraz odważnych krytyków, w takiej sytuacji...

https://www.youtube.com/shorts/wBnruoZE5FQ

---------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Kultura