...to nie jest przypadek drodzy przyjaciele, że hydra podnosi łeb właśnie teraz, gdy ważą się losy przyszłości, gdy nasz dumny naród decyduje, kim będą jego przyszłe dzieci, czego się będą uczyć i w ogóle po co mamy mieć dzieci. Co prawda – Igor mi tu podpowiada na stronie – jakieś dziecko kiedyś urwało łeb hydrze, co mu wlazła do kołyski, ale na to nie liczmy: takie dzieci nie rodzą się w klimacie umiarkowanym.
To znana reguła, że łeb hydry nie podnosi się przed ważeniem losów ani po ważeniu, lecz zawsze w momencie, kiedy Polacy przechodzą przejściowe trudności. I nie jest to przypadek, że atak nastąpił, kiedy przebywałem poza granicami naszego państwa wraz z delegacją partyjno-rządową, a zatem w chwili kiedy kraj miał całkowicie odsłonięte swoje miękkie podbrzusze.
Ten element bowiem tak ma, że wysuwa swoje macki zza węgła, przypomniał mi o tym w Brukseli (albo może w Strasburgu, mylą mi się te stolice), mój przyjaciel Barroso oraz sprawdzona entuzjastka naszego kraju, pani Ashton, którzy młodość strawili na walce klasowej z elementami tej samej maści, co molestują teraz nasz dumny naród. I to oni właśnie z serdeczną troską zwrócili mi uwagę na elementy nadużywające naszego współczującego liberalizmu oraz wykorzystujące wolność zgromadzeń do swoich partykularnych interesów.
Bo to nie jest prawda, moi drodzy przyjaciele zebrani tutaj ze mną, a także przy telemostach , telebimach oraz tych wszystkich automatycznych sekretarkach, że my się obawiamy krytyki. Bo trzeba odróżniać słuszną krytykę od krytykanctwa; krytykę konstruktywną od krytyki dekonstruktywnej; element krytycznie budujący od elementu destrukcyjnie demobilizującego. Taka jest nasza filozofia, przyjaciele i taka jest racja naszego stanu.
Nie, my się nie obawiamy nawet najostrzejszej krytyki w ramach obowiązującej tolerancji, natomiast nigdy nie zgodzimy się na atakowanie nas z pozycji przeciwnych do naszego dumnego narodu. Powtarzam drodzy przyjaciele, nie obawiajcie się krytyki, bo krytyka żadnej cnoty się nie lęka; przyjmujcie każdą krytykę, która wychodzi z pozycji odpowiedzialności. Bo krytyka jest drożdżami (A właśnie że tak, Igor - jest drożdżami!!!),jest drożdżami – powiadam - tej zaprawy, która cementuje naszą determinację, żeby Polska rosła w siłę, a ludziom się żyło dostatniej. Jednak nade wszystko moi przyjaciele, podkreślajcie wszędzie, także poza waszymi macierzystymi komórkami organizacyjnymi, że macie uszy szeroko otwarte na głosy krytyczne, ale też bądźcie zamknięci niczym lawa pod skorupą rubasznego czerepu na krytykę z pozycji sprzecznych z racją naszego stanu.
Nie pozwólcie, żeby element posłuszny na każde skinienie obcego mocarstwa, pod pozorem przestrzegania praworządności wydarł nam słuszną prawdę. Pamiętajcie bowiem przyjaciele, że są co najmniej dwa rodzaje praworządności. To wiedzą od dawien dawna wszyscy bojownicy postępu, a przecież i my słusznie mniemamy, że się do takich zaliczamy (sorry za ten mimowolny rym, pazur szekspirowski ze mnie wyłazi).
Ale już wracając do mojej dygresji, powtarzam, że są dwa najważniejsze rodzaje praworządności. Pierwszy to bezduszna praworządność formalna. Nie będę tutaj, wśród wypróbowanych przyjaciół wyjaśniał, dlaczego go odrzucamy. Bystrej głowie dość po słowie. Drugi rodzaj to jest praworządność wielkiego narodu kroczącego ku swym wielkim celom.
Są bowiem momenty przełomowe w dziejach dumnych narodów – mamy oto trzecią falę nowoczesności, która dopływa tu i teraz. Wszystko to dokonuje się z niewielką pomocą naszych przyjaciół z zachodu oraz ze wschodu (a także częściowo z północnego wschodu). Zatem reasumując, jesteśmy dumnym narodem, który wolność jako największy skarb narodowy złożył w depozycie u przyjaciół. A wśród serdecznych przyjaciół psy Polaka nie zjadły, jak mawiali nasi piastowscy przodkowie(Oh, Igor, kaman! - to przecież logiczne, że skoro nie dały rady zjeść głupiego zająca, to tym bardziej Polaka...).
I jeszcze raz powiadam drodzy przyjaciele, którzy zgromadziliście się tutaj za pomocą łączy planetarnych (Przestań Igor, a co to za różnica?!), temu elementowi powiedzcie no pasaran, cokolwiek by to miało znaczyć! Temu elementowi kładziemy kres. Kładziemy się na przekór jego wyrachowanym rachubom. Kiedy zaś rzeczony element będzie was molestował o racje naszego stanu, to powtarzajcie za klasykiem: - Jeżeli nie my, to gdzie? Jeżeli nie teraz, to kto? Jeśli nie tu, to kiedy?
Nie zapominajcie też nigdy o tym liberalnym przesłaniu z mojego expose: wolni ludzie nieskrępowani żadnymi przepisami gromadzą coraz więcej dóbr. Bo tylko wolny naród może dawać wielkiego susa (chociaż małymi krokami) naprzeciw fali nowoczesności, a jednocześnie dumnie wylatywać nad poziomy i mieszkać na ziemi. Na tej ziemi. A skoro już jesteśmy przy mieszkaniach, to jeden mój przyjaciel z Sopotu mówi, że zawsze lepiej mieć dwa mieszkania niż jedno...sorry...coś nam przerwało fonię w telekonferencji.... Paweł, no co jest z tym mikrofonem, do k....
Inne tematy w dziale Polityka