Nie mogę się powstrzymać, by nie wkleić uroczego filmiku z YouTube. Jakoś nic mnie dzisiaj innego nie inspiruje, czasem widzę cos w necie i ZONK, mam w głowie gotowy tekst, tylko zapisać, a dzisiaj jakoś nic. No, bo co, znowu o Wałęsie, znowu o gajowym…. Błeeeeeee….
Wiecie, co, te święta to jednak czasem potrafią wkurzyć człowieka. No, bo statek musi funkcjonować tak samo, jak co dzień, albo i lepiej, bo wymagania pasażerów wyjątkowe, a tu dosłownie wszyscy akurat maja wolne, odsypiają Crew Party, w dodatku wiekszość moich ludzi siedzi na podwójnych wachtach antypirackich i rzeczywiście odsypiają. Tak wiec do roboty mi zostaje dwóch Carpenterów, czyli cieśli, Bosun i dwóch marynarzy, którzy połowę dniówki już odsłużyli na „czujce” na rufie, wypatrując, (bądź przedrzemując, kto ich tam wie, chociaż mają się meldować co 30 minut przez radio, ze żyją) piratów od strony rufy. Jak na taki statek i tyle roboty, to bardzo mało. W dodatku wszyscy chodzą, jak muchy w smole, z jakiegoś powodu unikając gwałtownych ruchów i hałasu. No, szczerze mówiąc znam ten powód, sam mam podobne objawy. Ciekawe.
Rano manewry, budzą o 6, świta, wchodzimy do Salalah w Omanie, spokojnie, nie ma wiatru, manewry łatwe, trochę krzyku, jak zawsze, ale cumujemy, instalujemy trap, wchodzi stado oficjeli, agentów, celników, no, jak zwykle. Omawiam z bosmanem prace na dzisiaj. Idę na śniadanie, kelner widzi mnie z daleka (profesjonalizm!) , szykuje zestaw obowiązkowy, jak zawsze sok, herbatę, ham and cheese omlet, ten sam stoliczek, zanim dochodzę i odkażam łapki przy wejściu (dobry zwyczaj !) zestaw już na stole, chwila spokoju i kontemplacji, przerywana odkłanianiem się pasażerom. Wracam do biura.
A tu w skrzynce pocztowej stos AVOs, ( tzw. Avoid Verbal Orders) czyli zleceń na naprawy, Inbox pełen kolejnych, Carpenter!!!!! Wołam przez radio. Kapitan uprzejmie podrzuca pomysły: Tom, wiem, ze wszyscy zajęci, ale, jak będziesz miał czas, to może by tak pomalować framugę w la terrazzarestaurant, zamalować ten czerwony pasek na burcie, zamocować te krzesła koło basenu, bo pofruną za burtę, no i tam koło windy ściana jest tak brudna, i ….. i tak dalej. Aha, jak będziesz miał czas, możesz mi przesłać listę na Dry Dock w kwietniu? Bosun!!!! Znowu wołam przez radio.
Przeglądam ze 30 nowych maili, połowa , to życzenia, na szczęście, biuro świętuje. Mail od Spa Manager, „Sir, 5 dni temu wysłałam AVO na naprawę szafki i nic!” Wołam przez UKFkę: Carpenter, zadzwoń do biura! Carpenter, co jest z ta szafką? „Zrobione, Sir, 2 dni temu!” Na pewno? „Yes, Sir, yes Sir!” No, to czemu mi piszą że nie? „Bo szukam materiału, drugi Carpenter nie sprawdził!” Zaraz, @$%%$@, przecież właśnie powiedziałeś, ze zrobiłeś! „Yes, Sir!” No, to jak? „No, Sir!” No, to zrobione, czy nie,???? „Yes, Sir, No, Sir?” ZROBIONE, CZY NIE !!!!????? „Yes, Sir, Yes, Sir!!!!”
OK., idę sprawdzić, daleko nie mam, jeden pokład wyżej, bo widzę, ze się nie dogadam. Typowe filipińskie kręcenie, 15 lat z nimi pracuję, to wiem, kiedy coś kręcą. Patrzę, oczywiście, szafka leży nie zrobiona. Carpenter truchta z wietrarką, nie spodziewał się, ze będę szybszy. Biegnie z warsztatu na trzecim pokładzie, więc ma dalej. Reszta relacji ocenzurowana, bo mogą to czytać osoby nieletnie po godzinie 22. Dziewczyny z salonu, masażystki i fryzjerki uciekają, nie chcąc być świadkami bestialskiej egzekucji.Pasażerowie wyglądają ciekawie, co się dzieje- „Good afternoon, Miss Smith, how are you? Great, great, me too! “
Melanie ze Szwecji, Human Resources, czyli taka personalna, przychodzi zaplanować następne party na Nowy Rok, nową loterię, ta na Święta to był sukces, poza tym, że nic nie wygrałem, oczywiście. Krupierka z kasyna ma urodziny, przychodzi po pozwolenie na party, nie ma sprawy, oczywiście, pod warunkiem, ze Staff captain też zaproszony, hi,hi!
No i tak mniej więcej wygląda drugi dzień świąt. Poza tym, użeranie się z agentem o dodatkowy kontener na śmieci, zakup dodatkowych 100 baterii na naprawy zamków magnetycznych w drzwiach, bo coś się, cholera psują na potęgę, i wszystkie baterie na statku „wyszły”, jakiś pasażer domaga się naprawy głośników w dyskotece- tu z przyjemnością kieruję go do siedzącego obok Henri, Chiefa Inżyniera. Spożywanie obiadu w restauracji wiąże się z ryzykiem, ze z pięcioro pasażerów będzie chciało pogadać i ewentualnie ponarzekać. Ale prosze bardzo.
No, jakoś wszystko się dało ponaprawiać i pomalować, zamocować i odpisać. Nawet drzemkę poobiednią zaliczyć. Instruuję Filipa, 2 oficera, „W razie pożaru proszę przenieść delikatnie w bezpieczne miejsce i przykryć kołderką!”.
Płyniemy z powrotem na Zatoke Perską, do Khasab ( gdzie to, @$W%@ jest? Chyba nigdy nie byłem!) . Znowu podwójna wachta na mostku i rufie, Security patroluje górny pokład z noktowizorem . Chyba sobie odpuszczę kolację, zamówię coś do kabiny, hmmm, o, wiem, Bruschetta z białym winkiem, zjem przy kompie, jak mam w zwyczaju w domu. Za dużo jem na statku, zaokrąglam się. Potem jest Crew Show, przejdę się, zobaczę, ponoć śmieszny, no i te urodzinki w kasynie. Same Rosjanki i Ukrainki, więc trzeba się zbratać ( i zsiostrzyć) jako Słowianie.
No wiec, o czym tu napisac...Może napisze coś o statku, o, na przykład:
„Wiecie, co, te święta to jednak czasem potrafią wkurzyć człowieka. No, bo statek musi funkcjonować tak samo, jak co dzień, albo i lepiej, bo wymagania pasażerów wyjątkowe, a tu dosłownie wszyscy akurat maja wolne, odsypiają Crew Party, w dodatku większość moich ludzi siedzi na tych podwójnych wachtach antypirackich i rzeczywiście odsypiają. Tak wiec do roboty mi zostaje..."
I tak dalej ;-)
No, ale my tu gadu, gadu, a gdzie obiecany filmik??? Uwaga, wklejam! Urocze, widzieliście to?
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf
Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości