Dziś, aby odpocząć od tygodniowego zgiełku w pracy, udałem się na wieczór kabaretowy organizowany przez moje miasto w każdy sierpniowy piątek. Fakt, że występujące kabarety nie za bardzo przypadły mi do gustu, ale w tym miejscu chciałbym wspomnieć o czym innym. Mianowicie o chęciach.
Właśnie - chęci. Jeszcze kilka lat temu Łomża była kulturalną dziurą. To tu kulturalne psy szczekały kulturalnymi dupami, a kulturalne wrony zawracały przez znakiem z nazwą miasta. Te słowa to żadna przesada, bo oprócz Teatru Lalek i kilku okazyjnych koncertów, w mieście nie działo się nic.
Dopiero nie tak dawno miasto wpadło na pomysł "Gościńca Łomżyńskiego", który przyjął się wśród mieszkańców Łomży. W tym roku na koncercie Dody zapełniliśmy całą Muszlę! Odrodził się oczywiście pomysł, aby tą naszą arenę odnowić, bo z braku ławek ludzie siedzą na betonie, a schody czekają tylko, aby pozbawić kogoś zdrowia. W każdym razie, na wszystko przyjdzie czas i najwazniejsze, że władze miasta poczyniły ku temu jakieś kroki.
I właśnie nasze kabarety. Pomysł narodził się w tamtym roku. Muszę przyznać, że fajny pomysł, bo w tamtym tygodniu na Limo bawiło się sporo ludzi. Łomży potrzebne są takie miejsca gdzie można zabrać dzieci w wolny dzień lub pokazać zabytki, a poźniej usiąść w kafeterii i powspominać stare czasy. Co raz słyszę o próbach budowy takich miejsc. I bardzo dobrze! Chociaż mało który projekt wypala, to brawa należą się za chęci!
P.S. WIELKI minus dla PiSu w łomżyńskiej Radzie Miasta, który nie pozwolił na zwiększenie lokali z alkoholem na Starówce. Panowie "Panie Kierowniku, daj Pan 5 zł" i tak znajdują miejsca gdzie kupią tanie wino, które później spożyją na Starym Rynku. To akurat nie jest narzędzie do walki z tym problemem...
Inne tematy w dziale Rozmaitości