Pani Profesor Pawłowicz nazwała autora słów "...należy przestać uważać bydło za niebydło", pastuchem.
Oburzyła się pewna wspaniała, dobrze wychowana, błyszcząca nienagannymi manierami i elokwencją prosto z extra- kindersztuby, grupa samozwańczych reprezentantów narodu.
Jeśli komuś określenie "naród" nic już nie mówi, to wyjaśniam, że dla mnie to także słowo na wyrost.
Kolokwializm "tubylcy" byłby trafniejszy.
Jak nazwać dziennikarza przypisującego Kaczyńskiemu wszelkie zło tego świata, z wyróżnieniem zła polskiego, szczególnie?
-------------------------------
Mam swoje zdanie o autorytecie, który i mnie zapisał do bydła .
Otóż ktoś głoszący publicznie fachowe opinie o bydle, ma pojęcie, o czym mówi.
A że warto być przyzwoitym, choćby tylko czasem, potrafi swoje profesorskie opinie uzasadnić.
Bo jeśli to tylko starcze podrygi atrofii intelektu, to należało albo przeprosić, albo milczeć.
Jako prawie- profesor trzeba też wiedzieć, że akcja wywołuje reakcję.
Jest bydło, musi być i pastuch.
Otoczenie pastwiska tylko drutami pod napięciem wierzgającego bydła nie uspokoi . Bydło potrzebuje autorytetu.
---------------------------------
Tymczasem określenie "pastuch" okazuje się obelgą. I to tak dotkliwą, że Polsce włosy dęba stanęły.
Bo pan redaktor Żakowski to Polska. I za "pastucha" żąda przeprosin. On nie dezawuuje, nie obraża, nie poniża, nie lży, nie wyszydza i nie pomawia.
To wszystko robi Jarosław Kaczyński. Jako że Pani Profesor Pawłowicz jest członkiem PIS-u, Jarosław Kaczyński jest PIS-u prezesem , więc każdemu wiadomo, że cokolwiek pisowiec powie, to wykonuje rozkaz prezesa. Tylko przemilcza „Tak jest, panie prezesie”.
I to prezes ma przepraszać.
Zapewne tak, jak Tusk przepraszał za Niesiołowskiego, Protasiewicza i jeszcze kilku innych pijanych za kierownicą.
Tusk nie przepraszał?
O, to pewnie pan Żakowski cos poplątał. Zapewne niechcący, bo jakże taki redaktor mógłby uprawiać dezinformację celowo!
A pan Żakowski strzela i to zaraz z kolubryny.
Bo nawet, jeśli Kaczyński przeprosiłby tych, którzy poczuli się dotknięci "pastuchem", to on, redaktor Żakowski tych przeprosin nie przyjmie. Bo jego "dotknęło" najbardziej. Pewnie dlatego, że występuje w telewizji i reprezentuje. Mnie nie reprezentuje, bo ja sobie nie życzę, ale pewnie to nie ma znaczenia ani dla Żakowskiego, ani dla pastucha, kimkolwiek on jest, ani dla Jarosława Kaczyńskiego.
Redaktor Żakowski nie przyjmie, bo:
"Przepraszać należy, kiedy się coś zrobi niechcący albo nieświadomie. Jarosław Kaczyński chcący i świadomie zbudował polityczną formację, której retoryczny fundament stanowi dezawuowanie,obrażanie, poniżanie, lżenie, wyszydzanie, pomawianie każdego, kto stanie jej na drodze."
A redaktor Żakowski akurat stanął na drodzetej "politycznej formacji" i ona go poniża.
Ten dobrze wychowany redaktor się unosi. Nie, żeby mu urosły skrzydła. Skrzydeł nie ma, orłem przecież nie jest i spokojnie może pracować przy otwartym oknie. Wzniesienie mu nie grozi. On się unosihonorem.
Skrzydła można zauważyć. Dlatego wiem, że nie ma. Ale z honorem trudniej.
Popatrzcie, jak honorowo unosi się redaktor Żakowski:
"Nie ma sensu domagać się od dorożkarza przeprosin za to, że jego koń zanieczyścił miasto, załatwiając się na środku ulicy. Niektóre stworzenia tak mają. Ludzie Kaczyńskiego też od ćwierć wieku tak mają i permanentnie zanieczyszczają polską politykę (...) Jak się wpuszcza do miasta stworzenia zanieczyszczające, nie ma sensu oburzać się, że znów to zrobiły, a zwłaszcza w przypływach nagłej irytacji jakimś incydentem tarmosić dorożkarza. Gdy ulice toną już w fekaliach, trzeba rozmawiać o zasadach, a nie o incydentach."
I to nie jest dezawuowanie, obrażanie, poniżanie, lżenie, wyszydzanie, pomawianie.
To jest przyzwoita samoobrona honoru redaktora Żakowskiego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości