W moim pokoleniu ludzi urodzonych na początku wojny każdy ma kłopot z przekonaniem czy pewne wydarzenia , często dramatyczne , z wczesnego dzieciństwa pamięta czy ktoś mu je później opowiedział. Szaleństwo lustracyjne które nam zafundowali bracia Kaczyńscy et consortes , przypomniało mi pewien epizod z własnego życia prawie całkowicie zatarty w pamięci. Mieszkaliśmy w Miechowie jeszcze w budynku poklasztornym w którym obecnie jest sąd. Mieliśmy dwa pokoje ,a spaliśmy poczatkowo na wypchanych słomą siennikach na środku pokoju. Pewnie można by ustalić kiedy sąd się tam zagnieździł, a nas przeniesiono do jednej ,nagiej , niewielkiej izdebki przy ulicy Poprzecznej 2. Musiało to być niedługo po wojnie , rok może 46 , może 47 – nie pamiętam czy już chodziłem do szkoły. Mama pracowała już w starostwie . Pamiętam takie nazwisko Żuraniewski , to pan ze starostwa , może sam Starosta, który załatwił nam 2 łóżka , także nazwiska Smulski , Reczuch. Pewnego dnia , wspominając nasze życie we Lwowie i w Mikołajowie n/Dniestrem , Mama opowiadała jak sobie radziła sama w obcym świecie pisząc m.in. ludziom po niemiecku listy do różnych władz okupacyjnych. Chodziła tez z ludźmi jako tłumaczka do urzędów . Opowiadając , dla ilustracji od czasu do czasu mówiła coś po niemiecku. Z tamtego czasu pamiętam anegdotkę o bilecie kolejowym i uporczywym pytaniu kasjera Niemca: wohin ? który nie mógł zrozumieć ze górol jedzie do Pcimia. Przyszli w nocy , zalomotali w drzwi i Mamę zabrali. Mnie i brata umieszczono w sierocińcu. Prowadziły go zakonnice z olbrzymimi jak skrzydła ptaka białymi kornetami na głowach. Byliśmy tam chyba ze dwa tygodnie. Ktoś nam pokazywał z ulicy Warszawskiej na wysoko umieszczone w budynku UB okienko celi w której miała siedzieć Mama. Trzymali Ją dwa tygodnie. Podobno ktoś doniósł ,że przychodzą do nas Niemcy . Nie rozumiem do dziś jaki to miało sens. Chętnie bym się dowiedział kto i co doniósł do UB , kto kazał Mamę zamknąć i kto ją zwolnił. Kto zadbał o mnie i o brata. Może pan dr Maciej Korkuć z krakowskiego IPN mógłby się tym zająć , zamiast marnować czas na walkę z pomnikami. I tak doszliśmy do don Kichota.
Wydaje mi się,ze jestem człowiekiem spokojnym , zrównoważonym i rozsądnym. Nie mam tendencji do popadania w skrajności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka