12 marca 2020
Mieszkam w samym środku Warszawy. Co widzę w najbliższej okolicy?
Widzę, że jest pusto. Na chodnikach i na jezdniach. W porównaniu do zwykłego ruchu pieszego i zmotoryzowanego w tej okolicy.
W dwóch okolicznych Carefourach i jednej Biedronce ludzkie pustki, choć skromny wybór towarów w tych sklepach, pozostaje skromny i… niezakłócony. Makaron i ryż są, podobnie jak papier toaletowy.
W okolicznych restauracjach pustki. Zamykają już ok. 19.00. bo nie ma klientów. Zwykle byli czynni co najmniej do 22.00.
Jutro (w piątek) i pojutrze (sobota) zobaczę jak będzie wyglądała frekwencja w klubach nocnych na Mazowieckiej.
Turyści z okolic Ogrodu Saskiego – ostatnio widywałem głównie Chińczyków i Hiszpanów oraz krajowe wycieczki – zniknęli. Mój pies jest z tego zadowolony.
Koniec świata? Na to nie wygląda. Widywałem już taką Warszawę w 1982 i 3 roku.
W mojej obecności znajomi odbierają sms-y o zamknięciu miasta. Trochę to śmieszne, trochę straszne.
Absencja mieszkańców w miejscach i terminach zwykle uczęszczanych jest potwierdzeniem obywatelskości społeczeństawa – w najlepszym znaczeniu tego słowa. Idiotyczne plotki rozsiewane za pomocą mediów społecznościowych – wręcz przeciwnie.
Apokalipsa teraz? Jeszcze nie. Ale straty materialne i… mentalne będą ogromne.