Był sobie adwokat.
Adwokat nazywał się…
Nie, nie, bynajmniej nie Roman Giertych!
Nazywał się Jacques Verges.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacques_Vergès wersja polskojęzyczna
https://en.wikipedia.org/wiki/Jacques_Vergès wersja anglojęzyczna
Adwokat Verges bronił zbrodniarzy nazistowskich, zbrodniarzy lewicowych, prawicowych i terrorystów.
Adwokat Verges był też swoistym celebrytą, nie tylko francuskiej palestry.
Nie chcę oceniać działalności adwokata Vergesa ani w kategoriach moralnych, ani też prawnych.
Chcę natomiast zacytować pewną jego opinię o praktyce wymiaru sprawiedliwości.
„Każdy proces to spektakl, toczący się na oczach widzów pojedynek obrony i oskarżenia. Ani obrońca, ani oskarżyciel nie opowiadają prawdziwych, a jedynie domniemane, możliwe historie. Na końcu ogłasza się, kto zwyciężył – przy czym werdykt nie zawsze ma coś wspólnego ze sprawiedliwością.”
Nie wiem, czy w ogóle dojdzie do procesu Romana Giertycha, Ryszarda Krauzego i innych podejrzanych.
Istotne jest tylko to, że niezależnie od jego ewentualnych wyników będzie to kontynuacja spektaklu, który już się zaczął.
Sugeruję, aby uczestnicy spektaklu, jego widzowie, recenzenci i komentatorzy pamiętali o zacytowanych powyżej słowach Vergasa.
Ale to tylko pobożne życzenie.