Nie jestem widzem TV Trwam, słuchaczem Radia Maryja, czytelnikiem „Naszego Dziennika”, wychowankiem toruńskiej uczelni ojca Tadeusza Rydzyka.
Nie jestem też jakimś szczególnym jego admiratorem. Owszem, kiedyś tam, w 1994 lub 1995 roku poznałem przypadkowo ojca Tadeusza na herbatce u ks. bp. Władysława Miziołka, emerytowanego już wówczas biskupa sufragana diecezji warszawskiej. Ojciec Rydzyk dopiero rozpoczynał wtedy swoją wielką karierę duszpasterską i … medialną.
Nie tak dawno, przy okazji przedpremierowych potyczek z fanami „Kleru” Wojciecha Smażowskiego, opublikowałem tekst „Bentley duszpaterz” (https://www.salon24.pl/u/sine/896480,bentley-duszpasterz), który był w pewnej, marginalnej mierze polemiką ze zwolennikami "teorii spiskowej Maybacha”. Pochlebiam sobie, że żaden z ówczesnych PT Komentatorów owego tekstu nie zdołał udowodnić posiadania – a nawet użytkowania – rzeczonego Maybacha przez rzeczonego redemptorystę.
Gdy temat Maybacha się wypalił – a raczej nie wypalił - „fani” o. Rydzyka znalezli sobie nowy temat do „beki”. Dał im do tego asumpt sam duchowny przyznając, że przed laty jego fundacja otrzymała dwa samochody od bezdomnego z Warszawy, który wygrał w totolotka.
Śmiechu był co niemiara. A nawet grubo ponad miarę.
A dzisiaj po południu otwieram sobie Onet i czytam:
"Samochody od bezdomnego. Historia o. Rydzyka jest wiarygodna "
https://kujawsko-pomorskie.onet.pl/o-rydzyk-i-samochody-od-bezdomnego-czy-historia-jest-prawdziwa/epqd32z
No, kurcze, oczom nie wierzę :-)))!!!
Oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa – jak to się mawiało w moim dzieciństwie