Był chłodny lipcowy poranek, z nieba siąpił kapuśniaczek, choć zdarzały się i grubsze krople. Fosforyzowane wskazówki złotego " Trolexa" pokazywały 4:50. Prywatny detektyw Joseph Bonk, pracujący dla ChPTF, nerwowym ruchem sięgnął po papierosa bez akcyzy.
- Szlag jasny, kolejna noc stracona - zamruczał pod nosem
Uwielbiał te bez akcyzy, grubsza bibułka, rzadszy filtr i ten aromat astrachańskiego tytoniu, rozpoznałby go na końcu świata. Ojca często wkurzało to jego kurzenie papierosów bez akcyzy - mówił- że to nieuczciwe, zwykle jednak dodawał pojednawczo - jestes dorosły synu i wybór należy do ciebie. Zaciągnął się głęboko słodkawym dymem, dokładnie tak jak nauczył go kapitan Slav Novak - syn czeskiego emigranta - szef Chicago Police Task Force. Padało coraz intensywniej, Joseph podniósł kołnierz płaszcza i zziębnięty zagłębił się we własne myśli. Nie na tyle jednak głęboko by się zachłysnąć, w robocie zawsze starał się zachować czujność. Gdyby wtedy jadąc "Transsibem" do Pekinu nie poznał Slava Novaka, pewnie do dziś gryzłby ołówki w redakcji "Chicago Herald Tribune", początkowo lubił pracę w redakcji, zapach kawy, syk czajnika, i ten miły trzask "Remingtonów" wystukujących nowe artykuły. Później, kiedy zamiast fachowych artykułów o sterowcach, kazano mu robić wywiady z chicagowskimi fiszami, przyszło tak częste w dziennikarskim fachu zwątpienie w sens wykonywanej roboty. Z wywiadami nie radził sobie zupełnie, o ile ułożenie zgrabnych pytań nie sprawiało mu trudności, to z odpowiedziami był prawdziwy horror. Często jak uczniak ślęczał do rana nad maszyną do pisania starając się napisać sensowne odpowiedzi do napisanych wcześniej pytań.
CDN
Inne tematy w dziale Rozmaitości