Loch Ness ?

Mój przyjaciel Jura Arbuzow, opowiadał mi, że są w Moskwie biura podróży jakich nie ma nigdzie na świecie. Nigdy tego nie zweryfikowałem, ale powodów by Jurze nie wierzyć, nie mam. Biura wymyślono dla tych " nowych Ruskich ", którzy nie są jeszcze tak "nowi " aby stać ich było na dwutygodniowy pobyt w Paryżu, wypoczynek na Lazurowym Wybrzeżu, czy nurkowanie na Seszelach. Każdy człowiek, z racji urodzenia ma prawo do odrobiny szacunku, odrobiny podziwu, nawet ze szczyptą zazdrości. To takie miłe kiedy pytają :
- No jak było Waśka, jaki ten Plac Pigalle ?
- Siadaj, opowiadaj
- A daj spokój, usiąść nie mogę po tym wszystkim
Jak działa takie biuro podróży ? W pracy rozpuszczamy famę, że wyjeżdżamy na dwutygodniowy urlop do Rzymu, na przykład. Idziemy do biura, płacimy 20 baksów, wybieramy widokówkę z Forum Romanum, piszemy " Priviet rebiata " i tak dalej.
Za dwa dni pocztówka, pocztą kurierską dotrze do Rzymu i zostanie wysłana, przez agenta, z normalnej rzymskiej poczty pod wskazany adres. To wszystko. My tymczasem udajemy się na dworzec Kazański i jedziemy na dwa tygodnie do Woroneża, w odwiedziny do ciotki. Na daczy dbamy o opaleniznę. To wszystko.
Postąpiłem ostatnio w sposób identyczny. Zawsze chciałem zobaczyć jezioro Loch Ness, z powodu jednak własnego węża w kieszeni, powiązanego z wysokimi cenami biletów, uznałem, że nie ma sensu tłuc się pociągiem 600 km, bez gwarancji zobaczenia owego legendarnego węża. Pod bokiem, ledwie 160 km koleją żelazną, mam Windermere, największe jezioro w Anglii. Krótsze wprawdzie od Loch Ness o połowę, ale za to tak samo szerokie, różnica niewielka, więc po co przepłacać. Jeśli zdjęcia robi się w poprzek jeziora, to nikt nie powinien się zorientować. A, że węża nie widziałem ? Nie szkodzi, naoglądałem sie tego potwora w " Trybunie Ludu " podczas każdego sezonu ogórkowego, poza sezonem również.