Siukum Balala Siukum Balala
2409
BLOG

Siukum Balala w szpitalu ( SS )

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Jakżesz piękne jest to nasze Pojezierze Brandenburskie ( braniborskie ) Zaraz, zaraz ? co ja tu wypisuję ? ono przecież nie nasze tylko niemieckie. Słowiańskie to ono było jakieś 10 -11 wieków temu. Ziemia Wkrzan. Ale ja i tak czuję się tu jak u siebie, jak gdzieś na Pojezierzu Iławskim, może ? takie same kiszkowate jeziora, buczyna, sosna, a i dąb się trafi  

image

... i jakie piękne słowiańskie źródłosłowy : Prenzlau ( Przęcław ), Schwedt ( Świecie ), Brandenburg ( Branibór ), Köpenick ( Kopanica ), Wandlitz ( Wandelice ) itd, itd. Należę do ludzi, którzy nigdy nie uwierzyli w koniec historii, uważam nawet, że ostatnio historia nieco przyspieszyła. Kto wie, czy Meklemburgia, Brandenburgia, ziemie o naturalnym walorze obronnym nie staną się już wkrótce strefą buforową pomiędzy islamem, a Słowiańszczyzną. Kolejne limes, tym razem limes islamica.


image


image

Czyż to nie ryneczek w jakimś Piszu ? 

Zostawmy to jednak, od tego mamy polityków oraz różne  think tanki, dzięki czemu przyszłość i tak jest jedną wielką niewiadomą, choć bazując na doświadczeniu historycznym, dysponując w miarę logicznym aparatem myślowym, można bieg przyszłych zdarzeń przewidzieć. Przyszłość zatem jest nieznana, a przeszłość jak najbardziej. Bardzo krótko - z uwagi na przeszłość mroczną i ponurą - przebywałem w sanatorium i szpitalu SS w Hohenlychen. Sanatorium i szpital w trakcie bardzo zaawansowanego przemijania. Dobra okazja by prześliznąć się z tamatu kolei żelaznych na tematy sanatoryjne. Ostatnie dwie notki i tak zdryfowały z tematu kolei żelaznych w kierunku santoryjnym, kuracyjnym : bardziej były o " wyjeżdżaniu do wód " niż o kolejach. Taka jest życiowa kolej rzeczy, najpierw jeździmy na kolonie letnie, potem już bardziej samodzielni, na obozy harcerskie, potem już całkowicie odpowiedzialnie podróżujemy sami i wreszcie przychodzi kres, niedomagania, więc trzeba udać się do sanatorium. Opowiadała mi osoba związana z sanatoryjnym życiem, że tam nie wszystko takie kuracyjne. Zdarza się tam i oogie boogie, imprezki, a nawet i  bunga, bunga. A kto zabroni staruszkom konsumowania zauroczeń na miejscu ? Niechby i w uroczej nałęczowskiej palmiarni, czy na deptaku w Ciechocinku. Nie, no na deptaku w Ciechocinku to może nie ? Chyba przegięcie. 

Nic takiego nie miało prawa zdarzyć się w sanatorium w Hohenlychen, w czasach niezwykle surowych, również w kwestiach moralności. Bo też santorium w Hohenlychen to sanatorium całkiem inne niż wszystkie znane nam sanatoria oraz domy zdrojowe i kuracyjne.

image

Sanatorium cesarzowej Augusty Victorii 

image


Sanatorium w Hohenlychen powstało z inicjatywy lekarza - społecznika Gottholda Pannwitza specjalizującego się w zwalczaniu plagi ludzkości z całkiem nieodległej przeszłości, czyli gruźlicy. Budowę sanatorium przeznaczonego dla dzieci sfinansowali liczni darczyńcy i niemiecki Czerwony Krzyż. W czasach swojej świetności w sanatorium jednorazowo, w czasie letnich turnusów, przebywało 500 dzieci.



image

Sanatoryjna kaplica, w czasie sowieckiego zarządu w Hohenlychen, magazyn paliw

Jednak " wielkie " dni Hohenlychen miały dopiero nadejść. I nadeszły wraz z objęciem funkcji szefa  sanatorium przez dr Karla Gebhardta, profesjonalisty i niewątpliwie uzdolnionego lekarza - ortopedy. Wraz ze spadkiem zachorowań na gruźlicę wśród dzieci zmienia się i profil santorium. Od momentu objęcia przez Gebhardta funkcji Superintendenta sanatorium zmienia się w klinikę ortopedyczną, leczy się tu również przypadki urazów związanych z wypadkami przy pracy.

image

Dr Karl Gebhardt 

Sanatorium w Hohenlychen staje się modne, w sanatorium bywają nie tylko bonzowie hitlerowscy, leczą tu kontuzje i niedomagania również politycy europejscy. Kolejny zwrot w karierze dr Gebhardta to mianowanie go naczelnym lekarzem mającej odbyć się w 1936 roku Olimpiady. Mocno posadowiony w strukturach NSDAP, później wstąpi do SS, dr Gebhardt to zdolny lekarz i organizator. Osobisty przyjaciel Himmlera, kolega szkolny jego starszego brata, ma wszystko czego potrzebuje. W Hohenlychen powstaje ośrodek przygotowań olimpijskich, a kierownik ośrodka zaczyna specjalizować się w tym co później nazwie się medycyną sportową. Pierwsza katedra medycyny sportowej powstanie w Berlinie i pokieruje nią nie kto inny, jak Gebhardt. 


image

Cecylienheim 

image


Gdyby nie wojna, portret  dr Gebhardta - prekusora i wybitnego specjalisty z zakresu medycyny sportowej - zdobiłby  dziś jakiś westybul w MKOl - u. Tymczasem w Hohenlychen powstają obiekty służące przygotowaniom sportowców do igrzysk olimpijskich, powstaje nowy kompleks budynków, baseny, sale gimnastyczne i gabinety odnowy. Idee sportowe - pozornie mające niewiele wspólnego z polityką - zostają w całości zaprzęgnięte do działań propagandowych służących III Rzeszy. 


image

Kryty basen w ośrodku przygotowań olimpijskich 

Totalny niemiecki, medalowy sukces  na berlińskiej olimpiadzie to w dużym stopniu zasługa Karla Gebhardta. Zaczyna mowić się o niemieckim, narodowym teamie z Hohenlychen. To w Hohenlychen wszystko się zaczęło, tam były miłe złego początki i to tam położono podwalinę pod nieludzką, enerdowską hodowlę sportowców. Tych lekkoatletek całkowicie pozbawionych biustu, które na dodatek musiały golić się dwa razy dziennie, a po zakończeniu kariery często zmieniały imię na bardziej męskie. 

Najgorsze dla Hohenlychen miało jednak dopiero nadejść. Wybucha wojna, wraz z wojną pojawiają się zabici, ranni, cierpienia, więc i potrzeba tworzenia ogromnej liczby lazaretów. Wojna to typowe obrażenia pola bitwy. Postrzały, urwane kończyny, odmrożenia i zamarznięcia, zestrzeleni piloci i tonący rozbitkowie ze storpedowanych okrętów. Jak im pomóc, jak uratować możliwie największą ilość ludzkich istnień. W tym momencie we właściwym  miejscu i we właściwym czasie  jest wybitny specjalista medycyny sportowej i medycyny pracy, osobisty lekarz Reichsführera SS, dr Karl Gebhardt. Rozpoczyna się najczarniejszy okres w historii Hohenlychen i w historii niemieckiej medycyny. W obozach podległych Himmlerowi rozpoczynają się najbardziej nieludzkie eksperymenty medyczne, a koordynatorem badań zostaje dr Karl Gebhardt. Na wyniki badań czeka Luftwaffe i Kriegsmarine, czekają zamarzający pod Stalingradem. Nie zapomina się również, przy okazji, o programie sterylizacji ludzi wiodących " życie nie warte życia " W Dachau przeprowadza się eksperymenty w komorze niskich ciśnień, sprawdza się spadający z jakiej wysokości pilot może liczyć na przeżycie. W Neuengamme pod Hamburgiem prowadzi się badania nad chorobami zakaźnymi. W Auschwitz działa legendarny dr Mengele, dokonuje się eksperymentów  mających  dać odpowiedź jak długo może przebywać w wodach północnego Atlantyku rozbitek z u - boota. Są i eksperymenty w których zakaża się rany postrzałowe i testuje środki zapobiegające zgorzeli gazowej, typowej żołnierskiej, okopowej przypadłości. Przyjaciel Gebhardta, dr Stumpfegger przeprowadza transplantacje kości, mięśni i nerwów. Wszystkie eksperymenty z udziałem żywych ludzi, więźniów obozów koncentracyjnych. Czy dr Karl Gebhardt miał jakieś dylematy związane z etyką zawodową i przysięgą Hipokratesa ? Pewnie jako zagorzały nazista nie miał, a nawet gdyby miał, to wszystkie watpliwości rozwiewały słowa Reichsführera SS, Heinricha Himmlera : 

" Ludzi, którzy dzisiaj odrzucają próby na ludziach, a chętnie godzą się na śmierć naszych dzielnych niemieckich żołnierzy z powodu oziębienia, oceniam jako zdrajców kraju " 

image   

Dachau, komora niskich ciśnień 

image

Eksperymenty  z hipotermią 

Niemcy mają jakieś dziwne problemy z empatią, zwykłą ludzką przyzwoitością i miłosierdziem, to jakieś ukąszenie Hohenzollernów, wpojenie ślepego posłuszeństwa pruskiemu drylowi i pruskiemu prawu. Państwo bierze odpowiedzialność za wszystko, ja jestem tylko posłusznym jego obywatelem. W respektowaniu prawa nie ma niczego zdrożnego, jednak bezrozumne posłuszeństwo, bez oglądania się na chrześcijańskie miłosierdzie i moralność prowadzi czasem na manowce. A dr Karla Gebhardta zaprowadziło wprost przed oblicze amerykańskiego kata, na szubienicę w landsbergskim więzieniu. 

Jedna z moich domowych teorii podpowiada mi, że Niemcy wcale nie są aż takimi zwolennikami demokracji za jakich się uważają, nie są aż tak tolerancyjni, ani głęboko przekonani o cudzie multi - kulti. Niemcy otrzymali polecenie  od swojego państwa, aby tacy właśnie byli. A jeśli otrzymają inne ? Przyszli okupanci z zachodu, zrobili denazyfikację i powiedzieli, że teraz będziemy demokratami i oni stali się demokratami. We wschodniej częsci okupanci ze wschodu nie przeprowadzili denazyfikacji, powiedzieli postępowym Niemcom, że teraz będziemy budować najsprawiedliwszy system społeczny pod Słońcem, i oni zbudowali najbardziej  sfanatyzowane państwo komunistyczne w całym naszym obozie progresywnej ludzkości. Elastyczni są. 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości