Ratusz w Lychen
Zbyszek jak zwykle zrujnował mi ferie szkolne, on tak zawsze. Zawsze kiedy zostanie Public Prosecutor to mi numer wykręci. Józek z Esenu to nie, on bardziej stonowany jest, spokojny. Zamiast pisać notki o enerdowski cottage to ja musiałem przedwczoraj aż dwie notki poświęcić Władkowi i suszarce, a jakby suszarka się okazała ręmbolber w łazience ? to co ? To i kajdany okazałyby się bezużyteczne i Domcia z Wyborczej nie zaliczyłaby tłita. Skaranie boskie z nimy, jak powiedziałby Lechu. Ależ sobie koleżkuf dobrałeś - jak napisałby Bronek. Tak na serio, to kończymy już z polityką, w lutym. Luty to będzie, na tym blogu, miesiąc niemiecki.
Licheń ( Lychen ) a nie mówiłem, że ja się tu pławię w słowiańskiej etymologii. Z Górnego Lichenia ( Hohenlychen ) jest do Lichenia ( Lychen ) ok. 12 km.
To dla mnie niespodzianka, bo Lychen i Licheń mają ten sam źródłosłów. Coś lichego, słabego. Prawda. Nasz Licheń z najbrzydszym kościołem w Europie. Niestety, naginanie estetyki niczego tu nie zmieni, gaudyzacja w stosunku do Lichenia się nie wydarzy. Choć taki sam estetyczny opór wzbudzała Sagrada Familia - co okazało się akurat fortunne - bo udało się przekonać sowieckich wysłanników do Barcelony, by takiego architektonicznego koszmaru jednak nie wysadzali w powietrze, szkoda prochu... i się udało... i mnie to cieszy. W Lychen kościół jest bardzo skromny, protestancki. Nie wzbudza emocji.
Kohlenrouladen w Strandcafe nad jeziorem Oberpfuhl See też emocji nie wzbudzają. Kohlenrouladen to " etymologicznie " rzecz biorąc nasze gołąbki. Kudy im jednak do naszych gołąbków. Teściowa moja Helena, ta to dopiero robi gołąbki, lepsze niż małżonka moja Zofia. A pomidorową, to już nie mówię, małżonka moja Zofia w ogóle nie robi pomidorowej, a teściowa moja Helena robi. I to jaką. Ale co tam pomidorówka. Ormiańskie gołąbki Tolmady - przyrządzane przez moją znajomą z Erewania ( bez związku z radiem ) - malutkie, smakowite, zawinięte w winogradowych liście, ech ! to jest smak. Drobiazg.
Czy ktoś zwraca uwagę na rzeczy błahe, które jednak okazują się wielkie, epokowe. Weźmy taką pinezkę. Czy ona zasługuje na pomnik ? Drobiazg taki ? W życiu. No chyba, że na nią usiądziesz. Jednak w Lychen doczekała się pomnika. A dlaczego ? Bo w Lychen ( Licheń ) pewien zegarmistrz o nazwisku Kirsten Johann wziął i wynalazł pinezkę, bez której dziś trudno wyobrazić sobie szkolną gazetkę, a w mojej pracy tygodniowy rozkład dyżurów na skupie złomu. Wynalazł i sprzedał patent, bo mocno potrzebował pieniędzy na alkohol, jako że był mocno trunkowy. Sprzedany pomysł na pinezkę, uczynił z innego mieszkańca Lychen milionera, ale ten akurat nie pił. Alkohol albo zdrowie i pieniądze. Wybór nie jest łatwy.
PS. Na tym kończę pisanie o sielskiej enerdowskiej wsi i zaczynam prowadzić metropolitalne życie w pobliskim Berlinie ( Bralin ) Wczoraj z wielką pompą rozpoczęło się Berlinale. Jak dla mnie gwiazdą wieczoru były samochody marki Audi, co i rusz wjeżdżające na czerwony dywan.