Czym jest dzieciństwo ? Jak długo pozostajemy dziećmi ? Dla naszych rodziców dziećmi będziemy do końca. Dla naszych dzieci zawsze będziemy tymi starszymi, poważnymi rodzicami. Dla nas samych zawsze pozostajemy tymi samymi młodymi ludźmi z czasów gdy " Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio "
I ja staram się tych i wcześniejszych czasów trzymać, staram się zachować w sobie tą dziecinną szczerość z odrobiną naiwności, tą dziecinną ciekawość świata i ludzi. I tą nieustającą, dziecinną potrzebę zadawania pytań. To trudne, tym bardziej że przed wyjazdem do Szkocji dostałem certyfikat dorosłości. Po dokonaniu wszelkich rezerwacji dostałem maila z informacją, bym sobie wydrukował voucher rabatowy na 25 % zniżkę na whisky w wybranych pubach Edynburga.
Wiem, że dziecku nie wysłaliby podobnego vouchera. Często kupuję w sklepie różne rzeczy i wiem co znaczy : NO ID, NO ALKOHOL ! Ucieszył mnie ten voucher, bo to świetny deal : drink tańszy o 25%, a whisky zachowuje urzędową moc 40% Małżonka moja Zofia nie była zadowolona, bo wiedziała, że z takich rabatów na pewno skorzystam. Kobiety są egoistkami. Ja nigdy nie robiłem jej wyrzutów z powodu korzystania z kuponów rabatowych na pościel i firany z Ikei. A tu dostałem rabat i od razu wielki problem.
Edynburg zaczęliśmy zaliczać klasycznie, od dołu. Małżonka moja Zofia była pierwszy raz i chciałem jej pokazać samą esencję miasta. Zaczęliśmy od parlamentu i królewskiego pałacu w Holyrood i w górę Królewską Milą w stronę zamku.
A voucher złożony na cztery w tylnej kieszeni tak aby kod kreskowy się nie uszkodził. Nie chciałem mieć problemów przy skanowaniu, z rozlewem nie wolno się spóźniać. Technologia ma swoje reguły, których lekceważyć nie wolno.
Kiedy doszliśmy do pubu " Koniec świata " już witałem się z gąską. To znaczy ten pub miał być dla mnie początkiem świata. Końcem świata był kiedyś dla opojów idących Królewską Milą w dół. Pub stoi w miejscu, gdzie w średniowieczu stała brama miejska. Za bramą zaczynała się dzika Szkocja, wilki niedźwiedzie i łosie.
Dalej nikt rozsądny, nawet pijany, nie szedł. Dlatego " The World's End " W pubie pełno ludzi, ścisk, typowo, w końcu to weekend. Edynburg ma w sobie czar jakiego nie ma żadne miasto w Europie. Ma wierność tradycji, historii, wierność przodkom. Tylko tu można spotkać faceta w dziwnym odzieniu, w getrach na podwiązki, a za podwiązką bagnet jako żywo przypominający bagnet Wehrmachtu wz. Solingen.
I to wszystko w kraju, gdzie za posiadanie w miejscu publicznym narzędzia o ostrzu dłuższym niż 3 cale można trafić do więzienia. Siła tradycji i muzyki jakiej nie słychać nigdzie indziej. Minęliśmy " The World's End ", następny był pub w którym picie jest rozgrzeszane z urzędu, bo mieści się w dawnym kościele. I wówczas przytrafiło się to Museum of Childhood. Wszedłem i wsiąkłem jak dziecko.
Na początek sala z pierwszymi grami komputerowymi, te wszystkie Commodore, ZX, Amigi i inne gry - dziś pewnie budzące uśmiech politowania u posiadaczy wypasionych smartfonów. To akurat świat dzieciństwa mojego syna, on dostał na I Komunię Commodore 64, ale miałem z nim umowę. On gra do Dobranocki i idzie spać, ja gram po 20:00, w zamian dokupuje raz w tygodniu jakiś cartridge z nowymi grami. Potem było coraz lepiej.
Świat Indian, wojska, żołnierzyków, kolejek elektrycznych, samochodzików i samochodów. Świat dziecinnych gier, zabaw, kukiełek i marionetek. Tego wszystkiego co sprawiało, że wakacje bez internetu i smartfonów były jednak ciekawe.
Chodziłem po tym muzeum i cieszyłem się jak dziecko. Cieszyłem się, że nie dałem się przerobić na dorosłego á la ulica Czerska. Bo niestety to muzeum nie podobałoby się ludziom wychowanym przez Gazetę Wyborczą. Nie podobałoby się marksistom od Zandberga, ani weganom i wegetarianom, nie podobałoby się LGBT i pacyfistom, ani ekologom, ani współczesnym pedagogom. Bo świat zabawek naszych starszych kolegów był niestety światem klasowym, co nie spodobałoby się zandbergowcom. Mamy wśród zabawek panny służące i prawdziwe damy, mamy dżentelmenów i chłopców stajennych. Mamy robotników i rzemieślników.
Mamy propagowanie militaryzmu, wychowywanie w kulcie munduru. Propagowanie postaw prowojennych. Mamy świat uporządkowany z lalkami dziewczynkami i lalkami chłopcami. Mamy mamę i tatę, mamy dziecko : klasyka w świecie zabawek, choć w świecie dzisiejszym taki układ jest kontestowany i trudny do zrozumienia, przez ludzi postępowych.
Mamy wreszcie rzecz straszliwą dla wegetarian, no jak można uczyć dziecko rozbioru tusz zwierzęcych : tu antrykot, tu ligawa, polędwiczki ? proszę bardzo. Flaki, szponder, rostbef ? jak można pragnąć, aby własne dziecko zostało rzeźnikiem ? Dziś żaden pedagog na coś podobnego by nie zezwolił.
Na koniec napotkałem bardzo polski akcent, nasz legandarny, polski, kultowy miś, któremu oczko się odkleiło, temu misiu.
Wyszedłem z tego muzeum oszołomiony, smutno mi się zrobiło, że nie ma ze mną kolegów z podwórka. Towarzyszy dziecinnych zabaw. Wielu z nich odeszło już z naszego pueblo bezpowrotnie. Edward - ostre zapalenie trzustki, Bogdan - woreczek żółciowy, Marian - niewydolność wątroby, Sławek - wylew. Ech ! życie to nie zabawa. Nie skorzystałem z tego vouchera. Zaczęło ostro padać, więc wróciliśmy do hotelu, a w niedzielę musiałem być sprawny do kierownicy. 25 % uległo zmarnowaniu.