Sosenka Sosenka
46
BLOG

O turystyce satelitarnej

Sosenka Sosenka Rozmaitości Obserwuj notkę 20

"Z Kopcem ma tyle wspólnego, że jest nasypem. Z Piłsudskim tyle, że biegnie równolegle do drugiej co do znaczenia tutaj ulicy Piłsudskiego". Te żartobliwe refleksje nawiedzały mnie w reakcji na Panasowińcową informację o ich tradycyjnym spotkaniu na szczycie. Odbywało się ono  najwyraźniej w tym samym czasie, gdy ja się nurzałam w ulubionym widoku torów i kabli jakieś pięćset metrów przed stacją Wrocław Główny. Ja Ci, Sowińcu, uczciwie zazdroszczę widoku na Wisłę (i nie tylko). Ale samej notorycznie wchodzić tam, gdzie na co dzień nie wchodzą normalni ludzie - to, przyznaj, też jest coś. To bawi nas z Kierownictwem za każdym razem od nowa, choćby się i nawet nic nie wydarzyło, a główny plan legł w gruzach.

Tym razem moje Kierownictwo, czyli Adam z Izą, znalazło informację, że dzisiaj będzie się przez Wrocek przetaczał pociąg retro, ciągnięty przez zabytkowy parowóz z Wolsztyna. To jest znana, wyczekiwana impreza, kojarząca się tutejszym z małpim chodzeniem po wiaduktach, skakaniem z aparatami na całej długości trasy i wieszaniem się na samej lokomotywie. Ważna impreza maniaków kolejnictwa, wiążąca się dla niektórych prawie z nocowaniem na dworcu.

My mieliśmy już upatrzone miejsce, gdzie nam  na pewno nie będzie przeszkadzał SOK. Od około godziny 11 sterczeliśmy więc na nasypie kolejowym w centrum miasta, koło szerokiego, czteropasmowego torowiska, z aparatami gotowymi do strzału. Ustawialiśmy ujęcia. Iza pozowała do zdjęcia z sygnalizatorem (bardzo twarzowo), ja zyskałam zdjęcie ze słupem trakcyjnym. Zaś Adam przelazł na drugą stronę, gdzie straszył przejeżdżające pospieszne, bo kiedy nadjeżdżały, odwracał się tyłem. A więc ryczały na niego kolejno: pospieszny "Krakowianka" (Kraków - Kołobrzeg), pospieszny "Światowid" (Szczecin - Przemyśl), pospieszny "Włókniarz" (Łódź - Wrocław) i jakieś eleganckie Deutsche Bahn - odprowadziliśmy je wzrokiem - co kursuje ze Zgorzelca i z powrotem. I jeszcze jakiś rozklekotany Ostrów Wielkopolski. Słowem, przed oczami przemknął mi cały aktualny rozkład jazdy. "Krakowianką" jechałam ostatnio do Szczecina, a "Światowidem" już x razy do Pani Łyżeczki. Pociągi stukotały, słońce prażyło, smoła pachniała, powietrze hen, na styku szyn, drgało i każde drgnięcie zwiastowało nam siwy dym z komina. I nikogo oprócz nas na tym torowisku. Ciekawe...  Zupełnie nikogo. Tylko my i rozgrzane, letnie torowisko. Aż się wzruszyłam...

11.30. Parowozu ani śladu.

Troje dorosłych dziwaków na górze bawiło zastępy ludzi idących ulicą w dole. Dziwacy z nudów zakładali się, po którym torze przejdzie ciuchcia, gdzie nastąpi mijanka, zastanawiali, czemu z rozkładu wypadł jakiś osobowy i licytowali się na gwizdki lokomotyw, jakiż to pojazd nadciąga. W końcu Adam zaczął udawać megafon i megafonistkę w jednym i zapowiedział opóźnienie. Wyznał, iż pragnie kupić sobie urządzenie do zmieniania głosu. Kwiczał tak fachowo i fantazjował z zapałem, że myśmy z Izą zwijały się ze śmiechu.

Po półgodzinie daremnego wyczekiwania, gdy Iza o mało spóźniła się do pracy, zleźliśmy jak niepyszni z tych parnasów i pojechaliśmy rowerami na stację.

Tu dowiedzieliśmy się, że nasz wyczekiwany pociąg dziś wcale nie jeździ.

Tego nie był pewny nawet dyżurny na stacji. Bo rozkład w hali głównej wyraźnie mówił o lipcowym kursie.  Zwiesiliśmy nosy na kwintę. i zrobili w tył zwrot.  W tym samym czasie pędził do nas w upale dzielny Kairos, który pewnie też myślał o pociągu retro, bo sama go zachęciłam  do oglądania ciuchci. Podobnie musieli czynić inni sympatycy kolei, których zmylił dumny opis: "O 11 filmuję parowóz", jaki Adam zostawił  był rano na swoim gadulcu.

Uroczyste spotkanie i wielka wyprawa  na główny nasyp skończyły się na antresoli w Izowej aptece. Kiedy już wypiliśmy litr wody z sokiem i pośmiali się z widoku z góry, ktoś sobie przypomniał, że dzisiaj  przecież w planie była wycieczka. - Może ruszmy się gdzieś? - zaproponował  Kairos. No, i ruszyliśmy, by tak rzec,  z kopyta. Adam zrobił robił za przewodnika, Kairos stanowił obsługę techniczną. "Tu trzeba uważać na sokistów", "Tutaj kręcili film o drugiej wojnie", "Tu jest kładka nad torami. Co, nie wiedziałaś??" - krążyliśmy po bocznicach. Wymarzony parowóz  też się w końcu odnalazł - a jakże. Na zdjęciu satelitarnym w Kairosa komórce.

 

To ta Tekatka

Lokomotywa "satelitarna" w oryginale. (Fotografia - moja).

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Rozmaitości