Sosenka Sosenka
59
BLOG

Inna uczta

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 33
Dziady proszalne zwykle siadywały pod murem cmentarnym, albo też pod kościołem. Ja się dziadom nie dziwię. Kto ruszy człowieka, który uśmiechnięty je w towarzystwie nieboszczyków?
 
 
 
 
A i tak jeśli jemy, to w ostateczności. W czasie wycieczki nie ma czasu na jedzenie, bo ten czas marnotrawimy na robienie zdjęć. Kiedy jednak części wysiada humor, a część dostaje ataku furii, to znaczy, że pora na obiad. Są czasem takie wioski, gdzie stoją dwa kościoły lub pałac. W każdym razie, musi być ruina. Przy niej jest pusto i dużo miejsca. Nałaziwszy się z aparatem wokół ruin, rozkładamy się w trawie.
 
 
 
 
Jedno siedzi, drugie leży, trzecie półleży pod rynną. Można się w końcu pozbyć ciężaru z sakwy. Kanapki są ciepłe od termosu, a termos ciepły, ale nie gorący. Jajka na poły zmiażdżone przez aparat fotograficzny. Banany rozplaskane (sakwa dostała kopniaka w pociągu). A na wierzchu jest składowisko świeżych bułeczek z przydrożnej piekarni. Słodycze przegryzamy wędliną, owoce popijamy wodą, a chałkę Adam zjada na sucho. By usłyszeć wrzask Izy: - Gdzie jest chałka? Zjadłeś sam, bez sera?! - Jaki ser? - myślę i wlewam w siebie słodki napój. Zaczynam myśleć, widzieć, a nawet chodzić. Żołądek przestaje wyć jak ssawka odkurzacza. I trzeba wykorzystać ten moment na zryw, bo

Ciężko się potem wstaje.
 
A na deser jest wędrówka bez żadnego pośpiechu. Jest wyszukiwanie drzew wiśni w zdziczałym sadzie, spędzanie godzin na bocznym szlaku z rękami zanurzonymi w krzakach poziomek albo jagód. Lubię jazdę piaszczystą drogą na wsi dolnośląskiej i zrywanie gruszek, bez schodzenia z roweru, śmiech, nieprzejmowanie się czasem i skakanie z aparatem fotograficznym wokół jedzących. Kilka ulęgałek wędruje do sakwy.. To one ratują przy niedocukrzeniu, kiedy o zmierzchu gnamy za pociągiem. Głupia gruszka jest taka dobra, kiedy w duszny i parny dzień przypadkiem rozpoznaje się drzewo owocowe, będąc na totalnym głodzie, przypadkiem. I jedziemy dalej, gdzieś w dół, gdzie między drzewami widać białe domy.
 
 
 
 
Jest jeszcze inny rodzaj uczty.
 
 
 
 
Odbywa się w porze, kiedy trawa jest wilgotna od wieczornej rosy. Chłód wieje po rękach, więc maszeruję wąską ścieżką wśród jagodowisk już w flanelowej koszuli. Leciutko nadciąga sen. To już nie południowe zmęczenie, a jeszcze nie wyczerpanie przed samym schroniskiem. Ale nie jestem głodna. To właściwie cisza leśna zachęca, żeby przestać na chwilę szeleścić butami w trawie.- Można by coś przegryźć. Siadamy w jakimś wiatrołomie, rozkładamy ściereczkę na pniu i.. nie możemy tak po prostu jeść. Siedzę, obejmując kolana rękami, i patrzę daleko, na fioletowe grzbiety i stoki schodzące w doliny. Za sobą mam szum czarnych świerków, przed sobą zachodzące słońce. Gra wiatr. Właśnie ta cisza i wiatr, raz dmący, raz senny.. Wysoko nad ziemią..
 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Kultura