Długo myliłam je z Izerami, i nie rozróżniałam terminów Karkonosze i Sudety. Z wycieczki w podstawówce pamiętam, że było dużo suchych drzew, szarych skał i gwizdania wiatru.
Widać je podobno z przedmieść i wieży Katedry. Ja je widziałam "najdalej" o zachodzie słońca na Ślęży. Z pociągu do Jeleniej widać równą, szarą ścianę, gdzie łatwo rozpoznać szczyty i przełęcze. A w nocy - po światełkach - schroniska..
W Karkonoszach zaczęłam chodzić w wianiu wiatru i pocie. Przebyłam pierwszy rajd, obóz, i rozpadły mi się tu pierwszy raz flanelowa koszula i buty za kostkę. Patrząc i słuchając, doszłam do wniosku, że to o nich jest piosenka "Chodzą ulicami ludzie". Dowiedziałam się, co to jest schronisko (Strzecha!) i uznałam, że "Ballada z gór" SDM to też o Karkonoszach. Zachwycona chodziłam z nosem przy ziemi za nieistniejącymi schroniskami, dowiadywałam się, że tędy już chadzali poszukiwacze skarbów i ktoś powiedział, że wiersze o Karkonoszach to nie tylko piosenka turystyczna, że Stęczyński, więc wydobyłam dinozaura spod warstwy kurzu w bibliotece szkolnej. A w ramach odpoczynku zwiedzałyśmy Giełdę pod Ponurą Małpą i Festiwal w Borowicach. Ciekawe, że u stop tych gór są też zielone, spokojne łąki.. Siedziałyśmy na wilgotnej trawie, dając amnestię nogom posiniaczonym w Śnieżnych Kotłach i udręczonym stopom.
Nawet trudno łączyć i porządkować te wszystkie fakty. Wysypałam z worka, jeśli ktoś ma ochotę je zbierać, to proszę..
Lubię marsze ich świerkowymi lasami w ciszy.Piętro lasu jest poprzecinane dość mdłymi drogami, ni to w górę, ni to w dół, ciągnącymi się wzdłuż strumieni. Szum wiatru pojawia się na przemian z szumem potoków. Tam można odczuć, że już się wyszło z dolin. Tłumy są w pobliżu kurortów, bo kiedy dobrze dobierze się szlak, na przykład w rejonie Kowar, przemierza się zupełne odludzia. Jedynym znakiem ludzi są równo ułożone pnie drzew, pachnące jeszcze żywicą, i koleiny w miękkim błotnistym gruncie. Tędy też podobno jechały niemieckie wojska, ukrywające wrocławskie złoto.. A na pewno szli Walonowie, bo co krok, to kamień z ich znakami.
Inne są lasy świerkowe powyżej stacji w Szklarskiej Porębie Górnej. Tam są prześwietlone przez słońce i pachną miodem i igliwiem. Zimowym wieczorem znalazłam tam dużo ciszy i jeden stary dom na kamiennej podmurówce..
Wyżej, kiedy minie się kikuty drzew w wiatrołomie, są głównie szare skały i kamienista droga, od Szrenicy do Śnieżki. Monotonna i w górskich mgłach. To przez te karkonoskie mgły, zasłaniające miasta, odkryłam, że mnie w górach przestaje obchodzić, co się dzieje na dole. Nawet jeśli mam mokre plecy i wygwizdowo za dekoltem - surowość i chłód Karkonoszy pociągają.
Jeśli mam odgrzebać ich malowidło, albo fotkę, to to będzie.. Mrozowski:
Księżyc.
Niżej cień jego wśród gór,
niżej noc - cyganka jedyna,
wyżej tętent szalejących chmur,
wyżej, wyżej, wyżej,
sekunda,
minuta,
godzina.
Księżyc.
Niżej białe dłonie Karkonoszy,
niżej pograń biało-czerwona,
rzucony czerwienny as.
Wyżej gwiazdozbiory jasnych gwiazd,
wyżej droga nigdy nieskończona
i czas.
I znów księżyc.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura