Myszulek duma nad "Kronikami Polskimi", Sówka55
Myszulek duma nad "Kronikami Polskimi", Sówka55
Sówka55 Sówka55
968
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 34

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 61

Rozdział XXXIII

Jazda Polska: pomniki i uczucia:

"Na koń! Chcę słońca, wichru, i tententu!"

Wracam na ziemię i zauważam, gdzie Konia nie ma,

tam na Kota liczyć trzeba.

I jeszcze jedno: Kot to najważniejsza część Psa

 

 

Ostatnie dni października, już nie w złocie i purpurze, bo ostatnie liście żegnają się już z nami i odpływają w zimowy sen. Za chwilę listopad, cmentarze, na których drżą na wietrze światełka, ogniki wspomnień... Pamiętamy zawsze, ale teraz jakby jeszcze bardziej. A przecież i tak nigdy nie zapominamy o tych, którzy byli przed nami i mają swoją czastkę, bliską i serdeczną, w naszych sercach. W kocim sercu, pełnym uczuć i tęsknot także... Jakże można byłoby o nich zapomnieć!

Mama pisze biogram naszego Dziadka, a ja czytam "Grób Agamemnona", który Dziadek tak lubił, jak całe Jego pokolenie utkane ze świata duchów, ze Słowackiego i Conrada. I tak sobie myślę, ile w pamięci o tych, których obok nas przecież widzialnie nie ma, pozostało "słońca, wichru i tętentu" (tententu, jak pisał Słowacki):

 

"... Na koń! - Tu łożem suchego potoku,

Gdzie zamiast wody, płynie laur różowy;

Ze łzą i z wielką błyskawicą w oku

Jakby mię wicher gnał błyskawicowy,

Lecę, a koń się na powietrzu kładnie -

Jeśli napotka grób rycerzy – padnie..."

 

I ja, Myszulek Kot, Myśliciel i Poeta, gnam, lecę na skrzydłach pamięci, ja spadkobierca jazdy polskiej, spadkobierca husarii, Kot Sarmata. Lecę i mruczę żurawiejki, nie na miarę Słowackiego, ale na moją, kocią, skromną (i dumną zarazem) miarę skrojone:

 

Prawda to od wieków znana:

Nie masz pana nad ułana.

Nie masz Kota nad Myszulka,

Dejaniry to koszulka

co nas pali, zerwać by ją,

Niechaj wokół Psy zawyją!

 

Nic to, miau!

Trzeba głosić to na kraj:

 

Lance do boju, szable w łapkę!
Bolszewiku, wnijdź w pułapkę.
 

Ha! Ładnie mi się to wymruczało. Naprawdę mogę być z siebie zadowolony!

"Zawsze jesteś z siebie zadowolony, Myszulku", wtrąciła spokojnie Mama.

No cóż, La Rochefoucauld uważał, że pokora jest najgorszą formą pychy, ja po prostu wiem, ile jestem wart.

"Tyle, ile ważysz", kąśliwie mruknął Mopik, na wszelki wypadek spod szafy.
 

Nie, tyle, ile myślę, i ile pamiętam, ale nawet nie chciało mi się temu zazdrośnikowi odpowiadać.
 

Cmentarze... Czytałem, że pod całą Warszawą pełno jest dawnych cmentarzy, jak uczcić pamięć, tych, którzy na nich leżeli? Pamięta się na ogół o swoich pra, najdalej prapradziadkach, gdzie postawić światełko tym, co byli przed nimi?

 

Mama przejeżdżała ostatnio przez Rondo Jazdy Polskiej, okolone (tu słyszę złośliwy chichot historii) od wschodu i zachodu przez Aleję Armii Ludowej (od wschodu, a jakże, bardziej ruchliwą i gęściej zaludnioną), a od północy i południa ulicę Waryńskiego. Na pomniku, który dał rondu imię, na północ (może północny zachód) galopują razem woj piastowski z oszczepem w dłoni i ułan z szablą, kierują się na północ. No pewnie, na północ – bezpieczniej. Żadnych pod tym pomnikiem nie było światełek, a ja na przykład chętnie bym tam światełka postawił. Wojowie śpią snem sprawiedliwych bardzo już mocnym, ułani mają własne cmentarze, kto pamięta o husarii, a więc o tych, co byli między nimi?! Czy ci, którzy walczyli pod Kircholmem, Kłuszynem, Chocimiem, Trzcianą, Smoleńskiem, Beresteczkiem, Połonką, Cudnowem, pod Moskwą czy pod Wiedniem, na wspomnienie w dzień Wszystkich Świętych nie zasługują?

 

Uważam, że w Warszawie za mało jest pomników, a bohaterowie pomniki mieć powinni. Pomnik to wyraz hołdu, ale i sprawiedliwości. "Dulce et decorum est pro Patria mori",  napisał Syn Hetmana Żółkiewskiego Jan na obelisku w Bieriezowce, miejscu śmierci Ojca. Jeśli słodko i zaszczytnie jest umierać za Ojczyznę, to ta ofiara powinna być godnie zapamiętana i godnie uczczona. Również w Warszawie, nie tylko w Wołominie.

 

"Tibi Hostis ad terrorem, tibi Hospes ad exemplum"...

 

Te słowa, zaczerpnięte z pism Stanisława Żółkiewskiego, wyryto w Bieriezowce w roku 1621, ale jak myślę o husarii, cofam się głębiej w przeszłość, do roku 1500. Wtedy można mówić o pojawieniu się husarzy w Polsce, jak pisze w "Encyklopedii Staropolskiej" Zygmunt Gloger, przypominając "gusarów" cara serbskiego Stefana Uroša IV Dušana: "Polacy zapożyczyli tej nazwy u Słowian węgierskiemu berłu podległych, stworzywszy z husarzy jazdę najwytworniejszą i najdzielniejszą w świecie. Odtąd jazda dzieli się na „usarzy“ i „pancernych,“ czyli na jazdę ciężką i lekką, lubo urzędownie nazwa „usarzy“  (usares)  występuje dopiero za Batorego. „Przedtem — pisze Bielski — nasi z kuszą tylko jeździli, którą mając u pasa, schyliwszy się na koniu, a kuszę o nogę zawadziwszy, dopinali. Rohatyny uwiązawszy u łęku, przy koniu włóczyli i dlatego ją włócznią zwali. Do tego miecz był u boku, a to była własna, starożytna broń polska, którą dopiero nasi porzuciwszy, do drzewa się wzięli.“ Uzbrojenie husarza składało się z pancerza, przyłbicy, tarczy i kopii, zwanej zwykle „drzewem;“ niektórzy zamiast pancerza przywdziewali płach, zamiast przyłbicy szyszak i zbroję strzelczą. Litewscy husarze używali niekiedy zamiast kopii oszczepu i pacholąt na wojnę z sobą nie brali. Jazdę narodową litewską zwali Litwini „pogonią.“"

 

Usares...  Szymon  Starowolski w dziele " Polska albo opisanie położenia Królestwa Polskiego" nie szczędzi szczegółów wygladu i uzbrojenia towarzyszy usarskich (każdy towarzysz,  socius,  przyprowadzał swoją czeladź i pachołków, razem towarzysze tworzyli w sto do trzystu koni rotę, rota to  comitiva):  "noszą żelazne kaftany, szyszak, zarękawie, kopję długą łokci 7½, szablę krzywą u lewego boku, rapir czyli koncerz pod lewą nogę u siodła, a na przodzie jeden pistolet lub dwa. Konie mają dzielne od 1000 do 1500 czerwonych zł., a żadnego tańszego nad 200. Roty rozróżniają się chorągiewkami na kopjach, które tenże mają kolor, co i chorągiew. Na zbroi zwieszają rysie skóry, tygrysy lub niedźwiedzie. Na głowę zaś tak swoją, jak końską, kładą pióra. Ta jazda jest najsilniejszą na wojnie i przy spotkaniu.“ Gloger dodaje (już o tym pisałem), że były też chorągwie, w których towarzysze mocowali skrzydła do zbroi na plecach, skrzydła "złożone z piór, w listwę drewnianą oprawionych", inni zaś przypinali je do łęku siodła za sobą z tyłu.

 

Uczciwie przyznam, mnie się te skóry – rysie, tygrysie, niedźwiedzie, zgroza! - nie podobają. To zresztą jedyne, co mam husarzom do zarzucenia. Ale to, że jakimś szlachetnym Zwierzętom zabierali Ich własne, rodzone futerka, by je pazurkami spinać na lewym (dobrze chociaż, że przy sercu, wskazywali bowiem w ten sposób, jak mniemam, jak bardzo dzielność prawdziwych właścicieli tych futer doceniają i honorują) - choć w dobrej sprawie, bo w tym celu, by jeszcze bardziej przestraszyć wrogów – nie znajdzie mego uznania. Nie, nigdy!

 

Miau!

 

Futerka nie, ale skrzydła sępie – proszę bardzo. A jeśli skóry – to może mysie, bo Mysz,  excusez le mot,  sympatią Kotów się nie cieszy. Widać na tę sympatię nie zasługuje.

 

Co innego Konie, o czym pisałem wielokroć. Koń jest Bratem Kota, może nie tak samo jak Kot jest Bratem róży, ale też. Bo z Kotem Konia łączy dzielność i fantazja, wierność i lojalność. Konie cenię i rozumiem, Koni oddać nie umiem, to znaczy, nie umiałbym, gdybym miał Konia, bo niestety nie mam. W naszej Rodzinie Mama się o Konia nie postarała.

 

Postarała się za to o Psa. Kocham Maksia (muszę Go kochać), ale wcale Go nie rozumiem. Mama stale Mu powtarza, że Kot to najlepsza część Psa, i że powinien być dumny, że ma nas, liczne kocie Rodzeństwo. Nie zmienia to faktu, że głównym celem Maksia jest zjadanie (ukradkiem) naszych jedzonek albo jedzonek Kotów zewnętrznych. Jestem pewien, że żaden Koń by się tak nie zachował.

 

Miau!


 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Rozmaitości