Odwołanie się do moralności chrześcijańskiej przez propagatorów przyjmowania uchodźców sprawia, że można odpowiedzieć im kontrargumentami również w duchu Ewangelii. Powołujecie się na chrześcijańskie wartości? Powiedziane jest przecież, że „po owocach ich poznacie”. Pozwolę sobie na wymianę kilku z tych zatrutych „owoców”, które najbardziej rzucają w oczy: terroryzm, poniżanie kobiet, przemoc na porządku dziennym w przestrzeni publicznej, dezinformacja w mediach na temat faktycznych zdarzeń - choćby tych w Kolonii. Nie wspominając, o takich drobnych symbolicznych efektach jak usuwanie choinek i zakaz noszenia medalików w miejscach pracy. Przeciwnicy powiedzą, przecież to są niewielkie koszty, które nie równają się z wielkim sukcesem udanej emigracji , patrzcie ilu ludzi zyskało, ilu zostało uratowanych z niedoli i nieszczęścia. Terroryzm i poniżanie kobiet są tylko wypadkami przy pracy – nie było niczyją intencją, żeby agresja ze strony migrantów miała zagrażać bezpieczeństwu zwykłych ludzi.
Po serii ataków ze organizowanych przez imigrantów, również drugiego pokolenia, założenie o pokojowym nastawieniu przybyszów wydaje się po prostu fałszywe. Wiadomo, że politycy spodziewali się takich aktów przemocy ze strony imigrantów, jednak zdecydowali się okłamywać opinię publiczną. Co więcej, kłamali używając przy tym argumentów o chrześcijańskich konotacjach. Wiedzieli jakie będą skutki zatem przeprowadzili błyskawiczną akcję, niczym blitzkrieg, zatykając usta krytykantom frazesami o miłosierdziu. Selektywnie posłużyli się Ewangelią, choć wiedzieli, że „owoce” będą częściowo zatrute.