Legia Warszawa zremisowała ze Slavią Praga. Fot. PAP/EPA
Legia Warszawa zremisowała ze Slavią Praga. Fot. PAP/EPA

Legia i Raków oszukują przeznaczenie

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Aktywni na Twitterze kibice piłkarscy żartują, że do PZPN-u przyszedł nowy prezes i polskie drużyny rywalizujące w IV, ostatniej, rundzie kwalifikacji europejskich pucharów, od razu osiągnęły świetne wyniki. Tak daleko się nie posunę i czwartkowych rezultatów naszych reprezentantów w Europie nie połączę z osobą Cezarego Kuleszy.

Sukces Legii

Ale co by nie mówić i Legia i Raków Częstochowa zadały szyku. Warszawianie w Pradze napędzili strachu Slavii (2:2). Tej Slavii, w którą pompują kasę Chińczycy i która w poprzedniej edycji Ligi Europy wyeliminowała Leicester City i Glasgow Rangers oraz postawiła się londyńskiemu Arsenalowi. Ktoś może kręcić nosem, że w ekipie mistrzów Czech zabrakło dziewięciu kontuzjowanych graczy. Jednak biorąc pod uwagę szeroką i wyrównaną kadrę, ta strata nie była w grze gospodarzy aż tak zauważalna. To po prostu Legia zagrała kapitalny mecz. 

Zobacz:

Jeśli warszawianie za tydzień ograją Czechów i awansują do fazy grupowej LE, to będą ewenementem w skali europejskiej. Bez wzmocnień, z siedzącym na walizkach przed transferem do Celtiku Josipem Juranoviciem (piękny gol w Pradze), bez zmienników dla kontuzjowanych Bartosza Kapustki, Bartosza Slisza i Tomasa Pekharta, z niepewnym swojej przyszłości Mateuszem Wieteską, który też w ciągu najbliższych dni może odejść i bez perspektyw na transfery podnoszące jakość zespołu. Jeśli drużyna Czesława Michniewicza przejdzie Slavię, to będzie można powiedzieć, że mistrz Polski oszukał przeznaczenie. 

Papszun robi show 

Legia, choć zdziesiątkowana kontuzjami, ma pucharowe doświadczenie i ogranie. W przeciwieństwie do Rakowa, który debiutując na arenie międzynarodowej, dokonuje cudów. Zawodnicy Marka Papszuna pokonali w czwartek faworyzowany belgijski KAA Gent i jedną nogą są już w fazie grupowej Ligi Konferencji. Gola na wagę zwycięstwa zdobył kapitan Andrzej Niewulis, któremu los oddał to, co zabrał w przeszłości. Doświadczony obrońca przez kilkanaście miesięcy borykał się z kontuzjami.

Istniało niebezpieczeństwo, że może już nie wrócić na boisko. A jednak zacisnął zęby, zawziął się, ćwiczył z rehabilitantami po osiem godzin dziennie i dziś może otworzyć szampana. Raków to fenomen. Team bez wielkich nazwisk, nawet w skali Ekstraklasy, jeszcze w tej edycji pucharów nie stracił gola! A przeciwko Belgom piłkarze spod Jasnej Góry rozgrywali już piąte spotkanie w pucharach!

Wydaje się, że do końca zbliża się jeden z najpiękniejszych tygodni w polskiej piłce w ostatnim czasie. W PZPN powiał wiatr przemian, a Legia i Raków piszą piękny rozdział swojej pucharowej historii. Za tydzień przekonamy się, czy będzie to rozdział z happy endem.

Piotr Dobrowolski

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport