Bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski Łukasz Fabiański. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski Łukasz Fabiański. Fot. PAP/Radek Pietruszka

Środowisko piłkarskie apeluje: Fabian graj dalej dla Polski!

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 4
Sobotni mecz z San Marino będzie dla Łukasza Fabiańskiego 57-ym i ostatnim w reprezentacji Polski. Bramkarz West Ham United już jakiś czas zakomunikował, że żegna się z drużyną narodową i zamierza się skoncentrować na występach w klubie. Decyzja urodzonego w Kostrzynie nad Odrą golkipera była zaskoczeniem dla środowiska piłkarskiego. - W aktualnej dyspozycji Łukasz może jeszcze bardzo wiele dać reprezentacji - uważa były selekcjoner Biało - Czerwonych Adam Nawałka.

Nie brak opinii, że wraz z odejściem Fabiańskiego w polskiej piłce kończy się pewna epoka. Z gry w kadrze rezygnuje bowiem nie tylko znakomity piłkarz, ale przede wszystkim niebanalna postać, człowiek o ogromnej kulturze, którego zawsze cechowała klasa. Jak żaden z kadrowiczów, Fabiański znał się na koszykówce.

Polecamy:

Piłkarska Liga Narodów. Francja - Belgia 3:2 w półfinale!

Co się dzieje z Legią? Cień Czerczesowa w przedpokoju i zatrucie Europą

Potrafił zarywać noce, by oglądać transmisje ze spotkań NBA. - W basket grałem w podstawówce w różnych międzyszkolnych zawodach. Kosz to druga obok piłki moja największa pasja. Rozwinęła się na oglądaniu w telewizji Michaela Jordana, Scotti Pippena i trenera Phila Jacksona, czyli legend mojego ulubionego zespołu Chicago Bulls - opowiadał bramkarz kilka lat temu w wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. Kiedy grał w Legii, jeszcze przed wyjazdem do londyńskiego Arsenalu, koledzy z drużyny nadali mu pseudonim “Bambi”. Wziął się stąd, że kiedy jeden z piłkarzy klubu z Łazienkowskiej był z rodziną na zakupach w Centrum Handlowym, to dojrzał wychodzącego z kina Łukasza. Film, na którym był bramkarz opowiadał historię sympatycznego Jelonka o imieniu “Bambi”.

Oaza spokoju

Łukasz był zawsze stonowany i bardzo spokojny. Pamiętam jego debiut w reprezentacji. W marcu 2006 roku wszedł na ostatnie sześć minut wszedł na boisko w towarzyskim meczu z Arabią Saudyjską. Miał wtedy niespełna 20 lat, a był opanowany i skoncentrowany na wykonaniu zadania, jak rutyniarz. Kapitalny człowiek. Nigdy nie widziałem, by się denerwował, krzyczał, wulgaryzował. Wzór pracowitości. Kiedy Paweł Janas zdecydował, że na mistrzostwa świata nie zabierze Jerzego Dudka, pierwszym który przyszedł mi na myśl jako następca Jurka, był właśnie Łukasz. Jestem przekonany, że gdyby nie kontuzja podczas Euro 2012, byłby pierwszym bramkarzem kadry na tym turnieju – opowiada Jacek Kazimierski, który wprowadzał “Fabiana” do pierwszej drużyny Legii oraz szkolił go w kadrze za kadencji Pawła Janasa i Franciszka Smudy. - Praca z nim to zawsze była przyjemność, bo niezależnie czy to trening, mecz kontrolny, czy bardzo ważne spotkanie o punkty, Łukasz zawsze dawał z siebie wszystko. Był przygotowany na 120 procent – dodaje Kazimierski.

W meczu ze Szwajcarią był bezbłędny

Fabiański najlepsze mecze w Biało - Czerwonych barwach rozgrywał za selekcjonerskiej kadencji Adama Nawałki. I wtedy też razem z reprezentacja osiągnął historyczny sukces - awansował do ćwierćfinału mistrzostw Europy w 2016 roku.

Kiedy w pierwszym meczu Euro przeciwko Irlandii kontuzji uda doznał Wojtek Szczęsny, miałem spory ból głowy, na kogo postawić w następnym spotkaniu z Niemcami. I Łukasz i Artur Boruc byli w bardzo dobrej formie. Na 24 godziny przed spotkaniem zdecydowałem, że jednak zagra Łukasz. Spisał się bez zarzutu i pozostał w bramce do końca mistrzostw. Pamiętam wiele świetnych meczów z jego udziałem, ale uważam że najlepsze spotkanie rozegrał przeciwko Szwajcarii. Bronił bezbłędnie. To w znacznej mierze dzięki niemu awansowaliśmy do ćwierćfinału - mówi nam Asdam Nawałka.

Były trener kadry narodowej wspomina, że pierwszy kontrakt z Faniańskim miał, kiedy ten był jeszcze nieopierzonym juniorem, dopiero marzącym o wielkiej karierze. - Kiedy byłem dyrektorem do spraw młodzieży w Wiśle Kraków, jeździłem na mecze i turnieje z udziałem drużyn U15, U16, U17 i U18. Już wtedy Łukasz zwrócił moją uwagę spokojem i dojrzałością w grze. Sprawiał wrażenie, jakby nie miał układu nerwowego. Pewne interwencje, bez niepotrzebnych złych emocji. To bardzo kulturalny chłopak i profesjonalista w każdym calu. Współpraca z Łukaszem to była dla mnie przyjemność. Szkoda, że zdecydował zakończyć grę w reprezentacji. Jestem pewien, że jeszcze przez dobrych kilka lat mógłby wiele dać drużynie narodowej. Ale, jak znam Łukasz, to gruntownie przemyślał swoje postępowanie i dlatego trzeba tą decyzję uszanować - twierdzi trener Nawałka.

Nie mówił wiele, ale był lubiany

Były kapitan reprezentacji Jacek Bąk, który ma na koncie 98 gier w koszulce z Orzełkiem, tak wspomina Łukasza: - Z racji różnicy wieku nie kolegowaliśmy się zbyt blisko, ale lubiłem go. Kultura, takt i spokój. To go charakteryzowało. Chłopaki go szanowali, bo zawsze był przygotowany na sto procent. Sympatyczna postać. Nie wiem dlaczego już skończył z kadrą. Widać miał swoje powody, ale jestem przekonany, że nie zdecydowała o tym forma sportowa. Bo wciąż jest w topowej dyspozycji. 37 lat, to na bramkarza nie tak znów wiele. Ale może, podobnie jak swego czasu ja, uznał, że nie ma co robić czegoś na siłę. Ja również gdybym się uparł, to nawet na nartach dograłbym te dwa mecze do setki. Ale uznałem, że lepiej odejść będąc na szczycie, niż robić coś, bo tak wypada, bo tego oczekują od ciebie inni. Gdybym jednak miał mu coś powiedzieć, to rzekłbym: Fabian, graj dalej! - oznajmił nam Jacek Bąk.

Piotr Dobrowolski 

Czytaj dalej:

Mbappe rozjuszy całą Francję. Padła ważna deklaracja na temat Realu i PSG

„Wojskowa” Inwazja na Poznań. Zapowiedź spotkań Ekstraklasy

Szokująca oprawa Legii Warszawa. "Klękaj przed jego wysokością"

Legia upolowała Lisy

Liga Europy. Legia Warszawa - Leicester City. "Piłkarskie święto"

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport