Dzisiaj publikacja bez zdjęć o rzekomych sukcesach w ostatniej kadencji Chanki. Na początek proszę sobie wygooglować hasło: "Raszyńska buspas". Pojawia się mnóstwo linków do artykułów o wyjątkowym miejskim (urzędników) sukcesie. Zapowiedzieli przed wakacjami "buspas" na Raszyńskiej do Pl. Zawiszy i już we wrześniu udało im się. Nie liczyli się z urlopami, z trudem nabyli farbę w kolorze białym i linie są proste.
Mam przykrą informację, władze Warszawy (obecne) to złodzieje pomysłów. Właśnie otworzyłem sobie w mojej skrzynce pocztowej wniosek o usprawnienie ruchu autobusów na ul. Raszyńskiej, bo 1 (słownie: jeden) przystanek autobusem pospiesznym 504 jedzie się tam kilkunaście i więcej minut. Wniosek ma datę 8.10.2015 r. Nie, nie ma tu żadnej pomyłk,i ul. Raszyńską znam dość dobrze, a właściwie poznałem ją w sposób przymusowy, bo jazda po niej autobusem przypominała dojazd w okolicy Mordoru. Na wniosek otrzymałem w terminie ustawowym grzeczną, aczkolwiek negatywną odmowę.
Rozumiem to tak, wtedy nie brakowało białej farby, a robotnicy drogowi byli bardzo tani. Wtedy po prostu nie można było zgodzić się na wniosek obywatela, bo mieliśmy właśnie wygrane wybory i lepsze pomysły należało zostawić na następną kampanię. Ponadto, wtedy kierowcy nie należeli do twardego elektoratu Platfusów. Teraz, gdy śmierć (znaczy Jaki) patrzy im w oczy o pasażerach sobie przypomnieli. Przypomnieli sobie w sposób, który jak najlepiej przypomina Gierka. Na tym "wspaniałym", wyborczym buspasie jedzie się błyskawicznie, czyli 300 metrów, do skrzyżowania z Koszykową. Ostatnie 100 metrów do Pl. Zawiszy to lepiej wysiąść i na piechotę. Piszę oczywiście o godzinach szczytu, ale i buspas jest tylko wtedy. Poza producentem farby i mediami lokalnymi nikt się z tego "usprawnienia" nie cieszy. Pojawił się za to nowy problem, na który władzuchna zajęta wyborami nie zdążyła zareagować: do tych autobusów- 128, 175 i 504 nie zawsze daję radę wsiąść, ale o tym już po wyborach.
