Andrzej Lepper tygodniami walczył z opinią szefa partii alfonsów i gwałcicieli, aż tu nagle sam przyznał się nieopatrznie do utrzymywania stosunków seksualnych z Anetą K. Uczynił to pośrednio, wypowiadając dwie dość mocne w formie i treści opinie na temat bohaterki polskiej seksafery.
Afera ta od samego początku obfituje w obelgi i pomówienia, tym razem ich autorem jest głównie minister rolnictwa. Niedawno stwierdził, że „Aneta K. jest gorsza od tych, które uprawiają ten zawód”. Panie premierze, proszę mieć wyrozumiałość wobec swojej byłej współtowarzyszki broni. Działaczom „Samoobrony” usługiwała raczej dorywczo i nie miała takiej wprawy, jak kurtyzany, które zna pan nie tylko z widzenia. Być może jednak jest pan zwolennikiem bardziej klasycznych sposobów uprawiania miłości, w związku z czym opinia na temat umiejętności zaspokajania męskich potrzeb przez panią K. może mieć związek z jej „zboczeniem do potęgi”. Tak na marginesie, człowiek, który w warszawskich domach publicznych cieszy się pieszczotliwą ksywką „Dziad”, nie powinien wypowiadać tego typu oskarżeń.
Cała sytuacja staje się coraz to bardziej absurdalna. Wpierw polska Monika Lewinsky oskarżyła pół męskiej części Polski o bycie ojcem jej dziecka, które nota bene bez cienia przyzwoitości taszczy przed kamerami w tę i z powrotem po całym kraju. Później urzędujący wicepremier bronił się przed badaniami DNA, uważając je za uwłaczające ludzkiej godności, by po pewnym czasie radykalnie zmienić stanowisko, badań takowych niemal żądając. Swoją drogą, to też jest jakaś poszlaka sugerująca, że Andrzej Lepper „had sex with Mo... sorry, Aneta K.”
Sprawa jednak wyraźnie zbliża się ku końcowi, a to za sprawą aresztowania weterynarza, który próbował wywołać u naszej bohaterki przedwczesny poród, a tym samym śmierć dziecka (na szczęście nie udało mu się to). Jeśli bowiem zostanie on skazany prawomocnym wyrokiem sądu, jego miejsce w sejmiku województwa łódzkiego zajmie... Aneta K. Jako że współpracę z „Samoobroną” rozpoczęła właśnie w celach finansowo-politycznych, można sądzić, że wraz z uzyskaniem mandatu radnego odpuści sobie całą aferę i stwierdzi, że z tym spaniem z posłem Łyżwińskim i resztą hałastry tylko żartowała. No bo, szanowni państwo, kto o zdrowych zmysłach zgodziłby się na stosunek z posłem Łyżwińskim?
Inne tematy w dziale Polityka