Stefan Sękowski Stefan Sękowski
336
BLOG

Pogaduchy o wojnie domowej

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 1

Tragizm braku możliwości dogadania się ludzi z różnych stron świata politycznego, społecznego i religijnego stanowi ostatnio największy problem Grzegorza Sroczyńskiego. By znaleźć rozwiązanie tego problemu, publicysta powinien przeczytać własny wywiad z Tomaszem Terlikowskim i obejrzeć wywiad, który sam przeprowadził z Agnieszką Romaszewską-Guzy dla "Gazety Wyborczej".

Dziennikarz GW z miną naiwniaczka pyta szefową Biełsat TV, dlaczego oboje mają tak różne wrażliwości. Cały film doskonale obrazuje stan polskiej debaty publicznej. Materiał stylizowany (albo i nie) na próby techniczne przed konkretnym nagraniem to swobodna rozmowa, jakich w Polsce toczą się tysiące.

Rozmówcy (szczególnie Sroczyński, to on w końcu zadaje pytania) skaczą z wątku na wątek, przerzucając się oskarżeniami. Często nie pamiętają cytatów, do których chcą się odwoływać, często to nie fakty, a raczej ich duch unosi się nad wymianą zdań. Pojawia się odwieczne pytanie – co było pierwsze, jajko, czy kura? Odpowiedź na nie ma być werdyktem w sporze o to, kto zawinił nieustannie nakręcającej się spirali wzajemnych oskarżeń uczestników walki politycznej.

I tak jak bezrefleksyjni konsumenci mediów, tak i Sroczyński zdaje się mieć krótką pamięć, która sięga raptem do katastrofy smoleńskiej. Tego zarzutu Romaszewskiej trudno postawić, ale stawiam inny, bardzo mocny: zbyt często pozwalała swojemu interlokutorowi wprowadzanie jednoznacznego podziału na „my” i „wy”, w którym „my” to przeciwnicy PiS, a „wy” (w tym Romaszewska) to zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego. 

Sam siebie nie widzę po żadnej ze stron barykady. Oczywiście zachowanie czołowych „antykaczystów” – w tym „Gazety Wyborczej” – jest tak absurdalne, obraźliwe dla intelektu i w gruncie rzeczy niebezpieczne, że nawet najbardziej zajadli pisowcy stają się sympatyczni. Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej zaszczuta może czuć się coraz bardziej milcząca mniejszość, która nie chce uczestniczyć w naszej zimnej – a miejscami, jak w przypadku zabójstwa Marka Rosiaka, gorącej – wojnie domowej.

 Ale być może właśnie dialog Sroczyńskiego z Romaszewską w tym właśnie aspekcie jeszcze dobitniej obrazuje stan debaty publicznej w Polsce. Jeśli bowiem dwoje dziennikarzy bez zażenowania potrafi zgodzić się na dyskusję wedle podziału „my”-„oni”, to czego oczekiwać od ich odbiorców?

 Nie dalej, jak kilka dni temu, przysłuchiwałem się kłótni w kolejce do kasy w sklepie. To właśnie wtedy z wyzwiskiem „ty pisowska tępoto”, skierowanym w stronę starszej pani, spotkałem się po raz pierwszy. Czy podział, który umożliwił ten nietypowy bluzg, jest konstrukcją, za którą należy podziękować dziennikarzom, czy też odwzorowują oni jedynie w swoich dziełkach to, co i tak obserwują na ulicy? Jajko, czy kura, redaktorze Sroczyński?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka