Czy ignorancja personelu szpitalnego może mieć znamiona zabójstwa?, opierając się na przerażających wiadomościach ze szpitala we Włocławku z oddziału ginekologiczno-położniczego można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że tak.
Dla jasności sprawy od razu wyjaśnię, że nie mówię iż było to zabójstwo a tylko o znamionach, bo przy prawidłowym postępowaniu dzieci powinny żyć.
Pierwsza i jak się okazuje prawidłowa diagnoza ginekologa o cesarskim cięciu, z przyczyn niezrozumiałych , bo nie miał kto na oddziale wykonać usg, zostaje odłożona w czasie gdzie właśnie czas decydował o uratowaniu dzieci. Dalsze decyzje to już lawina niekompetencji i głupoty personelu, ciężarna kobieta zostaje wysłana na piechotę na izbę przyjęć aby zrobić usg choć wiadomo było że aparatura jest niezbyt dokładna – wyniki /nb.z tego badania zaginęły(?)/ są niepokojące.
Dokładne badania należało zrobić na nowym aparacie znajdującym się na oddziale tylko bez decyzji/zgody ordynatora nie miał kto tego zrobić /widocznie aparat jest do dyspozycji ordynatora dla pacjentów z prywatnej kliniki/ a ordynator w czasie w którym powinien przebywać w szpitalu przyjmował „swoich“ pacjentów w swojej klinice, na dyżur do szpitala przybył z dwugodzinnym opóźnieniem a po ekspresowym obchodzie zniknął do godziny 3-ej nad ranem /został obudzony?, ściągnięty telefonicznie?/, tylko wtedy na wszystko było za późno.
Poranne usg potwierdziło najgorsze – bliźnięta już od kilku godzin nie żyły.
Dziwne układy są w tym szpitalu i klinice ordynatora w której „dorabiają“ sobie szpitalni lekarze czy lekarka skazana sądownie za doprowadzenie do śmierci dziecka w r. 2010.
Jak wielką tragedię przeżywają rodzice zmarłych dzieći to nawet trudno sobie wyobrazić i nic nie jest w tej chwili ukoić ich bólu, można tylko serdecznie współczuć.
Z powyższą sprawą nasuwają się wątpliwości tego typu-czy tacy lekarze powinni dalej wykonywać swój zawód bo znając życie sprawa przyschnie a w najlepszym wypadku skończy się na naganie środowiskowej i grzywną sądową w imieniu Rzeczpospolitej /vide r.2010/
Kierowcy za spowodowanie wypadku zabiera się prawo jazdy, inżynierowi za katastrofę zabiera się uprawnienia a lekarz za przyczynienie się do śmierci dalej wykonuje zawód jakby nic się nie stało.
We Włocławku już wykasowano zapis badań usg /próba zacierania śladów?/, Dyrektor szpitala dość mętnie komentuje sprawę a ordynator /co prawda zawieszony/ odmawia jakichkolwiek komentarzy.
Czy tak będzie wyglądać niedługo publiczna służba zdrowia gdzie pacjent jest przedmiotem a zdrowie i życie ludzi nie ma większego znaczenia?, bo w prywatnych klinikach o takich przypadkach nie słychać, na szczęście, tylko nie wszystkich na takie szczęście stać.
Ps. –z prasy o sekcji zwłok dzieci-……sekcję zwłok dzieci przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy…..dzieci do 35. tygodnia ciąży, gdy nastąpił zgon, rozwijały się prawidłowo. Nie stwierdzono żadnych poważnych wad rozwojowych, ani śladów ewentualnych urazów, które mogły przyczynić się do śmierci dzieci.