Leopold Łabędź
Leopold Łabędź
swann swann
325
BLOG

Leopold Łabędź - w stulecie urodzin.

swann swann Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Równe sto lat temu, 20 stycznia 1920 roku w Symbirsku urodził się Leopold Łabędź, dla przyjaciół Leo. Jego rodzina w tym samym roku powróciła do Polski, do Warszawy, gdzie ojciec rozpoczął praktykę lekarską. Byłą to całkowicie spolonizowana, żydowska rodzina. Brat ojca, legionista Maxymilian był już na froncie wojny z bolszewikami. Wkrótce potem został naczelnym weterynarzem warszawskiego garnizonu wojskowego i osobiście zajmował się zdrowiem Kasztanki. 

Młody Leopold, wyjątkowo zdolny uczeń gimnazjum Kreczmara, szybko trafił na Uniwersytet Warszawski, by studia kontynuować w Paryżu. Kolegą z klasy gimnazjalnej Leo był  jego imiennik - Leopold Tyrmand. W klasie niżej uczył się Rysiu Pipes, późniejszy Richard Pipes. Trzech kolegów z jednego warszawskiego gimnazjum, którzy przyjaźnili się do końca swych dni.

Wybuch wojny zastał Leo w Warszawie, dokąd przyjechał z Paryża na wakacje. Wkrótce ojciec Leo i brat ojca znaleźli się sowieckich rękach. Major dr. Maksymilian Łabędź, zgodnie z listą katyńską, został zamordowany w Charkowie. O jego losie zadecydował zapewne również pewien drobiazg, a mianowicie - złoty zegarek z wygrawerowaną inskrypcją: " dr. Łabędziowi w podzięce, J. Piłsudski."

Leopold Łabędź zesłany został w głąb Rosji. W transporcie, w bydlęcym wagonie, na kolanach Leopolda zmarł Jego przyjaciel. Leo w tym dniu wypowiedział ZSRR wojnę, swą prywatną wojnę z sowieckim totalitaryzmem.  Opuścił ZSRR wraz z armią Andersa, by przebyć z Drugim Korpusem cały szlak bojowy ( jako artylerzysta ) poprzez Monte Cassino, aż do demobilizacji w Bolonii. Wkrótce potem Leo spotkał się ze swym kolegą Tyrmandem  ( i jak mi wspominał ) próbował go przekonać, by nie wracał do Polski. Argumentował, że ich rodziny i najbliżsi zginęli, a nie można mieć złudzeń, że Polska nie wpadła już w sowieckie łapy. Był w ZSRR i wiedział co to oznacza. Nie przekonał jednak Tyrmanda, który upierał się, że chce zostać polskim pisarzem, a nim nie można się przecież stać na emigracji. Tyrmand wrócił. Łabędź wyjechał do Londynu, gdzie rozpoczął studia na LSE, gdyż wykładał tam Popper. Porzucił jednak filozofię i ekonomię na rzecz sowietologi - nowej wówczas dyscypliny wiedzy.  W 1960 roku doktor Łabędź wraz z Walterem Laqueur stworzyli "Survey" - wpływowy kwartalnik sowietologiczny. Leo jako redaktor naczelny,  kierował wydawnictwem przez ponad 25 lat. Zmarł w Londynie, po długiej i ciężkiej chorobie, w 1993 roku.

Co robił, po skończeniu studiów, przez całe swe życie, by zasłużyć sobie na miano " bohatera wojny w totalitaryzmem " - jak mówili często, znający Go ludzie? Mówiąc krótko, właściwie tylko jedną rzecz: mówił i pisał prawdę o tym czym jest komunizm. W intelektualnych kręgach zachodniego świata, była to rzecz mało popularna, by nie powiedzieć świętokradcza. Łabędź był jednak twardy, bardzo twardy. Nigdy nie zawierał kompromisów kosztem prawdy, niezależnie czy spór toczył z przyjaciółmi czy też z wrogami naszej cywilizacji. Jedni i drudzy unikali konfrontacji z dr. Łabędziem, gdyż polemika z nim kończyła się dla nich źle. Często mówi się, że  J.L.Borges więcej czytał niż żył. Jeśli to prawda, to Łabędź czytał ...znacznie więcej! I wszystko pamiętał.  Znał biegle co najmniej osiem języków  i swe lektury cytował z pamięci w języku orginału. Miał polemiczny talent, z którego szeroko korzystał. Zeznając przed specjalną komisją senatora Church'a ( który chciał rozmontować CIA  ) w amerykańskim Senacie, swe wystąpienia rozpoczął od: "First, we must separate Church from the State" - i nie miał na myśli, rzecz jasna,  rozdziału Kościoła od państwa, lecz sen. Church'a od władzy.... To był klasyczny styl Łabędzia.

Łabędź wspierał wszelkie ruchy demokratyczne i dysydenckie w ZSRR i demo-ludach. Bronił i obronił Sołżenicyna przed zarzutem o rzekomy anty-semityzm autora Archipelagu, którym próbowano zdyskredytować wielkiego pisarza. Obnażał kłamstwa i ideologiczne brednie pro-komunistycznych intelektualistów i polityków. Robił to niestrudzenie, pisząc książki, setki artykułów, i występując w radio i tv. Wspierał RWE i Radio Libery. I bronił swej intelektualnej niezależności. Nigdy nie występował w czyimś lub czegoś imieniu. Tylko w swoim, i na swój rachunek.  W połowie lat 80- ych podjąłem próbę przekonania go, by objął funkcję szefa RWE/RL, i nadał tym rozgłośniom sensowniejszy kierunek. Byłem wówczas młodym człowiekiem i bezmyślnie, wśród rzeczowych argumentów, wymieniłem porządne wynagrodzenie.  Pamiętam co mi odpowiedział: " mój drogi, nie ma mowy. Ja nie jestem na sprzedaż." Swoje ówczesne zawstydzenie, też pamiętam do dzisiaj.

Oprócz działalności publicystycznej i wydawniczej, Łabędź miał również swoje drugie życie. Życie doradcy księcia. Tym księciem był na co dzień rząd USA. Pomimo zamieszkania w Londynie,  mnóstwo czasu spędzał w Waszyngtonie i w Nowym Jorku. Doradzał kolejnym ( szczególnie republikańskim ) rządom amerykańskim w polityce zagranicznej. Był na przykład jednym z głównych rzeczników i animatorów zbliżenia amerykańsko -chińskiego, przeciw ZSRR. Jego zabiegi ( w tym podróże incognito do Chin na rozmowy z chińskimi przywódcami)  doprowadziły do wizyty  wpierw Kissingera a później Nixona w Pekinie. Oprócz ogromnej wiedzy i błyskotliwego umysłu, Leo rozumiał  również doskonałe  politykę. Wiedział, że nie jest to intelektualna zabawa, ani targowisko próżności -  lecz odpowiedzialność za los milionów ludzi. To rzadka cecha wśród ludzi parających się polityką.

Jak Go pamiętam? Był średniego wzrostu, łysy, z dużymi, wyrazistymi oczami. Zawsze z uśmiechem na twarzy, gotowy opowiedzieć żart lub anegdotę. Do śmierci mówił nienaganną, przedwojenną polszczyzną i uwielbiał warszawski żargon: typu: "pic na dętym bambusie". Wyglądem przypominał typowego na ówczesne czasy księgowego: zawsze w garniturze, białej koszuli z krawatem i nieodłączną, pękatą teczką pełną maszynopisów i książek. Zawsze w ruchu, podążając od spotkania na inne spotkanie czy konferencję. Poza jedyną, ukochaną córką Natalią, nie miał żadnego prywatnego życia. Był zajęty: musiał pokonać Związek Sowiecki. I pokonał. Jednoznacznie będzie mi się kojarzył z "Przesłaniem Pana Cogito"  Herberta .Takim pozostanie na zawsze, w mej wdzięcznej pamięci.


swann
O mnie swann

 Weteran zimnej wojny. Stary pies, który zna już wszystkie sztuczki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości