swann swann
289
BLOG

@Alpejski Eintrag ins Stammbuch

swann swann Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Szanowny Panie Profesorze,

pozwalam sobie na krótki wpis by wyjaśnić me stanowisko w sprawie "polsko-niemieckiego pojednania", gdyż najwyraźniej różnimy się w poglądach na ten temat, a nie udało mi się tego uczynić swymi komentarzami pod Pańską notką.

Otóż, obaj dobrze wiemy, że przebaczenie a pojednanie to dwa ( choć związane ze sobą ) różne pojęcia.Przebaczenie jest - mówiąc najprościej - aktem wstępnym do pojednania. Aktem wewnętrznym, w myśl ewangelicznego : "Przebacz nam nasze grzechy, jako i my przebaczamy każdemu, kto jest winny wobec nas." Taki był też sens listu naszych biskupów do biskupów niemieckich z 1965 roku. Prymas Wyszyński i ówcześni biskupi zrobili to, co zrobić wówczas należało. I zrobili to doskonale.

Sądzę, że w tej kwestii sporu między nami nie ma.

Kłopoty zaczynają się przy kroku drugim, a mianowicie przy pojednaniu. Termin ten oznacza zakończenie sporu i osiągniecie porozumienia. W tym wypadku nie jest to już akt jednostronny, wewnętrzny jakim jest przebaczenie, lecz proces zakończony uzgodnieniem akceptowanym przez obie strony. Jest tak szczególnie wówczas gdy mówimy o pojednaniu nie osób, lecz państw i narodów. A to dlatego, że proces ten jest zawsze skomplikowany i długotrwały. Wymaga uzgodnienia stanowisk i rozliczenia wzajemnych rachunków.

Moim zdaniem, mówienie o pojednaniu polsko-niemieckim w trybie dokonanym, jest przedwczesne a tym samym nieuzasadnione. Dlaczego? Otóż dlatego, że w tym przypadku rejestr win jest ogromny i przytłaczająco jednostronny. Pisze Pan. że prace nad polsko-niemieckim pojednaniem zakończyły się sukcesem i że : "Z tego powodu Polska znalazła się w NATO i Unii Europejskiej,...".  Przyznam, że jest to interesujący argument. Jak rozumiem, idzie o to, że gdyby Niemcy nie uznały formalnie granicy na Odrze i Nysie, to nie moglibyśmy wstąpić to tych organizacji, gdyż obie wymagają posiadania niekwestionowanych granic. To prawda, tylko logicznie na to patrząc, to zjednoczone Niemcy też nie powinny być wówczas członkiem tych organizacji, gdyż idzie przecież o te same granice.... Ale nie w logice tu rzecz.  Idzie o coś ważniejszego - o pytanie polityczne. A z jakich to powodów zjednoczone Niemcy miały nie uznać tej granicy, uznając wszystkie inne? Czy była ona wynikiem Polskiej aneksji? Polskiej decyzji ? Wszyscy wiemy, że nie. Kwestionując tę granicę, musieliby Niemcy kwestionować też wschodnie granice Polski, bo przecież wyznaczone zostały na mocy tych samych postanowień kończących wojnę. Czy w niemieckiej buchalterii  nie mieści się zrozumienie, że straty terytorialne Niemiec wobec Polski nie są zyskiem Polski, która utraciła większy obszar niż go od Niemiec uzyskała? I że Polska w tej kwestii nie miała nic do gadania, na skutek niemieckiej agresji na Polskę, zakończonej utratą przez nas  suwerenności?  Naprawdę tego nie rozumieli? 

Trudno mi więc zaakceptować zawartą implicite w Pańskiej nocie tezę, że uznanie granicy na Odrze i Nysie było aktem niemieckiej ekspiacji wobec nas. Powiem więcej,  moim zdaniem Polska nie jest Niemcom nic winna. Od dwustu lat nie dokonała wobec Niemiec żadnego istotnego aktu agresji. Niemcy zaś uczestniczyli w czterech rozbiorach, z których dwa zakończyły się wymazaniem Polski z map. O II WŚ i jej skutkach dla nas nie ma co pisać, gdyż wszyscy je znamy.

Pytanie pozostaje więc takie: na czym realnie polega niemieckie zadośćuczynienie za II WŚ wobec Polski? Dopóki nie otrzymam na to pytanie rozsądnej odpowiedzi, dopóty będę uważał, że o mowa o pojednaniu jest przedwczesna, a mówić można jedynie o wybaczeniu i i nieuregulowanym niemieckim długu. Finansowym i moralnym.


swann
O mnie swann

 Weteran zimnej wojny. Stary pies, który zna już wszystkie sztuczki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka